Dariusz Tuzimek: Kontuzja Lewandowskiego szansą dla kadry (felieton)

Kontuzja Roberta Lewandowskiego to znakomita okazja, by nasza reprezentacja przejrzała się w lustrze i to bez makijażu. Jerzy Brzęczek musi spojrzeć naszemu niepokojowi prosto w oczy i powiedzieć: sprawdzam.

Dariusz Tuzimek
Dariusz Tuzimek
Robert Lewandowski PAP / Frank Hoermann/SVEN SIMON/DPA / Na zdjęciu: Robert Lewandowski
Jeśli niesamowicie bogaty i mogący kupić sobie każdego zawodnika świata Bayern Monachium jest zszokowany i zmartwiony kontuzją Roberta Lewandowskiego, to jak mamy się czuć my, kibice reprezentacji Polski? Powodów do paniki nie ma, bo lekarze uspokajają, że nieobecność kapitana Biało-Czerwonych nie potrwa dłużej niż miesiąc. Czyli udział w turnieju Euro 2020 nie jest zagrożony.

Ale jest to znakomita okazja, by nasza reprezentacja przejrzała się w lustrze i to bez makijażu. Żeby spróbowała zobaczyć, jak wygląda wówczas, gdy nie świeci światłem odbitym swojej gwiazdy, gdy jest zdana tylko na siebie.
Selekcjoner Jerzy Brzęczek i prezes PZPN Zbigniew Boniek nieraz podkreślali, żeby nie mówić, że Robert Lewandowski to 50, 60 czy 70 procent potencjału reprezentacji Polski, bo to obraża i deprecjonuje innych kadrowiczów. Szacunek szacunkiem, ale przecież kibic tak właśnie myśli o sile naszej drużyny. Wie, że brak "Lewego" na turnieju mistrzostw Europy to de facto brak (albo poważne ograniczenie) szans reprezentacji na sukces. Dlatego po środowych doniesieniach o kontuzji Roberta serca nam wszystkim zadrżały. Lewandowski wnosi do drużyny nie tylko indywidualną jakość piłkarską. Wnosi dużo więcej: przy nim każdy z piłkarzy gra lepiej, bo wie, że w trudnym momencie będzie do kogo zagrać piłkę i ten facet z numerem 9 na plecach jej nie straci.

Oczywiście, nie ma co siać paniki, bo przecież kontuzja Roberta, choć groźna, ma skutkować jedynie miesięczną przerwą w grze. Niemieckie media przewidują, że 4 kwietnia w meczu z Borussią Dortmund "Lewy" może wrócić na boisko. I miejmy nadzieję, że tak właśnie będzie. Szkoda tych kilku tygodni i szkoda też topowej formy, w jakiej Robert był przed kontuzją. Nie wiadomo, jak będzie przebiegać leczenie, czy wstępne diagnozy co do czasu rekonwalescencji potwierdzą się czy nie. No i gdy już Lewandowski wróci, to w jakiej dyspozycji strzeleckiej?

ZOBACZ WIDEO: Polska akademia na Zielonej Wyspie. Mariusz Kukiełka otworzył szkółkę w Irlandii
Będą się mnożyć różne teorie, nawet takie, że ta kontuzja może mieć zbawienny wpływ na formę Roberta na turnieju Euro 2020, bo rozegra mniej meczów i będzie w czerwcu bardziej wypoczęty. Dziś nie ma sensu wróżyć z fusów. Ważniejsze, że kontuzja Lewandowskiego staje się szansą, by reprezentacja Polski mogła się sobie przyjrzeć, jak w lustrze. I zobaczyć, jak wygląda bez lidera.

Polska grała już mecze bez Lewandowskiego, a jesienią w Izraelu Robert wszedł na boisko w drugiej połowie. Wiemy więc trochę, jaki to zespół, i delikatnie mówiąc, lepiej żeby Lewandowski z murawy nie schodził.

Pewnie oba marcowe sparingi (z Finlandią we Wrocławiu i Ukrainą w Chorzowie) drużyna Jerzego Brzęczka będzie musiała zagrać bez naszego najlepszego piłkarza. I nagle kibica strach bierze, bo dopiero co mieliśmy duży wybór w ataku, trzech takich "napadziorów", których mógł nam zazdrościć cały świat. Tymczasem Lewandowski jest kontuzjowany, Arkadiusz Milik nie jest okazem zdrowia, a sytuacja Krzysztofa Piątka jest powszechnie znana i martwi.

Na szczęście jest jeszcze Karol Świderski, który w greckim PAOK-u prezentował się ostatnio bardzo korzystnie i przy kontuzji "Lewego" w marcu selekcjoner musi go sprawdzić. Choć miarkujmy się też w oczekiwaniach, bo to raczej piłkarz uzupełniający i Roberta Lewandowskiego nie zastąpi. Tak samo jak Patryk Klimala, który Jagiellonię zamienił na Celtic Glasgow.

W przypadku absencji kapitana ważne też jest, by jego rolę w reprezentacji rozdzielili pośród siebie inni piłkarze, nie tylko napastnicy. Odpowiedzialność za drużynę powinna się wtedy rozłożyć na: Grzegorza Krychowiaka, który jesienią był w dobrej formie; Sebastiana Szymańskiego - młodego piłkarza, który już pokazał, że potrafi grać odważnie; na Kamila Grosickiego, który odżył po transferze do WBA. A także na Piotra Zielińskiego, który w końcu dojrzewa psychicznie i nie wychodzi przestraszony na wielkie mecze, jak ostatnio z Barceloną.

Chciałoby się powiedzieć, że także na Jakuba Błaszczykowskiego, ale w tym przypadku prognozowanie, że akurat będzie zdrowy i w formie, jest jak granie w totolotka. Ale już taki Kamil Glik i Wojciech Szczęsny także śmiało mogą na swoje barki wziąć trochę ciężaru po "Lewym". Mają umiejętności, siłę mentalną, doświadczenie, a zawodowy futbol na najwyższym poziomie mają na co dzień, są jego częścią.

Po co ta cała wyliczanka kadrowiczów? A no po to, żeby podkreślić, że w nowych okolicznościach, w tym krajobrazie po kontuzji najlepszego piłkarza, reprezentacja musi być zespołem w sensie dosłownym. Zgranym, wspierającym się organizmem, który czerpie z oklepanej, ale prawdziwej idei "team spirit".

Kontuzja Lewandowskiego kiedyś musiała się zdarzyć. Lepiej, że teraz niż na mistrzostwach Europy, ale przecież w turnieju też różnie może być. Warto się zmierzyć z tym lękiem już teraz.

Jerzy Brzęczek musi spojrzeć naszemu niepokojowi prosto w oczy i powiedzieć: sprawdzam.

Czytaj także:
Lekarz kadry o kontuzji Lewandowskiego
Najdłuższa przerwa Lewandowskiego

Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×