Paweł Golański: Rumuni jeszcze mi nie zapłacili

- Moja druga przygoda z Rumunią skończyła się po połowie roku. Dostałem pierwszą pensję, na kolejne pięć nadal czekam. Nie sądzę, bym szybko otrzymał te pieniądze - mówi nam Paweł Golański, były piłkarz między innymi Steauy Bukareszt i Targu Mures.

Mateusz Karoń
Mateusz Karoń
Newspix / Michał Stawowiak
WP SportoweFakty: Nasza piłka na tle rumuńskiej wygląda naprawdę dobrze, zwłaszcza pod kątem organizacyjnym.

Paweł Golański: Zacznijmy od tego, że piłkarsko mamy wyraźną przewagę. W reprezentacji Polski jest kilka indywidualności. Rumuni dysponują też dobrymi graczami z europejskich klubów, ale nie są to przedstawiciele drużyn topowych.

A co z organizacją?

- Pod każdym względem jesteśmy daleko przed nimi. Ich futbol przeżywa kryzys.

To problem finansowy, który wynika ze słabszej gospodarki?

- W latach 2007-10 byłem piłkarzem Steauy Bukareszt i wyglądało to zupełnie inaczej. Od tamtego momentu zmieniło się wiele spraw. Większość klubów była w rękach prywatnych inwestorów, których kłopoty odbiły się na piłce. Teraz większość ma ogromne długi albo całkowicie zniknęła z mapy piłkarskiej.

W 2015 podpisał pan kontrakt z Targu Mures i przeżył szok?

- Jeśli chodzi o życie, nie. Ono jest na dobrym poziomie. Zdziwiła mnie skala problemów finansowych, jakie dotknęły kluby. Druga przygoda trwała pół roku. Kiedy wyjeżdżałem do Rumunii, myślałem że wicemistrz będzie dobrze poukładany. Niektóre sprawy ciągną się do dziś.

ZOBACZ WIDEO Kierunek: Rumunia. Plan: zwycięstwo (źródło TVP)

Płacili tyle, by dało się przeżyć?

- Przelali pierwszą pensję, a przez następne pięć miesięcy żyłem z oszczędności. Niestety, nie wszyscy mieli ten przywilej. Pożyczaliśmy pieniądze młodszym chłopakom, żeby mogli jakoś funkcjonować. Czasami dostaliśmy jakąś premię za mecz, ale nic więcej. Sprawa jest w rumuńskiej federacji piłkarskiej, czekam na rozstrzygnięcie.

Ile czasu może trwać proces?

- Nie wiemy, klub zgłosił wniosek o upadłość. Szczerze powiedziawszy, to nie spodziewam się szybkiego przypływu gotówki stamtąd. Targu zajmuje przedostatnie miejsce w tabeli, więc to też nie sprzyja uregulowaniu zaległości.

Jak reagowała drużyna na taki sposób "płacenia"?

- Często tematem przewodnim szatni było pytanie, kiedy wreszcie przyjdzie przelew. Wszędzie wygląda to podobnie. Każdy chce żyć normalnie, ma rodzinę i inne zobowiązania. W Polsce też się zdarza, że nie ma pensji przez dwa, trzy miesiące. Z Bukaresztu też mam takie doświadczenia.

Spytałem rumuńskiego dziennikarza, które drużyny mają poważne zadłużenie. Odpowiedział, że wszystkie poza Steauą.

- Tylko ona ma poważnego sponsora. Były momenty lepsze i gorsze, ale nie wyglądało to fatalnie. Na przykład Astra Giurgiu zdobyła mistrzostwo, a miała cztery miesiące opóźnienia w wypłatach.

Tamtejsza liga w latach 2007-10 to zupełnie inny świat niż teraz?

- Tak, mieli dwie drużyny w fazie grupowej Ligi Mistrzów i trzy w Lidze Europy. Siłą rzeczy budżety były większe. Wymienilibyśmy sześć, siedem zespołów mocnych finansowo.

Zostało im coś po "tłustym okresie"?

- Steaua miała świetną bazę, trenowaliśmy na obiektach wojska. Niedawno był między nimi konflikt, więc drużynę stamtąd wyrzucono. Z kolei Targu Mures dysponowało dobrym ośrodkiem, posiadającym cztery boiska. Jeżeli chodzi o stadiony, nie mogą się z nami równać. Może dwa są nowe, reszta pamięta jeszcze rządy Nicolae Ceausescu.

Problemy ligi czasami przekładają się na reprezentację. Wnosząc po ostatnich wynikach, coś w tym jest.

- Nie do końca, większość piłkarzy gra poza krajem. Jasne, mieli nieudane mistrzostwa Europy. Przed nimi wierzyli, że wyjdą z grupy i to był cel minimum. Życie pokazało coś innego, na kadrę spadła fala krytyki. Zmiana selekcjonera dała jednak impuls (Anghela Iordanescu zastąpił Christoph Daum - przyp. MK). Teraz grają fajną piłkę, wyglądają lepiej niż we Francji. Dwa remisy i zwycięstwo w eliminacjach do mundialu nie powalają, ale ich styl jest naprawdę dobry.

Mają z nami duże szanse?

- Nie przegrali u siebie ponad trzy lata, więc nie będzie tak łatwo. Na pewno jesteśmy drużyną bardziej jakościową, sposobem gry też ich przewyższamy. Nie wolno pozwolić Rumunom rozgrywać, bo zrobi się trudny mecz. Trzeba narzucić tempo. Jeżeli nie będzie im szło, z każdą minutą powinno być łatwiej. Emocje wezmą górę i rywale zaczną popełniać proste błędy.

Rumuńska piłka kojarzy mi się z agresją i techniką.

- Potrafią grać kombinacyjnie, ponieważ są dobrze wyszkoleni. Nie ma zmiany, jeśli chodzi o charakter. Nie potrafią odpuszczać, ale nie umieją też wytrzymać ciśnienia.

Na stadionie ma być komplet, więc spodziewam się rumuńskiego piekiełka.

- Ten stadion jest fajnie zbudowany, ale każdy z naszych reprezentantów grał już przy żywiołowym dopingu. Jeżeli mecz nie ułoży się po myśli Rumunów, kibice też szybko stracą cierpliwość. Zaczną się gwizdy i buczenie...

Rozmawiał Mateusz Karoń

Czy reprezentacja Rumunii będzie w stanie pokonać Polskę?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×