Niezniszczalny Mateusz Cetnarski - przeszedł gehennę, został bohaterem

Mateusz Cetnarski w październiku stoczył bój o życie, a gdy wygrał tę walkę, Robert Podoliński odstawił go na boczny tor. W sobotę 27-letni pomocnik Pasów z przytupem wrócił do T-Mobile Ekstraklasy.

Maciej Kmita
Maciej Kmita

Mateusz Cetnarski trafił do Cracovii na samym początku letniego okna transferowego jeszcze za sprawą byłego dyrektora sportowego krakowskiego klubu Piotra Burlikowskiego. Dwukrotny reprezentant Polski przyszedł do Pasów z Widzewa Łódź, z którym w minionym sezonie spadł z T-ME, ale on sam rozegrał w Łodzi jedną najlepszą rundę od lat - w 16 występach zdobył cztery bramki i zaliczył dwie asysty.

W Pasach z miejsca zdecydował się na grę z "10", którą przejął po Saidim Ntibazonkizie. - Czemu "10"? Z przyzwyczajenia. To nie ciężar, a po prostu fajny numer - uśmiechał się w czasie prezentacji.
27-latek zaczął sezon w wyjściowym składzie Cracovii, ale trener Robert Podoliński szybko stracił do niego cierpliwość i Cetnarski albo wchodził na boisko z ławki, albo był ściągany z niego już po godzinie gry. Jesienią dał się zapamiętać jedynie z asysty przy golu Miroslava Covilo, który dał Pasom prestiżowe zwycięstwo z Wisłą.

Problem z ustabilizowaniem formy czy wywalczeniem miejsca w "11" Cracovii były jednak niczym wobec tego, co wydarzyło się w dwa tygodnie po 188. derbach Krakowa. W połowie października Cetnarski wylądował w szpitalu z ostrym zapaleniem spojenia łonowego i przez dwa kolejne był przykuty do szpitalnego łóżka. Pod opiekę lekarzy trafił dopiero za drugim podejściem!

- Miałem 39 stopni gorączki, a ból był nie do wytrzymania. Karetka przywiozła mnie do szpitala, ale nie zostałem, ponieważ nie kwalifikowałem się do przyjęcia i odesłano mnie do domu. Dopiero trzy dni później wróciłem z jeszcze wyższą gorączką i dopiero wtedy zorientowano się, że to poważna sprawa. Nie mogłem chodzić, przez dwa tygodnie leżałem w szpitalu w bezruchu. To zapalenie było tak silne, że lekarze mówili, że to bardzo rzadkie - mówił Cetnarski SportoweFakty.pl w styczniu.
Samo zapalenie spojenia łonowego nie było jednak najpoważniejszym problemem gracza Pasów. U Cetnarskiego wystąpiły poważne powikłania i gra zaczęła toczyć się nie tyle o powrót do zdrowia, co w ogóle o jego życie. W tych okolicznościach powrót do uprawiania piłki nożnej zszedł na dalszy plan. Uszanujmy jednak to, że o tym 27-latek nie chce opowiadać. Chętnie mówi za to o tym, jak na własnej skórze przekonał się, że kontakty z NFZ nie należą do najprzyjemniejszych: - Są dramatyczne... Nie chciałbym wracać do tego. To był bardzo ciężki okres. Podróż karetką, czas oczekiwania na przyjęcie - nie wierzyłem, że to się dzieje naprawdę. Rozmawiałem o tym z prezesem i trenerem - wszyscy wiedzą, jak było. Muszę jednak powiedzieć, że już podczas samego pobytu w szpitalu opiekę miałem perfekcyjną i tutaj muszę podziękować pani doktor i pani ordynator, że szybko z tego wyszedłem. Ale samo przyjęcie do szpitala i załatwienie sprawy - dramatyczne.

1 stycznia Cetnarski zaliczył symboliczny występ w Treningu Noworocznym i zaczął przygotowania wraz z zespołem, ale na zgrupowanie do Turcji się nie załapał. W tym czasie trenował na pełnych obrotach z IV-ligowymi rezerwami i występował w ich sparingach. W trakcie rundy wiosennej trener Podoliński kurtuazyjnie chwalił formę pomocnika, ale choć ten był już gotowy do gry, tylko raz znalazł się w kadrze meczowej Pasów. Tajemnicą poliszynela jest jednak to, że o jego absencji nie decydowała wyłącznie forma sportowa, a sympatia, a raczej jej brak u trenera. W identycznej sytuacji byli zresztą DeleuŁukasz Zejdler i Dariusz Zjawiński.

Zobacz "przewrotkę" Mateusza Cetnarskiego:

Cetnarski podtrzymywał formę, grając w Cracovii II, którą poprowadził do awansu do III ligi. W siedmiu występach 27-latek zdobył dla rezerw osiem bramek - raz wpisał się na listę strzelców efektowną przewrotką - i zanotował też parę asyst. Nic nie wskazywało jednak na to, że jego sytuacja w Pasach ulegnie zmianie, ale nowe otwarcie nastąpiło, gdy Roberta Podolińskiego, u którego był już skreślony, zastąpił Jacek Zieliński.

- Przeszedł gehennę, ale wszędzie gdzie był, pełnił rolę rozgrywającego. To ciekawy piłkarz, któremu trzeba się przyjrzeć - mówił nowy opiekun Pasów i z miejsca przywrócił Cetnarskiego do kadry meczowej. Spotkanie z Zawiszą Bydgoszcz pomocnik obejrzał jeszcze z ławki, ale w kolejnym meczu z PGE GKS Bełchatów dostał kilkuminutową szansę, a przed tygodniem trener Zieliński wpuścił go do gry na kwadrans.

Wreszcie w sobotnim meczu 32. kolejki T-ME z Górnikiem Łęczna (3:0) Cetnarski znów znalazł się w "11". Dla byłego gracza Śląska Wrocław był to pierwszy występ od pierwszej minuty od 20 września minionego roku - czekał na to 238 dni. "Cetnar" z przytupem wrócił do T-Mobile Ekstraklasy, bo dwukrotnie trafił do siatki beniaminka, dając Pasom spokojne prowadzenie. To jego pierwszy dublet od 26 sierpnia 2012 roku, gdy jeszcze w barwach Śląska zdobył dwa gole w spotkaniu z Koroną Kielce.

- Ja nie wymyśliłem "Cetnara", bo to wiadomo od dawna, że to dobry piłkarz. Dochodził do siebie po ciężkiej chorobie, którą przeszedł w zimie i przyglądałem mu się na treningach, czekając na sygnał, że jest gotowy. Uznaliśmy, że to się stało i cieszę się, że pokazał, iż warto było na niego postawić - mówi trener Zieliński.

Dariusz Dziekanowski o błędach młodości:
Źródło: sport.wp.pl
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×