Remis nie zadowala ani Legii ani Wisły

Po spotkaniu z Wisłą w Warszawie piłkarze Legii sprawiali wrażenie, jakby wracali z pogrzebu. Remis 1:1 ich nie zadowolił, ale również rywale byli niepocieszeni. Krakowianie zdawali sobie sprawę z tego, że mieli szansę na 3 punkty.

Marek Wawrzynowski
Marek Wawrzynowski
Kiko Ramirez PAP / Kiko Ramirez

- Pierwsza połowa lepsza od drugiej, mamy punkt, walczymy dalej - podsumował króciutko Jacek Magiera , szkoleniowiec Legii Warszawa.

Rywale z Wisły Kraków napsuli jego piłkarzom sporo krwi.

- Trzeba powiedzieć, że zespół Wisły był bardzo dobrze zorganizowany. Wyszli pięcioma pomocnikami, mieliśmy problemy z okazjami, zabrakło nam takiego zachłannego wejścia w pole karne. Druga połowa była dużo lepsza niż pierwsza, ale też remisowa - przyznał Magiera.

Dziennikarze wypomnieli mu, że to kolejny mecz w Warszawie, gdzie Legia ma problem z przeciwnikami. Ostatnio była to Korona Kielce teraz Wisła, a obie te drużyny raczej słabo grają na wyjazdach.

- Oczywiście chcemy zwyciężać w Warszawie, ale mistrzostwo wygrywa się meczami u siebie i na wyjeździe. Mamy trzy punkty straty do lidera, ale przed nami jest jeszcze sześć meczów, więc wszystko może się zdarzyć - skomentował szkoleniowiec.

ZOBACZ WIDEO Kolejna wpadka Milanu! Zobacz skrót meczu FC Crotone - AC Milan [ZDJĘCIA ELEVEN]

- Gonimy i będziemy gonić do końca, aż w końcu wydrzemy to, co chcemy. Takie jest nasze nastawienie i nic się nie zmienia. Ale też musimy zawsze brać pod uwagę, że po drugiej stronie też jest przeciwnik, też ma piłkarzy, często klasowych, reprezentantów Polski - zaznaczył.

Z kolei Miroslav Radović przyznał, że sytuacja staje się trudna, ale z całą pewnością nie beznadziejna.

- Skomplikowaliśmy sobie sami sytuację, ale nie robimy z tego dramatu. Zostało sześć meczów i musimy wszystko wygrać. Jeśli będziemy grali tak jak po tej straconej bramce albo w ogóle w drugiej połowie, to będzie dobrze. Musimy zrobić analizę, bo mamy problem u siebie w Warszawie, ciężko nam się strzela jako pierwszym - powiedział pomocnik, który ostatnie pół godziny grał w ataku za wyjątkowo nieskutecznego Necida. Dziennikarze pytali czy nie przesadza z "holowaniem" piłki. Gra Legii opierała się właściwie o zagrania jego i Vadisa Odjidji-Ofoe.

- Nie zgodzę się, w każdym zespole są tacy zawodnicy, którzy muszą na siebie brać ciężar gry - odparł piłkarz.

Z kolei Michał Kopczyński przyznaje, że kolejna wpadka może być dla Legii zabójcza.

- Na pewno ten remis to dla nas zawód, bo chcieliśmy zdobyć trzy punkty. Tracimy trochę dystansu, ale czy to dużo? I dużo i mało. Kolejna wpadka przy zwycięstwach rywali może być już bardzo kosztowna - mówi pomocnik Legii.

Wiśle niewiele zabrakło, gdyby Legia przegrała kibice mieliby pretensje do Macieja Dąbrowskiego. Obrońca zbiera w tej rundzie bardzo dobre notowania, ale to właśnie po jego faulu arbiter podyktował jedenastkę dla gości.

- Na pewno karny był. Paweł Brożek ustawił się pod faul i tak wyszło. Takie sytuacje się zdarzają. Ważne, że się nie załamaliśmy i zaczęliśmy sobie stwarzać sytuacje - mówi Dąbrowski.

W obozie Wisły Kraków nastroje były różne. Na pewno powody do zadowolenia miał Alan Uryga, który godnie zastąpił kontuzjowanego Arkadiusza Głowackiego na środku obrony.

- Przyjechaliśmy do Warszawy bez presji, bo jeśli ktoś miał coś do stracenia, to była to Legia. Oczywiście my też walczymy o puchary, ale to ich piłkarze mieli świadomość że wszyscy rywale do tytułu wygrali swoje mecze. Ja też, jako ostatni obrońca, nie miałem presji. To mi na pewno pomogło - powiedział Uryga.

Trener gości, Kiko Ramirez, mówi, że lekarze starali się doprowadzić Głowackiego do stanu zezwalającego na grę, ale jego problemy z mięśniami były zbyt poważne. Wiele wskazuje na to, że za tydzień zagra przeciwko Lechii Gdańsk.

- Ocena meczu jest bardzo pozytywna, choć z wyniku nie jestem zadowolony. Włożyliśmy w spotkanie dużo pracy, zagraliśmy poprawnie, jednak trudno być zadowolonym z remisu. Tym bardziej, że przez jakiś czas mieliśmy trzy punkty i potem okazje by wygrać - stwierdził hiszpański szkoleniowiec, który w ocenie krakowskich dziennikarzy odmienił i uporządkował grę Wiślaków.

Doskonale było to widać w Warszawie. Taktyka Hiszpana opłaciła się.

- Lepiej zagraliśmy niż kilka tygodni temu, byliśmy groźniejsi pod bramką, stwarzaliśmy sobie sytuacje. Mieliśmy inny plan niż w poprzednim meczu i to wypaliło. Podcięliśmy Legii skrzydła, zablokowaliśmy Ofoe i Radovicia, ich dwóch zdecydowanie najlepszych piłkarzy, którzy tworzą całą grę - powiedział Paweł Brożek, kapitan gości.

- Strata do czołówki jest już duża, ale teraz gramy z Lechią i musimy wygrać, żeby szansa na puchary się otworzyła. Dzisiejszy wynik jest zasłużony, jednak graliśmy z mistrzem Polski. Obie ekipy prezentowały niezłą piłkę. Oczywiście był strzał Brleka, który mógł dać nam bramkę na 2:0, mogliśmy się w innych sytuacjach inaczej zachować. W meczu z takim rywalem musisz mieć szczęście, a tego trochę brakowało - zaznacza piłkarz.

Czy Wisła ma zespół na puchary?

- Są u nas ludzie doświadczeni, potrafiący grać w piłkę, więc myślę, że w pucharach dalibyśmy sobie radę - stwierdza Brożek.

Czy Wisła Kraków poradziłaby sobie w euopejskich pucharach?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×