Nie tak wyobrażaliśmy sobie początek sezonu - rozmowa z Michałem Łabędzkim, obrońcą Olimpii Grudziądz

Uczucie niedosytu towarzyszy Michałowi Łabędzkiemu po pierwszych kolejkach sezonu. Defensor Olimpii liczył na zdecydowanie lepszy start.

 Redakcja
Redakcja

W trzech domowych meczach w nowym sezonie zdobyliście tylko cztery punkty. Trudno być chyba zadowolonym?

Michał Łabędzki: Na pewno nie tak wyobrażaliśmy sobie start sezonu. Losowanie było dla nas przychylne, tym bardziej, że pięć pierwszych kolejek gramy u siebie i to w roli jakby gospodarza. Nie ma co mówić, że Bytovia przyjechała tutaj, żeby rozegrać mecz, Chojniczanka także z powodu nie wywiązania się z pewnych zobowiązań, które są na nich nakładane. Czyli praktycznie pięć meczów gramy u siebie. Teoretycznie nie były to jakieś mocne drużyny, ale jak pokazał początek rozgrywek, beniaminek - Rozwój pokonał nas 1:0. Z Bytovią zremisowaliśmy, ze Stomilem teraz wygraliśmy. Każdy liczył na komplet punktów. Na początek ligi nie mieliśmy praktycznie żadnych drużyn z góry tabeli z poprzedniego sezonu. Myślę, że każdy przypisywał sobie trzy punkty, a nie można tego robić przed meczem. Boisko weryfikuje, z kim by się nie grało. Jak pokazał też nasz mecz pucharowy z Rodłem Kwidzyn, do każdego rywala po prostu trzeba się przygotowywać na 110 procent. Nie wolno nikogo lekceważyć, nie wolno podchodzić do spotkania na pół gwizdka - czy się gra z I ligą, zespołem Ekstraklasy, czy VIII ligą. W tamtych drużynach też są zawodnicy, którzy potrafią grać w piłkę. Myślę, że ta liga jest czasem taka, że ambicją i zaangażowaniem można zdziałać więcej niż talentem.
Na ile ważna w kontekście dalszej rywalizacji będzie udana pierwsza faza? Dobrze się czujecie w roli drużyny goniącej, czy jednak najlepiej byłoby zacząć z wysokiego pułapu i uciekać rywalom?

- Sytuacja tak się potoczyła, że nie jesteśmy faworytem. Przed ligą w tych pierwszych pięciu kolejkach myślę, że każdy liczył, że zdobycz punktowa będzie dużo większa. Mecze jednak pokazały, że po dwóch kolejkach to my byliśmy na dnie tabeli, byliśmy drużyną, która musi się wspinać. Myślę z perspektywy doświadczenia, że łatwiej jest być drużyną goniącą, jest to po prostu mniejsza presja. Jeśli jest się na pierwszym, drugim miejscu, z perspektywą na awans, ta presja jest naprawdę dużo większa. Trzeba potrafić sobie z nią radzić, a drużyna broniąca - o ile to nie jest walka o utrzymanie - ma dużo mniejsze ciśnienie.

Jak pan ocenia potencjał Olimpii na tle innych I-ligowców? Gdzie ją pan widzi w tabeli?

- Poprzedni sezon mieliśmy myślę bardzo udany, skończyliśmy na czwartym miejscu. Wywindowaliśmy ten klub na bardzo wysoką lokatę. Niezależnie od wszystkiego, kto awansował, jakie były różne perypetie, to zawiesiliśmy poprzeczkę bardzo wysoko. Było to najwyższe miejsce w historii klubu, co roku robiliśmy progres. Myślę, że przy odrobinie szczęścia moglibyśmy się pokusić o coś więcej. W poprzednich trzech sezonach jeszcze nie byliśmy chyba tak mocną ekipą, żeby awansować. Tak jak pokazały zdobycze punktowe zespołów, które awansowały - to troszeczkę nam brakowało. Myślę jednak, że klub się ciągle rozwija. Jeżeli chodzi o infrastrukturę, postawiono światła, mecze już mają inną otoczkę. Jeśli tak dalej będzie, to widziałbym Olimpię w czubie tabeli I ligi, o ile organizacja pójdzie w parze z jakością na boisku. Po prostu z czysto sportowymi sprawami, czyli wygrywaniem meczów.

Włączycie się do walki o awans? Teraz będzie to łatwiejsze niż rok temu, czy nie? Nie ma już bardzo silnych finansowo i sportowo Termaliki i KGHM Zagłębia...

- Początek pokazał, że nie ma jakiegoś wielkiego faworyta. Każdy gubi punkty, jeszcze nikt nie zdobył kompletu. Faworyci się potykają, a beniaminkowie, skazani przez niektórych na pożarcie, punktują. Tabela jest teraz o tyle wyrównana, że jeden mecz może wywindować do czołówki. Z kolei jedno przegrane spotkanie i możesz być na dole. Dlatego myślę, że tutaj każdy z każdym może wygrać. Nie wierzę jednak w to, że ta liga będzie tak wyglądała przez cały sezon i będzie taki ścisk. Na pewno ktoś w końcu zaskoczy, a ktoś uplasuje się w dole tabeli. Teoretycznie ten sezon mógłby być łatwiejszy do awansu niż poprzedni. Nie ma już potentatów. Bełchatów spadł, osłabił się, Zawisza spadł i też nie jest najmocniejszym klubem - jak pokazał początek. Może się to jednak zmienić bardzo szybko, wystarczy, że ktoś wygra dwie, trzy kolejki pod rząd.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×