Wojciech Szczęsny i jego wpadki. Polak zalicza spektakularny zjazd

Wojciech Szczęsny powinien mieć status jednego z najlepszych bramkarzy świata. Ma takie możliwości, ale wciąż tylko w teorii. W praktyce jest daleko od światowej czołówki, a koszmarne błędy z meczu z Udinese na pewno nie przybliżają go do elity.

Marek Wawrzynowski
Marek Wawrzynowski
Wojciech Szczęsny Getty Images / Alessandro Sabattini / Na zdjęciu: Wojciech Szczęsny
Po świetnym sezonie 2019-20 można było mieć nadzieję, że Wojciech Szczęsny wreszcie jest na prostej drodze do tego, by wejść na najwyższe piętro w światowej hierarchii. Gdy w 2010 roku miałem okazję rozmawiać na jego temat z Arsenem Wengerem, Francuzowi, który prowadził Szczęsnego jako trener w Arsenalu Londyn, aż świeciły się oczy. Mówił o polskim bramkarzu jak o jakimś zjawisku nadprzyrodzonym.

11 lat od naszej rozmowy można mieć wątpliwości, czy zawodnik rozwinął się zgodnie z oczekiwaniami. Może przypomina to trochę anegdotę George'a Besta, który kiedyś otworzył bojowi hotelowemu drzwi. Na podłodze leżało tysiąc funtów, w łóżku prężyła się Mary Stavin, miss świata, a chłopak zapytał: "George, kiedy to wszystko poszło nie tak".

Szczęsny gra w Juventusie, zarabia fortunę (ok. 7 mln euro rocznie, co klasyfikuje go w dziesiątce najlepiej opłacanych zawodników ligi włoskiej), był na kilku dużych turniejach jako reprezentant Polski. Zdecydowana większość bramkarzy, pewnie jakieś 99,9 proc., marzy o tym, by tyle osiągnąć. A jednak... szereg błędów i złych decyzji, zwłaszcza na boisku, powoduje, że kariera Polaka jest poniżej potencjału.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: rośnie nowa gwiazda futbolu. Przepiękny gol!

Nie zestawimy go w jednym szeregu z takimi asami jak Alisson, Jan Oblak, Marc-Andre ter Stegen, nie wspominając już o Manuelu Neuerze czy jego poprzedniku w Juve, Gianluigim Buffonie. To nie ta półka.

Poprzedni sezon był pod względem obronionych strzałów jego najsłabszym, od kiedy przyszedł do Serie A. Nigdy nie zanotował tak niskiego procentu strzałów. Nawet jeśli nie jest to jedyny wyznacznik formy (przecież strzały mogą być różnej jakości), to jednak idzie w parze z ogólnym odczuciem na temat jego gry.

Statystyki na podstawie strony FBref.com:

sezon klub Mecze strzały/obronione Procent obronionych Czyste konta/procent
2009/10 Brentford 28 169/139 82,2 % 10/35,7 %
2010/11 Arsenal 15 65/46 70,8 % 6/40 %
2011/12 Arsenal 38 135/86 63,7 % 13/34,2 %
2012/13 Arsenal 25 99/75 75,8 % 10/40 %
2013/14 Arsenal 37 147/106 72,1 % 16/43,2 %
2014/15 Arsenal 17 63/42 66,7 % 3/17,6 %
2015/16 Roma 34 130/96 73,8 % 8/23,5 %
2016/17 Roma 38 154/116 76,6 % 14/36,8 %
2017/18 Juventus 17 34/24 73,5 % 11/64,7 %
2018/19 Juventus 28 78/59 75,6 % 11/39,3 %
2019/20 Juventus 29 120/95 79,2 % 11/37,9 %
2020/21 Juventus 30 95/67 70,3 % 5/16,7 %

Pytanie, czy wydarzenia z niedzielnego meczu z Udinese Calcio (Polak zawalił przy dwóch golach, Juve zremisował 2:2 - więcej TUTAJ) to tylko wypadek przy pracy, czy jednak efekt dekoncentracji, braku motywacji, który wraca do niego raz na jakiś czas. Przypuszczalnie, bo pewnie nawet on sam nie jest w stanie zdiagnozować, co powoduje jego seryjne błędy. My to dobrze znamy jako kibice czy dziennikarze zajmujący się meczami reprezentacji Polski.

Podczas Euro 2012 Szczęsny popełnił błąd w meczu z Grecją. Próbował go naprawić, co zakończyło się czerwoną kartką dla niego, grą w osłabieniu i rzutem karnym. Na szczęście obronionym przez Przemysława Tytonia. Potem był turniej we Francji. Już na otwarcie Euro 2016 w meczu z Irlandią popełnił dwa fatalne błędy. W pierwszej połowie wybił piłkę pod nogi Irlandczyka, na szczęście ten nie skorzystał z prezentu. Potem władował się w Łukasza Piszczka, przez co o mało nie spowodował kontuzji jednego z naszych filarów. Była to interwencja całkowicie zbędna.

W końcu podczas mistrzostw świata w Rosji w 2018 r. źle obliczył tor lotu piłki i niepotrzebnie do niej wyszedł w meczu z Senegalem. Nie można obarczyć go winą za bramkę numer 2, bo przecież błędy popełnili przy niej Janek Bednarek i Grzegorz Krychowiak. Ale i Szczęsny ma swój udział. Nie wiemy, co by się stało, gdyby został w polu karnym, na pewno zwiększyłby szanse na obronę.

Wiem, że łatwo mówi się z boku, ale Szczęsny popełnił wiele złych decyzji. Kadrze podczas dużego turnieju nigdy specjalnie nie pomógł. Podczas ostatniego Euro, w meczu z Hiszpanią, w końcu doczekaliśmy się spektakularnej interwencji, która pomogła nam wywalczyć remis 1:1. Mało jak na kilka turniejów.

Podczas ostatnich mistrzostw z zazdrością patrzyliśmy na bramkarzy takich jak Yann Sommer, Kasper Schmeichel czy Lukas Hradecky, którzy stanowili wartość dodaną. Tak jak kiedyś Łukasz Fabiański w 2016 roku. Szczęsny nigdy takiej wartości dodanej nie stanowił. Nigdy podczas turnieju nie zrobił niczego, czego nie byłby w stanie zrobić solidny bramkarz z PKO Ekstraklasy.

Może jest to winą trenerów, którzy zawsze stawiali na Szczęsnego, bo widzieli w nim to, co kiedyś Wenger. Nieograniczone możliwości, umiejętność czynienia cudów. Dlatego wygrywał rywalizację z Fabiańskim, choć ten miał znacznie mocniejsze podstawy, by być numerem 1. Teraz, po tym jak "Fabian" zrezygnował z kadry, Szczęsny nie ma żadnej konkurencji, chyba że Bartłomiej Drągowski się "postawi". Mam jednak spore wątpliwości, czy selekcjoner Paulo Sousa uważa kogokolwiek za rywala bramkarza Juve. I mam spore obawy, czy to dobra sytuacja dla naszej kadry. A także dla samego bramkarza, który nie czując presji, zanotował spory zjazd.

ZOBACZ inne teksty autora

Oglądaj rozgrywki włoskiej Serie A na Eleven Sports w Pilocie WP (link sponsorowany)

Czy Wojciech Szczęsny powinien być bramkarzem nr 1 w kadrze?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×