Maciej Skorża - bolesny upadek trenera z wyższych sfer

Szymon Mierzyński
Szymon Mierzyński
Po Wiśle przyszedł czas na Legię Warszawa. Tam mistrzostwa Polski Skorża nie wywalczył, dwa razy za to świętował z drużyną Puchar Polski. Te wyniki wciąż pozwalały mu się utrzymywać na szczycie i być szkoleniowcem dostępnym nie dla każdego.

Gdy jednak opuścił Warszawę, postanowił całkowicie zmienić klimat i w drugiej połowie 2012 roku związał się z Ettifaq FC. Życie w Arabii Saudyjskiej było dla niego zderzeniem z zupełnie inną kulturą. - Nie wszędzie można było wejść w krótkich spodniach. Poza tym weekend w tym kraju jest w czwartek i piątek, a więc zupełnie inaczej niż w Europie. Interesująco wyglądała też podróż na mecz do Mekki. Główna droga jest przeznaczona wyłącznie dla muzułmanów, dlatego ja musiałem jechać długim objazdem w samochodzie, a nie autokarze - mówił nam już po powrocie do Polski.

Wielki powrót w Lechu

Właściciel Lecha Poznań, a wcześniej Amiki Wronki Jacek Rutkowski cenił Skorżę od samego początku. Dlatego jasne było, że prędzej czy później zobaczymy go na ławce Kolejorza. Stało się to w sierpniu 2014 roku, gdy w stolicy Wielkopolski zwolniono Mariusza Rumaka.

Efekt był piorunujący. Już w pierwszym niepełnym roku pracy Skorża wywalczył pierwsze od pięciu lat mistrzostwo Polski dla Lecha i wtedy wydawało się, że przed jego drużyną rysują się znakomite perspektywy - z marzeniami o awansie do fazy grupowej Ligi Mistrzów włącznie.

Trudno nawet dziś wytłumaczyć zapaść, do jakiej doszło w następnym sezonie. Poznaniakom udało się wprawdzie wejść do fazy grupowej Ligi Europy, lecz wyniki w ekstraklasie były tak koszmarne, że Skorża stracił kredyt zaufania w zaledwie kilka tygodni. Gdy go zwalniano, drużyna znajdowała się na ostatnim miejscu w tabeli z dorobkiem 5 punktów w 11 spotkaniach.

W tamtym czasie raz jeszcze uwidocznił się poważny problem Skorży. W kryzysowym momencie nie udało mu się zapanować nad szatnią. Nie dotarł do zawodników, bo zbyt mało z nimi rozmawiał. Nadal rządził twardą ręką, chcąc uniknąć sytuacji, jaka spotkała go w Amice, tyle że przesadził w drugą stronę.

Nie bez przyczyny wytworzyła się opinia, że Skorża jest dobrym kapitanem statku na spokojne wody, ale gdy nadchodzą kłopoty, trudno mu znaleźć sposób na odzyskanie równowagi. Przed swoim ostatnim meczem w Kolejorzu - z Cracovią (2:5) - sprawiał wrażenie skrajnie zrezygnowanego i jasne się stało, że ta misja musi się zakończyć.

"Liga będzie ciekawsza" w wersji hard

Kiedyś po jednej z porażek Skorża wypalił na konferencji prasowej, że przynajmniej liga będzie ciekawsza, czym rozbawił dziennikarzy. Potem kilka razy do tego wracano, ale dziś śmiać się już nie ma z czego.

Przed podjęciem pracy w Pogoni Szczecin 45-latek odpoczywał przez ponad rok. Podjął jednak kolejne wyzwanie, choć tym razem zupełnie inne. Po raz pierwszy trafił do klubu spoza czołówki ligi, który nie jest faworytem i niekoniecznie musi się bić o najwyższe cele.

Władze Pogoni wiązały z nim spore nadzieje i choć start sezonu był nieudany, to gdy Portowcy na początku sierpnia rozbili w Pucharze Polski Lecha Poznań 3:0, wydawało się, że wkrótce muszą też "odpalić" w Lotto Ekstraklasie. Nic z tych rzeczy! Dziś Pogoń jest ostatnia w tabeli, ma zatrważające 9 punktów w 14 meczach, a Skorża od poniedziałku znów może się rozglądać za nową pracą.

Teraz przed nim wielka próba. W tym zawodzie wciąż jest bardzo młody, jednak zwiedził kilka klubów z topu i ma zbyt wiele opcji, w których drugi raz wchodziłby do tej samej rzeki. Z kolei na pracy w średniaku mocno się wyłożył, przez co trudno mu będzie o lukratywne oferty.

Tak jak w Grodzisku Wlkp. dziesięć lat temu, Skorża może powiedzieć, że nie zasłużył na kwiaty - tym razem już na poważnie, a nie w żartach.

Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.

Czy kolejnym miejscem pracy Macieja Skorży będzie klub z Lotto Ekstraklasy?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×