Tomasz Lisowski: Wiedzieliśmy, że dyskusje z arbitrem nie mają sensu

Obrońca Widzewa Łódź żałuje niewykorzystanych szans w pierwszej połowie meczu z Chojniczanką, ale wierzy, że wywalczone w dramatycznych okolicznościach zwycięstwo pomoże w utrzymaniu w I lidze.

Marcin Olczyk
Marcin Olczyk
Łodzianie pokonali w sobotę w Byczynie, po bardzo emocjonującej końcówce, 1:0 Chojniczankę Chojnice. Gospodarze zwycięską bramkę zdobyli dopiero w 89. minucie spotkania, choć już wcześniej, zwłaszcza w pierwszej połowie, mieli kilka dogodnych okazji, by otworzyć wynik. Niezwykle cenne trzy punkty przedłużają nadzieje ostatniego w tabeli Widzewa na utrzymanie w lidze, ale sytuacja klubu wciąż jest zła - strata do bezpiecznego miejsca wynosi bowiem dziesięć punktów.
- Szkoda, że w pierwszej połowie nic nie wpadło. Wtedy szybciej mecz ułożyłby się po naszej myśli i na pewno grałoby się nam łatwiej. Tak się jednak nie stało. Musieliśmy konsekwentnie dążyć do bramki i cieszymy się bardzo, że udało się ją w końcu strzelić - przyznał jeden z aktywniejszych w tym spotkaniu widzewiaków Tomasz Lisowski. - Musimy w każdym meczu walczyć o zwycięstwo. Do rozegrania nadal dużo spotkań, dlatego ciągle wierzymy w to utrzymanie - dodał boczny obrońca.
Tomasz Lisowski mecz z Chojniczanką może zaliczyć do udanych Tomasz Lisowski mecz z Chojniczanką może zaliczyć do udanych
Choć piłkarze Widzewa zwycięską bramkę zdobyli tuż przed upływem regulaminowego czasu gry, mało brakowało, a przyjezdni w doliczonym czasie gry odebraliby im zwycięstwo. Rzutu karnego po faulu Bartłomieja Kasprzaka nie wykorzystał jednak Paweł Zawistowski. - Na gorąco ciężko było powiedzieć czy był karny, czy nie. Wydaje mi się, że jakiś tam kontakt był, ale też głowa była chyba za nisko. Sędzia podjął taką decyzję, a nie inną. Duże gratulacje dla naszego bramkarza, bo takimi meczami możemy się utrzymać w pierwszej lidze - przyznał 30-letni zawodnik, chwaląc skuteczną interwencję Macieja Krakowiaka. Łodzianie przez cały mecz mieli sporo zastrzeżeń do pracy rozjemcy tego spotkania. Starali się jednak trzymać nerwy na wodzy, by jeszcze bardziej nie utrudnić sobie zadania. - Rozmawialiśmy na temat tego sędziego przed meczem. Wiemy jakim jest arbitrem i zdawaliśmy sobie sprawę, że nie ma sensu do niego "latać", bo nic w ten sposób nie wskóramy. Dlatego skoncentrowaliśmy się na tym, co mamy robić, a nie na sędziowaniu, bo decyzji żadnej i tak byśmy nie zmienili - zaznaczył przytomnie były piłkarz między innymi Korony Kielce i Pogoni Szczecin.

Po zwycięskim spotkaniu z Chojniczanką Lisowski długo rozmawiał z fanami Widzewa, którzy dzielnie dopingowali swój zespół w oddalonej od Łodzi o godzinę drogi Byczynie, gdzie wiosną czerwono-biało-czerwoni rozgrywają swoje mecze domowe. - Kibice to nasz dwunasty zawodnik. W każdym meczu liczymy na ich pomoc, bo każde spotkanie jest dla nas ciężkie. Kolejne czeka nas już w piątek na gorącym terenie w Płocku. Pytałem kibiców czy jadą nam pomóc. Odpowiedzieli, że tak. Miejmy nadzieję, że rozegramy tam fajne spotkanie i przywieziemy ze sobą trzy punkty - stwierdził defensor.

Wojciech Stawowy: Dość już lekcji i wniosków

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×