Brożek jak... Rooney. "Kamień spadł mi z serca"
- Kamień spadł mi z serca. Po każdym meczu bez bramki nie czułem się komfortowo - mówi Paweł Brożek, który w meczu 7. kolejki Ekstraklasy ze Śląskiem Wrocław (4:2) zakończył długą serię bez strzelenia gola.
Brożek przyznaje, że cierpliwie czekał na przełamanie złej passy: - Już w przeszłości miałem takie serie, więc starałem się myśleć pozytywnie. Już nie mam 18 lat, bo wtedy inaczej reagowałem. Teraz natomiast spokojnie pracowałem, dużo nad motoryką, bo jeśli czuję się dobrze fizycznie, to jest forma piłkarska.
Napastnik Wisły opuścił plac gry w 90. minucie, dzięki czemu kibice Wisły mogli mu zgotować owację na stojąco. - Dziękuję trenerowi za ten gest, ale nie wiem, czy ta zmiana nie była przygotowana wcześniej, jeszcze przed drugą bramką - uśmiecha się Brożek.
Przełamanie snajpera cieszy nie tylko jego samego, ale też trenera Kazimierza Moskala i innych wiślaków. - Wszyscy Pawłowi liczyli te minuty bez strzelonej bramki, ale każda seria w końcu ma swój kres. Wiedzieliśmy, że się odblokuje, bo to groźny napastnik. Rooney też miał długą passę bez gola, w środę udało mu się przełamać, więc teraz przyszła pora na Pawła - mówi trener Moskal.- Wiemy, na co stać Pawła i jak ważnym dla nas jest zawodnikiem bez względu na to, czy strzela bramki czy nie. Bramki ze Śląskiem na pewno dodadzą mu pewności siebie, choć moim zdaniem z tym też nie było jakiegoś wielkiego problem - twierdzi Arkadiusz Głowacki, a Radosław Cierzniak dodaje: - Paweł na treningach zdobywa bramkę za bramką i kwestią czasu było, gdy strzeli gola w meczu. To jeden z najlepszych napastników w tej lidze. Naprawdę cieszę się, że się przełamał. Teraz bez wątpienia będzie mu szło już tylko lepiej.