Piątek, czyli zapomnijcie o Lewandowskim. Polski napastnik rzucił Genuę na kolana

Maciej Kmita
Maciej Kmita
Chciały go czeska Viktoria Pilzno i Legia Warszawa, ale zdecydował się na transfer do Cracovii i to był strzał w "10". Pasował mu styl gry drużyny Jacka Zielińskiego, a sam szkoleniowiec mocno mu zaufał, podczas gdy w Legii przy Nemanji Nikoliciu i Aleksandarze Prijoviciu mógłby być wiecznym rezerwowym. Postanowił piąć się krok po kroku, a nie skakać na głęboką wodę. Z tego samego powodu teraz wybrał Genoę, choć zgłaszało się do niego wiele klubów z czołowych lig Europy.

- Naprawdę było w czym wybierać, ale Genoa była najkonkretniejsza. Chciała jak najszybciej sfinalizować transfer z Cracovią, była zdeterminowana, aby mnie pozyskać i to mnie przekonało. Serie A również do mnie przemawiała, bo to jedna z najlepszych lig na świecie, w której w dodatku dobrze radzą sobie polscy piłkarze. Gdy zawsze myślałem o swojej karierze, chciałem ją tak poukładać, aby wszystko szło po kolei. Uważam, że Genoa to na teraz dobry klub dla mnie. Miałem propozycje z mocniejszych, ale nie chciałem rzucać się na głęboką wodę, a iść przez karierę krok po kroku - tłumaczył w rozmowie z portalem laczynaspilka.pl.

"Lewy" 2.0

Piątek szybko zaczął wymazywać z pamięci działaczy Genoi wspomnienie o niedoszłym transferze "Lewego", ale sam jest nazywany "nowym Robertem Lewandowskim". W ten sposób określa się każdego utalentowanego napastnika w Polsce, ale jeśli którykolwiek z nich zasłużył na takie porównanie, to nie Dawid Kownacki, Arkadiusz Milik, Jarosław Niezgoda czy Mariusz Stępiński, a właśnie Piątek. Oczywiście, nie chodzi o porównanie umiejętności, a o styl gry. Jest silny, bezkompromisowy, dobrze osłania piłkę, świetnie czuje się w powietrzu (trzy z czterech goli w debiucie strzelił głową) i przede wszystkim jest pazerny na bramki, bo potrafi zaskoczyć golkipera rywali z każdego miejsca w polu karnym, a do tego haruje na całym boisku z myślą o drużynie. Wypisz, wymaluj - Lewandowski z czasów gry w Kolejorzu.

Nieśmiały głosy porównujące Piątka do kapitana Biało-Czerwonych pojawiały się już wcześniej, ale kampanię "Piątek nowym Lewandowskim" rozpoczął przed rokiem Michał Probierz. - Kiedyś o Lewandowskim mówiłem, że będą się o niego biły wielkie kluby i się ze mnie śmiano, że opowiadam bajki. A Piątek ma wszystkie parametry podobne do niego. I jest nawet do niego podobny. Jak tego nie wykorzysta, to sam sobie wszystko spieprzy. Wszystko od niego zależy. Bardzo profesjonalnie traktuje piłkę - przyznał trener Cracovii w sierpniu 2017 roku.

Piątek wyjechał do Genui jako najskuteczniejszy Polak minionego sezonu Lotto Ekstraklasy. Zdobył dla Cracovii 21 bramek, bijąc swój dotychczasowy rekord aż o dziewięć trafień, a więcej goli od niego strzelili jedynie Carlitos z Wisły Kraków (24) i Igor Angulo z Górnika Zabrze (23). Eksplozja jego formy to w dużej mierze zasługa właśnie Probierza, którzy obdarzył go dużym zaufaniem i przy każdej okazji go budował, ale też potrafił publicznie skrytykować, by osiągnąć zamierzony efekt wychowawczy. Najpierw uczynił go wicekapitanem zespołu, potem porównywał do Lewandowskiego, by następnie zrugać go na konferencji za niewłaściwe odnoszenie się do sędziów. W kwietniu natomiast stwierdził, że Piątek będzie w przyszłości bohaterem głośnego transferu.

- Jeśli teraz ktoś nie da za Piątka od trzech do pięciu milionów euro, to za parę lat będą za niego płacić po trzydzieści. Kiedyś powiedziałem podobnie o Lewandowskim i teraz mówię to samo o nim. Trzymam kciuki za to, żeby mu się udało. Niektórzy będą żałować, że nie wykupili go z Polski za grosze. Jakby się nazywał "Piątković", to jego wartość już wynosiłaby z dziesięć milionów euro - mówił opiekun Pasów.

Fenomen

Punktów stycznych w karierach Lewandowskiego i Piątka jest zresztą znacznie więcej. Napastnik Genoi, podobnie jak "Lewy", systematycznie pracuje nad muskulaturą. Rośnie z miesiąca na miesiąc i z przeciętnie zbudowanego chłopaka, który w sierpniu 2016 roku dołączył do Cracovii, dziś już nie ma śladu.

Jest za to obudowany mięśniami napastnik, z którym rośli obrońcy maja spory problem. Dość powiedzieć, że w minionym sezonie Piątek był trzecim najczęściej faulowanym zawodnikiem Lotto Ekstraklasy. Rywale nieprzepisowo powstrzymywali go aż 93 razy - średnio 2,6 razy na spotkanie.

Piątek nie ukrywa, że wzoruje się na Lewandowskim, ale nie naśladuje go ślepo. Na przykład z diety bezglutenowej nie korzysta ("Okazało się, że nie jest mi konieczna"). Porównania z kapitanem reprezentacji są dla niego miłe, ale jego celem nie jest zostanie drugim Lewandowskim.

- Kiedy byłem młodszy, czerpałem z jego gry, ile się dało. Patrzyłem, jak się ustawia, jak gra tyłem do bramki, w którym momencie wychodzi do podania, kiedy skacze do główki. Nie stanę się przez to drugim Lewandowskim, ale mogę coś wyciągnąć, by być lepszym. Poza tym umówmy się - na takiego napastnika możemy czekać następne pięćdziesiąt lat, bo to fenomen - stwierdził Piątek nie bez racji.

Oglądaj rozgrywki włoskiej Serie A na Eleven Sports w Pilocie WP (link sponsorowany)

Czy Krzysztof Piątek poradzi sobie w Serie A?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×