Adam Marciniak: Była krytyka - jest czas na pochwały
- Trzeba dokręcić śrubę i pójść za ciosem - mówi po zwycięstwie z Lechią Gdańsk (3:2) obrońca Cracovii Adam Marciniak. Pasy jako pierwsze w 2015 roku znalazły sposób na biało-zielonych.
Ze względu na to, że Cracovia w bieżącym sezonie grała tylko w ustawieniu z trzema środkowymi obrońcami, Marciniak nie mógł występować na swojej koronnej pozycji lewego defensora. Zamiast tego grał na środku obrony, na lewym wahadle lub jako defensywny pomocnik. W meczu z Lechią Pasy zagrały systemem z czterema obrońcami, a grający na lewej stronie defensywy Marciniak był jednym z najlepszych zawodników na placu. Tym samym w dobrym stylu wrócił do "11" Cracovii, w której stracił miejsce po pucharowej wpadce z Błękitnymi Stargard Szczeciński.
Marciniak zagrał tak dobrze, że nawet trener Robert Podoliński wyróżnił go z imienia i nazwiska. - To był najlepszy występ Adama, odkąd ja jestem w Cracovii - przyznał opiekun Pasów, który wcześniej nie szczędził krytyki swoim podopiecznym.
- Krytyka jest zawsze potrzebna, kiedy jest uzasadniona, a nie oszukujmy się - w ostatnich tygodniach zagrałem parę słabych spotkań i ta krytyka była potrzebna zarówno ze strony kibiców, jak i trenera. Cieszę się, że trener mi zaufał i dał mi kolejną szansę - mówi Marciniak i dodaje: - Taka jest specyfika zawodu piłkarza, że kiedy gramy słabo, to kibice, trenerzy i pracodawcy mają prawo do tego, by krytykować, a praca jest dobrze wykonana, to jest czas na pochwały.Dzięki zwycięstwu z Lechią Cracovia odskoczyła na trzy punkty od strefy spadkowej i zajmującego 15. miejsce Ruchu Chorzów, z którym zmierzy się już w najbliższy piątek. Z kolei do 8. pozycji w tabeli Pasy tracą tylko cztery "oczka", więc wciąż mają realną szansę na załapanie się do grupy mistrzowskiej.
- Spokojnie z tą kalkulacją. W pierwszej kolejności myślimy o spotkaniu z Ruchem i tylko o nim. Życie nie raz pokazało, że snucie dalekosiężnych planów nie ma sensu - puentuje Marciniak.