Piątek, czyli zapomnijcie o Lewandowskim. Polski napastnik rzucił Genuę na kolana

17 bramek w 7 meczach, w tym czteropak w oficjalnym debiucie - tak Krzysztof Piątek rzucił Włochy na kolana i wymazuje działaczom Genoi z pamięci przykre wspomnienie o tym, że w 2010 roku prawie udało im się pozyskać Roberta Lewandowskiego.

Maciej Kmita
Maciej Kmita
Krzysztof Piątek Getty Images / Paolo Rattini / Na zdjęciu: Krzysztof Piątek
Dyrektor sportowy Genoi zachował niczym relikwię niepodpisany przez Roberta Lewandowskiego kontrakt. Od niedoszłego transferu "Lewego" minęło ponad osiem lat, ale Mario Donatelli nadal trzyma przygotowaną dla kapitana reprezentacji Polski umowę i traktuje ją jak ostrzeżenie przed popełnieniem kolejnych transferowych błędów i zachętę do podejmowania ryzyka.

Wiosną 2010 roku Genoa prowadziła w wyścigu o pozyskanie Lewandowskiego. Młody napastnik bywał nawet w stolicy Ligurii i oglądał mecze Gryfonów, ale Włosi nie byli gotowi spełnić finansowych żądań Lecha Poznań. Ostatecznie za 4,5 mln euro Lewandowski trafił do Borussii Dortmund i na Signal Iduna Park stał się jednym z najlepszych napastników świata.

- Dyrektor sportowy do dziś trzyma jego umowę na mailu, widziałem pierwszą stronę. Opowiadał, że Robert był już w klubie, siedział przy tym samym stoliku co ja i mieszkał w tym samym hotelu co ja - przyznał Krzysztof Piątek tuż po transferze do Genoi na łamach "Przeglądu Sportowego".

Huragan, który zmiótł Lecce

Mając w pamięci to, jak potoczyły się losy Lewandowskiego, Genoa chciała uniknąć powielenia błędu sprzed ośmiu lat i nie miała zamiaru wypuszczać z rąk kolejnego utalentowanego napastnika z Polski. Klub z Genui był zainteresowany pozyskaniem Piątka już przed rokiem, ale Cracovia uznała pierwszą ofertę Włochów za niesatysfakcjonującą.

Znając potencjał swojego zawodnika, krakowianie liczyli na lepszy zarobek i nie zawiedli się. Po kilku miesiącach Genoa wróciła na Kałuży 1, kładąc na stół 4 mln euro. W skali Serie A to nieduża kwota, ale warto mieć na uwadze, że Genoa nie zwykła przeznaczać takich sum na pozyskanie zawodników spoza Italii. W tej dekadzie Enrico Preziosi wyłożył podobne pieniądze tylko na czterech piłkarzy spoza Włoch: Ze Love'a (4,5), Sime'a Vrsaljkę (4,8), Ricardo Centuriona (5) i Giovanniego Simeonego (5,1).

Piątek szybko zaczął utwierdzać działaczy Genoi, że nie pomylili się, walcząc o pozyskanie go, bo w sześciu przedsezonowych sparingach strzelił łącznie aż 13 goli. Kręcono nosem, że trafiał głównie do siatki III- i IV-ligowych rywali, ale temu, kto wątpił w to, że "wie, gdzie stoi bramka", Polak szybko wybił z głowy wątpliwości. W oficjalnym debiucie w barwach Genoi strzelił cztery gole, wprowadzając zespół do kolejnej rundy Pucharu Włoch.

Malkontent powie, że Piątek błysnął w meczu z niżej notowanym rywalem, bo US Lecce to beniaminek Serie B, ale czteropak Polaka i tak robi wrażenie, bo przed nim cztery bramki w jednym meczu udało się zdobyć tylko czterem piłkarzom Genoi, a ostatni raz zdarzyło się to w 1950 roku. Więcej o tym TUTAJ. Poza tym żaden z nich nie dokonał tego w debiucie.

Włoskie media są zachwycone Polakiem. "Huragan uderzył w Genui, ale nie jest to związane ze zjawiskami meteorologicznymi. To efekt wywołany przez Krzysztofa Piątka. Jego debiut jest oszałamiający, ale nie jest to niespodzianka, a jedynie ukoronowanie lata. Piątek zaspokoił oczekiwania, jakie są wobec niego" - pisał portal calciomercato.com. "W 38 minut Piątek usunął niepewności i lęki dotyczące tego, kim jest. To strzelec, jakiego jeszcze tu nie widziano" - to z kolei komentarz w "La Gazzetta dello Sport".

Z Niemczy do Genui

Droga Piątka do Serie A wiodła przez Niemczę, liczącą trzy tysiące mieszkańców rodzinną miejscowość piłkarza, Dzierżoniów, gdzie przeszedł przyspieszony kurs samodzielności oraz Lubin i Kraków, w których zbierał ekstraklasowe szlify. Jego pierwszym trenerem był ojciec.

- Ferie, siódma rano, oczy ledwie otwarte. Wolałbym odpalić komputer lub posiedzieć w domu, ale nie było zmiłuj – szliśmy na boisko. I tak od ósmego do jedenastego roku życia. Na początku jeszcze często starał się mnie przekupić - najczęściej dostawałem słodycze za robienie tych kółek. W dużej mierze to były lekcje charakteru - wspominał Piątek w rozmowie z weszlo.com.

Jako trampkarz przeniósł się do Lechii Dzierżoniów. Trener Andrzej Bolisęga wypatrzył go na turnieju w Niemczy i zaprosił do swojego klubu. Początkowo do oddalonej o 15 km miejscowości Piątka woził ojciec, ale potem nastolatek się usamodzielnił i podporządkował wszystko grze w klubie. Z domu wychodził o świcie, a wracał wieczorem.

- Sama droga potrafiła pochłaniać dwie czy trzy godziny. Autobus musiał okrążyć jeszcze dwie czy trzy wioski, a stadion znajdował się na samym końcu Dzierżoniowa, więc po drodze zaliczaliśmy jeszcze wszystkie przystanki. Gdy mi się nie chciało, dawała o sobie znać twarda ręka ojca. Potrafił przekonać mnie, że ciężka praca to jedyna droga - tłumaczył Piątek w rozmowie "Weszło!".

ZOBACZ WIDEO Justyna Święty-Ersetic: Trener był w szoku. Pytał mnie, gdzie są moje granice

Na nic innego niż szkołę i treningi nie starczyło mu czasu i sił. Na szczęście, bo nie ukrywa, że jego znajomi z dzieciństwa poskręcali w złe uliczki. A on sam systematycznie szedł coraz wyżej. W III lidze zaistniał już jako 17-latek, a chwilę później trafił rosnącej w siłę akademii Zagłębia Lubin. W klubie KGHM-u pracował mieszkający w Dzierżoniowie trener bramkarzy Jacek Kubasiewicz i podsunął prowadzącemu młodzieżowy zespół Miedziowych Pawłowi Karmelicie kandydaturę Piątka.

Po krótkich testach przeniósł się do Lubina. Najpierw był wypożyczony z Lechii na pół roku, ale w Zagłębiu szybko poznali się na jego talencie i doprowadzili do transferu definitywnego, a niecały rok później, w maju 2014 roku Piątek zadebiutował w ekstraklasie. Sezon 2014/2015 spędził z Zagłębiem w I lidze i 8 golami pomógł Miedziowym w szybkim awansie do elity. Sam wrócił do ekstraklasy jako podstawowy napastnik Zagłębia i swoim pierwszym pełnym sezonie w najwyższej lidze zdobył 6 bramek. Nie był jednak zadowolony z tego dorobku i choć trener Piotr Stokowiec na niego stawiał, postanowił zmienić otoczenie.

Czy Krzysztof Piątek poradzi sobie w Serie A?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×