Piłkarze Korony zgodni: Wina spada na całą drużynę

- Wydawało mi się, że do pierwszej bramki graliśmy dobrze. Później trochę nam brakowało - mówił po porażce 0:3 z Cracovią Radek Dejmek. W Kielcach chcą jak najszybciej zapomnieć o tym niepowodzeniu.

Sebastian Najman
Sebastian Najman
Po remisie na stadionie w Poznaniu zawodnicy Korony uwierzyli, że potrafią rywalizować z najmocniejszymi zespołami Ekstraklasy. Nic więc dziwnego, że do spotkania z Cracovią podchodzili z optymizmem. To jednak nie oni zbierali pochwały po końcowym gwizdku. - Cracovia grała na wyjeździe i było widać, że nastawili się na to co lubią, czyli grę z kontry. Bardzo szybko po naszych stratach przenosili piłkę na naszą połowę i grali do przodu. Byliśmy na to uczulania, ale nie ustrzegliśmy się błędów, po których straciliśmy bramki - ocenił Kamil Sylwestrzak.
Nieźle dysponowana w ostatnim czasie formacja obronna kielczan, tym razem nie zaliczyła najlepszego występu. Brak agresywnego odbioru, błędy w ustawieniu. To wszystko zostało wykorzystane przez zabójczo skutecznych rywali. Zdecydowanie najwięcej koroniarzom można zarzucić przy trafieniu Bartosza Kapustki, który po przebiegnięciu kilkudziesięciu metrów oddał piękny strzał z dystansu. - Wina spada na całą drużynę. Nie pomogliśmy w tym meczu bramkarzowi. Powinniśmy zachować się zdecydowanie lepiej w tych sytuacjach - stwierdził z kolei Radek Dejmek.

Czy wpływ na tak słabą postawę zespołu mogła mieć absencja kapitana Piotra Malarczyka? - Nie wiem czy to miało wpływ. Wydawało mi się, że do pierwszej bramki graliśmy dobrze. Później trochę nam brakowało. Może to, że Siergiej zszedł z boiska zadecydowało, ale nie możemy patrzeć tylko na to. Jesteśmy zespołem i musimy dawać radę wtedy, gdy ktoś wypadnie - kontynuował Czech.

W podobnym tonie na ten temat wypowiedział się "Małpa". - Na pewno szkoda, że Piotrek nie zagrał, bo jakby nie patrzeć ta obrona w meczu z Lechem funkcjonowała bardzo dobrze. Uważam jednak, że Krzysiek Kiercz zagrał poprawny mecz, nie popełnił żadnego błędu. Straciliśmy trzy bramki i nie stało się to dlatego, że nie było "Malara" tylko straciliśmy je my.

Podopieczni Marcina Brosza żałowali porażki tym bardziej, że Cracovia nie zaprezentowała tak naprawdę wybitnego futbolu. Goście byli po prostu bardziej konkretni. - Czekali na nasz błąd i potrafili to wykorzystać. Wychodzili do kontrataku i każde takie wyjście było bardzo groźne. Trafili trzy bramki, my nie trafiliśmy niczego - powiedział na koniec Dejmek.

Cracovia rośnie w siłę. Cetnarski: Nie możemy się zachłysnąć

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×