Maciej Skorża - bolesny upadek trenera z wyższych sfer

Ma 45 lat i bardzo bogate jak na ten wiek CV. Maciej Skorża pracował w większości czołowych polskich klubów, ale teraz jego kariera stanęła na dużym zakręcie.

Szymon Mierzyński
Szymon Mierzyński
Maciej Skorża PAP / PAP/Marcin Bielecki / Na zdjęciu: Maciej Skorża

W poniedziałek młody szkoleniowiec stracił pracę w Pogoni Szczecin, z którą zebrał zaledwie 9 punktów w 14 meczach i zostawił ją na ostatnim miejscu w tabeli. To może dla niego oznaczać dłuższą przerwę.

Trudne początki w Amice Wronki

Właśnie w Wielkopolsce Skorża rzucił się na głęboką wodę i podjął pierwsze duże wyzwanie. Latem 2004 roku zastąpił skonfliktowanego z piłkarzami Amiki Stefana Majewskiego i objął odmłodzony zespół, by po raz pierwszy spróbować sił w najwyższej klasie rozgrywkowej.

Sukcesu zabrakło. Sezon 2004/2005 ekipa z Wronek zakończyła na 6. miejscu i nie zagrała w pucharach, a to dla władz klubu był wynik dużo poniżej oczekiwań, bo właśnie w europejskich rozgrywkach chcieli promować firmę. W tamtym czasie Amica pod wodzą Skorży była jednak zbyt nieregularna, by myśleć o atakowaniu czołówki. Młody trener pełnił równolegle funkcję asystenta Pawła Janasa w reprezentacji Polski, zatem w każdej przerwie na kadrę wyjeżdżał z Wronek. Regułą w pewnym momencie stało się, że pierwszy mecz wronczan po powrocie do klubu ich opiekuna wyglądał słabo i przynosił rozczarowujący wynik.

W następnej edycji sytuacja wciąż nie była zadowalająca i Skorża postanowił podać się do dymisji, by móc się skupić tylko na reprezentacji.

Szczęśliwy krawat w Groclinie

Następne wyzwanie nadeszło po nieudanym dla Polaków mundialu w Niemczech. W listopadzie 2006 roku bezrobotny wtedy Skorża podjął pracę w Groclinie Grodzisk Wlkp. To był dla niego przełom. Gdy odchodził z Wronek, wiele się mówiło, że na zbyt dużo pozwalał piłkarzom, przez co nie do końca panował nad szatnią. W Grodzisku Wlkp. prowadził zespół twardą ręką, zapracował na szacunek i osiągnął niemałe sukcesy.

W lidze nie udało się wprawdzie oczarować wynikiem, bo przez zbyt dużą liczbę remisów Groclin był dopiero 5. Wywalczył jednak Puchar Polski i Puchar Ekstraklasy, a to już sukcesy, które właściciel klubu Zbigniew Drzymała potrafił docenić.

W decydujących momentach tamtego sezonu Skorża ubierał na mecze zawsze ten sam krawat, bo jak twierdził, był on dla niego wyjątkowo szczęśliwy. To z nim sięgnął po oba puchary.

Praca w Dyskobolii była jednak wyjątkowo krótka i zakończyła się już po sezonie 2006/2007. Skorża skusił się na ofertę Wisły Kraków i odszedł bez wahania, co trudno było zaakceptować Drzymale. Właściciel klubu z Grodziska Wlkp. wiązał z młodym trenerem spore nadzieje, a zamiast tego musiał szukać nowego szkoleniowca.

ZOBACZ WIDEO Bramka El Sharaawy'ego - stadiony świata! Skrót meczu AS Roma - Bologna CF [ZDJĘCIA ELEVEN EXTRA]

Werner Liczka, czyli poprzedni trener Groclinu, mimo zwolnienia za kiepskie wyniki, był żegnany kwiatami podczas konferencji prasowej. Skorża odszedł raczej po cichu w atmosferze dalekiej od uroczystej. - Może sobie nie zasłużyłem na takie pożegnanie - mówił wtedy z uśmiechem na twarzy.

To był też moment przełomowy dla Zbigniewa Drzymały, który właśnie wówczas zdał sobie sprawę, że pewnego pułapu ze swoim klubem nie przeskoczy, a najlepsi piłkarze i trenerzy i tak będą uciekać do dużych miast - gdy tylko otrzymają satysfakcjonujące oferty. Efekt? Już rok później sprzedał drużynę Józefowi Wojciechowskiemu i Groclin zniknął z ekstraklasy na dobre.

Pasmo sukcesów w Wiśle Kraków i Legii Warszawa

Kariera Skorży tymczasem kwitła. Niemal trzyletni pobyt w Wiśle Kraków zaowocował dwoma mistrzostwami Polski i choć ostatni sezon nie był już dla niego udany, a w trakcie rundy wiosennej zastąpił go Henryk Kasperczak, pobyt w Krakowie zbudował markę wciąż młodego szkoleniowca i otworzył mu drzwi do kolejnych dużych wyzwań.

Najbardziej bolesny dla Skorży w okresie pracy w Białej Gwieździe był pamiętny dwumecz z Levadią Tallin w kwalifikacjach Ligi Mistrzów. Krakowianie go przegrali, a trener uderzył się w pierś i przyznał, że popełnił błąd w przygotowaniach, bo szczytową formę zespołu szykował na później. Estończyków Wisła miała wyeliminować z marszu. Przy tej okazji ujawniła się bardzo pozytywna cecha Skorży. Nie miał kłopotów z mówieniem o swoich pomyłkach, a to nie jest w polskiej piłce reguła. Wielu, zwłaszcza starszych szkoleniowców, charakteryzuje się na tyle wysokim ego, że na jakąkolwiek krytykę własnej osoby nie pozwala sobie w ogóle.

Czy kolejnym miejscem pracy Macieja Skorży będzie klub z Lotto Ekstraklasy?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×