Nie tak wyobrażaliśmy sobie początek sezonu - rozmowa z Michałem Łabędzkim, obrońcą Olimpii Grudziądz

 Redakcja
Redakcja
Macie w zespole kilka nowych twarzy, wielu zawodników też odeszło. Zdążyliście się odpowiednio zgrać, czujecie się pod tym względem gotowi?

- Okienko transferowe się jeszcze nie skończyło. Tutaj osoby odpowiedzialne za transfery cały czas podsyłają jakichś nowych zawodników. Ja jestem zwolennikiem tego, że powinno być to zrobione jeszcze przed sezonem, aby drużyna się zgrywała. Przychodzą nowi koledzy, są traktowani jak wszyscy pozostali. Teraz na pewno będzie im troszeczkę ciężej się wkomponować, ale każdy ma szansę udowodnić wartość na boisku. Może być tak, że zawodnik przyjedzie z dnia na dzień i się wkomponuje, chociaż uważam, że to bardzo trudne. Ci, którzy są w sezonie, w rytmie meczowym, troszeczkę inaczej wyglądają. Ciężko jest tak wejść z marszu. Na razie fajni koledzy doszli i myślę, że dogadujemy się. Będzie jeszcze lepiej, jeśli potwierdzimy to wynikami na boisku. Nie ma nic tak budującego, "robiącego" atmosferę w szatni, jak wyniki. Wiadomo, jeśli tych wyników nie ma, to zaraz robi się nerwowo, zaczynają się dziać jakieś dziwne ruchy, szuka się kozłów ofiarnych, robi się roszady. Potrzebna jest stabilizacja.

Macie już na stadionie sztuczne oświetlenie, można więc powiedzieć, że klub zbliża się do Ekstraklasy. Wy jako piłkarze czujecie presję, żeby podołać również sportowo?

- Fajnie, że światła są założone i mecze są organizowane w wieczornej porze. Na pewno dla zawodników jest to dużo lepsze. Inaczej zawodnik się czuje, inne jest powietrze. Szczególnie w tym okresie, gdzie teraz lato nas bardzo mocno zaskoczyło, bo temperatury były wysokie. Jeśli chodzi o atmosferę, te mecze nie wyglądały jakoś spektakularnie, nasza gra nie powalała. Sezon można podzielić na kilka faz. Jest słabszy okres, jest lepszy. Myślę, że ten okres lepszej gry nadejdzie i będzie to dużo lepiej wyglądać. Na razie najważniejsze są punkty. Ja wolę wygrać mecz po brzydkiej grze, bo dopiszemy sobie trzy punkty, które są bardzo ważne w tabeli. Za tydzień nikt nie będzie pamiętał, w jakim stylu graliśmy, czy było ładnie, czy brzydko. Każdy spojrzy w tabelę i zobaczy na koniec na którym Olimpia jest miejscu. Czy jest presja? Nie wiem, ja mogę mówić za siebie. Nie czuję żadnej presji - czy są światła, czy nie ma świateł. Każdy wychodzi i chce zagrać jak najlepiej. Myślę, że te światła powinny tylko mobilizować do lepszej gry. Otoczka całego meczu wygląda dużo lepiej, bo na pewno przyjemniej się gra w sobotę o godzinie 20 przy światłach, niż o godzinie 12 w niedzielę.

Postawiono wam jakiś konkretny cel na ten sezon? Były rozmowy w tej sprawie?

- Nikt nie deklarował o co gramy. Ja jestem za tym, żeby sezon to pokazał. Można sobie rozmawiać w szatni w swoim gronie, ze chcielibyśmy grać o najwyższe cele i myślę, że w każdej szatni są takie rozmowy. Po pierwszej rundzie można to zweryfikować. Można mocno napompować balon, że gramy o awans, a nieraz, jak życie pokazało, zdarzają się takie sytuacje, że później trzeba się martwić, żeby się utrzymać. Czasami ten, który mniej mówi, a więcej robi może być niespodzianką, czarnym koniem tej ligi. Myślę, że okres deklaracji jest po pierwszej rundzie. Można wiedzieć ile punktów mamy do przodu, ile do tyłu, można sobie powiedzieć śmiało o co gramy. Uważam, że nie jesteśmy jeszcze takim klubem jak Termalica i Zagłębie, które z góry mają przykaz. Są tam po prostu takie budżety, takie kadry zawodnicze, że oni nie mają innego celu jak awans. Przed sezonem jeżeli drużyna spada lub gra w I lidze przy takich nakładach finansowych, od razu jest presja ze strony klubu. Nikt sobie nie wyobraża, żeby po prostu za takie pieniądze grać w I lidze. Takim klubem nie jesteśmy i tak jak mówię - jestem zwolennikiem, żeby nie deklarować za wcześnie czegoś. Zobaczyć na co nas stać, czy jesteśmy mocni, czy słabi, dopiero później składać jakieś deklaracje.

Odpadliście już z Pucharu Polski, choć pewnie mieliście spore nadzieje, bo Lech przyjechał do was w trudnym dla siebie momencie i dość mocno przetrzebionym składzie. Zagrał jednak bardzo dobrze. Dało się zrobić coś więcej w tym spotkaniu?

- Trzy lata temu udało nam się tutaj z Lechem wygrać. Na tę chwilę Lech jest najlepszą drużyną w Polsce, ma świetnych zawodników. Był to bardzo ciężki mecz. Dużo zawodników w kadrze Kolejorza grało w poprzednim meczu tutaj. Wiedzieli jakie konsekwencje ich wtedy spotkały po przegranym spotkaniu. Był to dla nich cios, że przegrali z drużyną I-ligową. Przyjechali na pewno z nastawieniem wygrania tego meczu, bo mieli gdzieś w głowie tamten pojedynek. Jakie Lech może mieć problemy? W lidze brakuje mu punktów, ale ma szeroką kadrę i dobrych zawodników. Praktycznie ma trzydziestu piłkarzy na wyrównanym poziomie i tylko detale decydują kogo trener Maciej Skorża wystawi do pierwszej jedenastki. Pokazali tutaj u nas, że są klasowym zespołem, chociaż my też mieliśmy dużo sytuacji, których nie wykorzystaliśmy. Lepszym zawsze sprzyja szczęście. Wygrali ten mecz 2:0 i nie ma co mówić - grają dalej, my odpadamy z Pucharu Polski.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×