Górnik Łęczna złapał zadyszkę

Beniaminek T-Mobile Ekstraklasy wiosną odniósł tylko dwa zwycięstwa i ugrzązł w dolnej połowie tabeli. Od ostatniej wygranej zielono-czarnych minął już ponad miesiąc.

Paweł Patyra
Paweł Patyra
Podopieczni Jurija Szatałowa dwa mecze z rzędu rozegrali na własnym stadionie, ale nie wykorzystali okazji do przełamania. Oba te starcia zremisowali. Podział punktów z wiceliderem ujmy Górnikowi Łęczna nie przynosi, lecz Lech Poznań nie zachwycił i gospodarze mogli pokusić się o niespodziankę. - Chcieliśmy pokazać się z dobrej strony, wszyscy walczyliśmy. Punkt jest punktem i już nic nie możemy zrobić. Walczymy dalej - przyznaje Fiodor Cernych.
Zielono-czarni objęli prowadzenie w 21. minucie, jednakże nie utrzymali go do przerwy. W doliczonym czasie gry Zaur Sadajew wyrównał po wrzutce z rzutu rożnego. - Może zabrakło nam koncentracji? Może myśleliśmy, że już schodzimy na przerwę? - zastanawia się Litwin. - Szkoda tej straconej bramki, bo jakbyśmy do przerwy dotrzymali na zero z tyłu, to w drugiej połowie też nie stracilibyśmy bramki - ocenia Tomasz Nowak.

Górnik przetrwał napór Kolejorza i mógł przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Najlepszą okazję do zdobycia bramki zmarnował Cernych, który wiosną wciąż pozostaje bez gola. - Już nie wiem, co robić... Pracuję nad tym na treningach, ale w meczach nie wychodzi. Coś muszę poprawić... Mam sytuacje, ale nie mogę strzelić - bezradnie rozkłada ręce reprezentant Litwy.
Jurij Szatałow: Pierwszy raz widziałem, że kibice wygwizdali sędziego

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×