Zamieszanie wokół Kamila Wilczka trwa. Mocne oświadczenie kibiców FC Kopnehaga

Zdjęcie okładkowe artykułu: Getty Images / Lars Ronbog / FrontZoneSport / Na zdjęciu: piłkarze Broendby IF. W środku Kamil Wilczek
Getty Images / Lars Ronbog / FrontZoneSport / Na zdjęciu: piłkarze Broendby IF. W środku Kamil Wilczek
zdjęcie autora artykułu

- Nie będziemy go wspierali, nie będziemy śpiewali na jego cześć, dla nas to niewybaczalny transfer - napisała o transferze polskiego napastnika najbardziej zagorzała część kibiców FC Kopenhaga.

Podpisanie umowy przez Kamila Wilczka z FC Kopenhaga wywołało ogromne kontrowersje. Polak przyszedł do stolicy Kopenhagi z tureckiego Goztepe SK. A właściwie wrócił. Przecież Wilczek przez cztery lata (styczeń 2016 - styczeń 2020) był fundamentem Brondby Kopenhaga. Największego "wroga" FC Kopenhaga.

Ponad 90 bramek dla Broendby w ciągu tych czterech lat i tytuł najskuteczniejszego piłkarza w historii klubu spowodowały, że Wilczek stał się ulubieńcem w tym klubie. Tym bardziej w Danii nie rozumieją decyzji o przejściu do rywala zza miedzy. Nie tylko nie rozumieją, ale i nie akceptują. Doszło do tego, że Polak powinien obawiać się swobodnie poruszać po ulicach stolicy Danii (TUTAJ więcej szczegółów >>).

Te obawy tylko pogłębiły słowa jednej z najbardziej zagorzałych grup kibicowskich FC Kopenhaga - "Urban Crew". "Numer 9 (w domyśle Kamil Wilczek - przyp. red.) nigdy nie zostanie przez nas zaakceptowany (...) Spójrzcie na jego oświadczenia, wywiady, w których mówi, że Broendby ma w sercu na zawsze. Jeszcze kilka tygodni temu namawiał kibiców do kupowania koszulek naszego największego wroga."

Kibice dodali, że do tego zakupu w ogóle nie powinno dojść. "Dla nas to niewybaczalny transfer (...) Klub rozczarował nas kompletnym brakiem zrozumienia kibiców, brakiem szacunku do ich uczuć" - napisali.

Sprawą transferu Wilczka żyje cała Dania. Minister ds. cudzoziemców i integracji Mattias Tesfayes nazwał Polaka... "Kamilem wypłatą" (pisaliśmy o tym więcej TUTAJ >>). Potem wpis skasował i przeprosił, ale niesmak pozostał.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Robert Lewandowski show. Co za sztuczka!

Źródło artykułu: