Łukasz Sierpina - niedawno niechciany, teraz ma swoje pięć minut
Wydawało się, że został już przez wszystkich skreślony. Wytrzymał jednak falę krytyki i w obecnym sezonie pokazuje się z zaskakująco dobrej strony. Łukasz Sierpina jest jedną z wyróżniających się postaci zespołu Marcina Brosza.
Kilka miesięcy temu mógł jedynie pomarzyć o regularnych występach w Ekstraklasie. Jeśli już pojawiał się na boisku, to tylko po to, żeby grać tzw. ogony. Jego zagraniom często towarzyszyły gwizdy. Gdy przedłużył swoją umowę z klubem kibice nie kryli niezadowolenia. Wraz z przyjściem do Kielc Marcina Brosza, Łukasz Sierpina dostał kolejną szansę. Odżył i od kilku tygodni pokazuje, że można mu zaufać.
- Ostatnimi czasy mam problem ze skutecznością, ale wierzę w to, że jak teraz będą miał sytuację to ją wykorzystam i worek bramek się rozwiąże. Jestem zły, że piłka nie chce wpaść do siatki, ale trzeba grać dalej. Ostatnio w treningu skupiamy się na wykończeniu okazji i liczę na to, że przyniesie to rezultat - mówi wychowanek Czarnych Rokitki.
Piłkarz wierzy, że Koronie w końcu uda się wygrać przed własną publicznością. - Nie będzie to łatwe spotkanie. My gramy jednak u siebie, chcemy w końcu dać kibicom okazję do radości. Na tym się skupiamy, nie chcę się rozwodzić nad tym jak zagra Termalica.
Łukasz Sierpina chciałby, żeby złocisto-krwiści stworzyli sobie przynajmniej tyle sytuacji, co w bezbramkowo zremisowanym spotkaniu z Podbeskidziem. Oczywiście w połączeniu z dużo lepszą skutecznością. - Mecz z Podbeskidziem był przełomowy pod tym względem, że zagraliśmy na zero z tyłu i w końcu stworzyliśmy dużo sytuacji. Podejrzewam, że to może być dobry sygnał na mecz z Termalicą i powalczymy w ataku o kilka okazji, a z tyłu zaprezentujemy się tak jak w meczach wyjazdowych.