Łukasz Zwoliński: To był mecz jak o mistrzostwo Polski

Pogoń Szczecin zdobyła w sobotę komplet punktów i znacznie zbliżyła się do gry w grupie mistrzowskiej. - To było dla nas najważniejsze spotkanie w sezonie - tłumaczy Łukasz Zwoliński.

Grzegorz Lemański
Grzegorz Lemański
Jeszcze na początku kwietnia nikt w Szczecinie nie wierzył, że Pogoń jest w stanie powalczyć o miejsce w górnej ósemce. Pogrążony w kryzysie zespół przegrywał mecz za meczem, a styl prezentowany na boisku pozostawiał wiele do życzenia. Odmiana nastąpiła wraz ze zmianą trenera i przyjściem Czesława Michniewicza. Portowcy w dwóch meczach zdobyli sześć punktów i mogli z nadzieją patrzeć w górę tabeli. Warunek awansu do grupy mistrzowskiej był jeden - wygrana z Górnikiem Zabrze.
- Dla każdego w zespole sobotni pojedynek był najważniejszym w tym sezonie. Wychodząc na boisko czułem się, jakbym grał decydujące spotkanie o mistrzostwo Polski. Zwycięstwa w dwóch poprzednich meczach nic by nam nie dały, gdybyśmy oddali Górnikowi chociaż punkt - opowiadał napastnik Pogoni, Łukasz Zwoliński. Wysoka stawka pojedynku wyraźnie sparaliżowała Portowców, którzy w pierwszej połowie nie potrafili znaleźć sposobu, by przedostać się pod bramkę rywala. Dużo pewniej w ofensywie radzili sobie natomiast goście, którzy kilkukrotnie gościli pod bramką strzeżoną przez Radosława Janukiewicza. W końcowych sekundach meczu niespodziewanie do siatki trafili jednak szczecinianie. Piłkę w pole karne zagrał Rafał Murawski, a do bramki wepchnął ją Adam Frączczak.

- To musiało rywala bardzo mocno zaboleć. Nikt nie lubi dostawać bramek do szatni. My natomiast dostaliśmy wiatru w żagle. Dużo łatwiej wychodzi się na drugą połowę z korzystnym rezultatem. Trener przestrzegał nas jednak, żebyśmy nie stracili koncentracji - opowiada Zwoliński.

Słowa Czesława Michniewicza podziałały mobilizująco na młodego napastnika, który potrzebował zaledwie kwadransa, by wpisać się na listę strzelców. Dla 22-letniego zawodnika było to czwarte trafienie w ostatnich trzech meczach i dziesiąte w obecnym sezonie. Bardziej niż bramka w pamięci kibiców zapisała się jednak nietypowa cieszynka. Grający w masce ochronnej Zwoliński zza bandy reklamowej wyjął bowiem czarną pelerynę i biegał po boisku w stroju Zorro. Za takie zachowanie otrzymał owację od kibiców oraz ustne upomnienie od arbitra, Bartosza Frankowskiego.

- Po meczu z Jagiellonią dostałem pelerynę w prezencie. Stwierdziłem więc, że głupio byłoby jej nie wykorzystać. Położyłem ją więc za bramką z nadzieją, że będę mógł się w niej pokazać - wyjaśniał Zwoliński.

Kibice Pogoni mają nadzieję, że ich napastnik będzie miał powody do świętowania również w środę, kiedy Portowcy zmierzą się w Warszawie z Legią. W przypadku zwycięstwa podopieczni Czesława Michniewicza nie będą się bowiem musieli oglądać na rezultaty innych spotkań i bez problemu awansują do grupy mistrzowskiej. W przypadku porażki do osiągnięcia wymarzonego celu konieczne będą korzystne wyniki z spotkaniach Podbeskidzia, Górnika lub Lechii.

- Mamy świadomość, że czeka nas trudna przeprawa. Legia potrzebuje punktów, żeby zachować pozycję lidera i z Lechem grać na własnym boisku. My jednak jedziemy do Warszawy z jednym celem - wygrać. Marzeniem każdego z nas jest grać na takich stadionach jak w Warszawie, z silnym rywalem i o dużą stawkę - zapowiada Łukasz Zwoliński.

Czy Łukasz Zwoliński zostanie królem strzelców Ekstraklasy?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×