Bundesliga. Florian Niederlechner zepsuł rzut karny, bo... było za cicho. "Zrobiłem największy błąd"

Zdjęcie okładkowe artykułu: Getty Images / Matthias Hangst / Na zdjęciu: Florian Niederlechner
Getty Images / Matthias Hangst / Na zdjęciu: Florian Niederlechner
zdjęcie autora artykułu

Florian Niederlechner nie będzie dobrze wspominać niedzielnego meczu jego Augsburga z FC Koeln (1:1). W 27. minucie napastnik zmarnował rzut karny, bo... było za cicho.

Póki co mecze Bundesligi odbywają się bez udziału publiczności, co wciąż jest dla piłkarzy czymś nowym. Brak kibiców na trybunach niejednokrotnie stwarza im problemy. Tak też było w przypadku Floriana Niederlechnera.

29-letni napastnik w 27. minucie niedzielnego starcia FC Augsburg - 1.FC Koeln (1:1) zmarnował rzut karny. Na stadionie panowała cisza, więc doskonale słyszał, jak bramkarz gości Timo Horn naradza się z jednym ze swoich kolegów. Golkiper otrzymał wskazówkę, że Niederlechner lubi strzelać w prawy róg.

Napastnik Augsburga postanowił zatem uderzyć w lewą stronę. Choć strzał był silny, to Horn zdołał sparować futbolówkę. Doskonale wyczuł, co zamierza egzekutor jedenastki.

ZOBACZ WIDEO: Znany specjalista ostro o powrocie kibiców na stadiony. "Może nas czekać ogromny wzrost zachorowań"

- Zawsze uderzałem w prawo. Tym razem pozwoliłem jednak, by ta rozmowa na mnie wpłynęła. Zawsze byłem bohaterem, a dziś wyszedłem na głupca - powiedział Niederlechner, cytowany przez "Daily Mail".

Zawodnik nie mógł przeżyć tego, że dał się zmanipulować i zaprzepaścił doskonałą szansę na otwarcie wyniku niedzielnej rywalizacji. - Cholerne mecze z duchami. Popełniłem największy błąd, jaki tylko może zrobić wykonawca rzutu karnego - zaznaczył.

Ostatecznie ekipy z Augsburga i Koeln podzieliły się punktami. Pierwszą bramkę w tym meczu zdobył zawodnik gości Anthony Modeste, a trzy minuty później do wyrównania doprowadził Philipp Max.

Czytaj także:

- Pełen relaks Sebastiana Mili. "Nie ma mnie dla nikogo" - Zdalna edukacja koszmarem dla Rio Ferdinanda. Bez wyszukiwarki Google ani rusz

Źródło artykułu:
Komentarze (0)