Liga Mistrzów. Olympique Lyon - Bayern Monachium. Manuel Arboleda: Z "Lewym" nie mogliśmy na siebie patrzeć
- Trochę się pokopaliśmy, ale obaj na tym skorzystaliśmy - Manuel Arboleda wspomina wspólne treningi z Robertem Lewandowskim w Lechu Poznań. Kolumbijczyk miał się nie cackać z kapitanem reprezentacji Polski.
Z Lewandowskim na ostro
Coś w tym faktycznie było. W latach 2008-10 Lech Poznań zdominował krajowe rozgrywki. Wygrał Puchar Polski, Superpuchar i mistrzostwo. Arboleda nie miał sobie równych w defensywie, był nieustępliwym graczem, nielubianym przez napastników. Czasem nawet mocno przesadzał, tak jak w pamiętnej sytuacji z Euzebiuszem Smolarkiem.
Lewandowski hartował się na koledze z zespołu. Akurat takich wrażeń Arboleda oszczędził obecnemu kapitanowi kadry, ale wspólne ćwiczenia przyniosły efekty. Lewandowski szybko wyrósł na lidera ataku Lecha. W drugim sezonie został królem strzelców ekstraklasy i odszedł do Borussii Dortmund. Po dziesięciu latach uznawany jest za najlepszą "9" na świecie. W środę powalczy z Bayernem Monachium o awans do finału Ligi Mistrzów.
ZOBACZ WIDEO: Damian Kądzior szczerze o Robercie Lewandowskim. "To najlepszy piłkarz na świecie"Arboleda twierdzi, że Lewandowski dalej przypomina mu tamtego chudego chłopaka z Lecha. - Oczywiście przypakował, nabrał muskulatury. Ale z piłką? Wszystko robi tak samo! Jest silny na nogach, ma dobrą zastawkę. Już w Lechu super zasłaniał piłkę. Nie mogłem mu jej zabrać, a byłem przecież silniejszy. Jeżeli chodzi o resztę, czyli wykończenie akcji, zmysł do strzelania goli - zupełnie jakbym go widział na treningach w Poznaniu. Wiedziałem, że wyrośnie z niego kawał piłkarza - komentuje Kolumbijczyk.
Starcia Arboledy z Lewandowskim były ostre. Franciszek Smuda nie gwizdał fauli. Kazał zawodnikom "gryźć" się po nogach, szarpać. - O to właśnie Smudzie chodziło - żeby mecze były dla nas łatwiejsze od treningów - kontynuuje były zawodnik. - "Lewy" się nie obrażał, jak dostał po nogach. Choć starałem się go bardzo nie faulować - puszcza oko. - Smuda dobrze to wymyślił. Trochę się pokopaliśmy, ale obaj na tym skorzystaliśmy. "Lewy" dziś praktycznie nie traci piłek. Jest niesamowity. A ja byłem wtedy najlepszym obrońcą w Polsce. Przynajmniej tak mi mówili - uśmiecha się.
Najcenniejszy kogut
Arboleda po karierze wrócił do Kolumbii, prowadzi kilka biznesów. Ma swoją firmę, hotel czy ranczo z bydłem. - Kocham Polskę, chętnie wrócę do was w odwiedziny - przypomina kilka razy. I przy okazji prostuje jedną historię. - To nieprawda, że hoduję koguty do walk. Mam fermę, a na niej krowy, konie czy ryby. Koguty też, ale do późniejszego zjedzenia. Te do walk przygotowuje mój kolega. Ja mu trochę pomagam. Promuje ten biznes swoim nazwiskiem, bo jestem w Kolumbii trochę popularniejszy od niego - wyjaśnia.
W środę zobaczy, jak spisze się jego kolega z szatni. - W żartach mogę powiedzieć, że wyhodowałem jednego koguta, który powalczy o finał LM. Trzymam kciuki za "Lewego" i mam nadzieję, że wygrają ten puchar - kończy Arboleda. Bayern Monachium zagra z Olympique Lyon o godzinie 21.
PKO Ekstraklasa. Mateusz Juroszek: Nie możemy stać w miejscu
Liga Mistrzów. RB Lipsk - Paris Saint-Germain. Pini Zahavi - superagent gwiazd