Barry Douglas coraz większym zagrożeniem dla rywali Lecha. "Koledzy już znają moje zagrania"
Barry Douglas notuje coraz lepsze liczby. W starciu ze Śląskiem miał na koncie dwie asysty - jedną z gry, drugą po rzucie wolnym. Współpraca z kolegami układa się Szkotowi coraz bardziej komfortowo.
Szymon Mierzyński
- Przy stałych fragmentach czujemy się pewni siebie, ja również. Jeśli chodzi o moje rzuty wolne, to trenuję je od wczesnych lat, a wielokrotnie też zostawałem po zajęciach, by jeszcze bardziej doskonalić ten element. Koledzy z zespołu wiedzą czego się po mnie spodziewać, mają też orientację, gdzie mniej więcej spadnie piłka po moich dośrodkowaniach. Mi również jest nieco łatwiej, mając w polu karnym takich egzekutorów jak Marcin Kamiński czy Paulus Arajuuri - powiedział Barry Douglas.Ostatnio Szkot zaliczył dwie asysty. Czy taki wkład w wynik jest dla niego równie cenny jak gole? - Strzelec to ważniejsza postać, gdyż to on podwyższa rezultat. Dla mnie jednak równie istotne jest podanie. Drużyna zna mnie z tej umiejętności. Poza tym każdy wie, że futbol to sport zespołowy, a nie indywidualny.
Szkot jest aktualnie w dość niewygodnej sytuacji. Ma na koncie siedem żółtych kartek w T-Mobile Ekstraklasie, a ósma wyeliminuje go z gry na jedną kolejkę. Jeśli obejrzy ją w środę, to nie zagra w 31. serii z Legią. - Staram się w ogóle o tym nie myśleć. Gdybym przez całe spotkanie skupiał się tylko na unikaniu żółtej kartki, to naraziłbym się na popełnienie jakiegoś błędu - stwierdził.
Znamy arbitra finału Pucharu Polski, w T-Mobile Ekstraklasie nie sędziował zbyt często