Tak Polacy podbijali "Zieloną Wyspę". Jednego chcieli zrobić Irlandczykiem

Michał Fabian
Michał Fabian
Dwa razy - w 2010 i 2011 r. - ekipa Blue Magic grała o złoto mistrzostw Irlandii (w tym kraju mistrza wyłaniano w systemie turniejowym - eliminacje i finały). I dwa razy na jej drodze stawała drużyna złożona z Brazylijczyków - Sporting Fingal, przemianowana następnie na E.I.D. Opeldus zadbał o wzmocnienia, zadzwonił po byłych kolegów z Cleareksu Chorzów, reprezentantów Polski. - Na pierwszy z turniejów finałowych ściągnąłem świętej pamięci Krzysia Jasińskiego (znany futsalowiec kilka miesięcy później zginął w wypadku - przyp. red.), a na kolejny Adama Krygera. Jednak Brazylijczycy okazywali się minimalnie lepsi w obu finałach - dodaje nasz rozmówca. Blue Magic przegrywał 2:4 i 2:3, dwukrotnie sięgając po srebrny medal.
Piłkarze Blue Magic po zdobyciu wicemistrzostwa Irlandii. Artur Opeldus trzeci z lewej. Fot. Archiwum Artura Opeldusa Piłkarze Blue Magic po zdobyciu wicemistrzostwa Irlandii. Artur Opeldus trzeci z lewej. Fot. Archiwum Artura Opeldusa
"Zagraj w naszej kadrze"

Pochodzącemu z Rudy Śląskiej zawodnikowi w rozgrywkach halowych na "Zielonej Wyspie" wiodło się tak dobrze, że w pewnym momencie dostał ciekawą propozycję. Miał zostać reprezentantem Irlandii.

- Gdy przyjechałem do tego kraju, futsal dopiero raczkował. To my, Polacy, staraliśmy się go wyciągnąć do góry. Działacze irlandzkiej federacji piłkarskiej chcieli, bym zagrał w ich kadrze. Nie potrafili jednak tego prawnie przeskoczyć. By dostać obywatelstwo, trzeba było tam mieszkać przez pięć lat. Nie spełniałem wtedy tego warunku. W końcu temat upadł - relacjonuje 36-letni Opeldus, który przyznaje, że był skłonny przyjąć ofertę Irlandczyków.

- Nie myśleliśmy wtedy z żoną o powrocie do Polski. Dostaliśmy nawet kredyt na dom w Irlandii, już było bardzo blisko, żeby podjąć decyzję, że zostaniemy tam na stałe. A jednak w ostatniej chwili zmieniliśmy zdanie. Wiadomo... Tu mamy całą rodzinę. Jak urodził się drugi syn, podjęliśmy decyzję, że wracamy - tłumaczy piłkarz. Mieszkał z rodziną w Dublinie od 2007 do 2012 r.

Z drukarni na trening

Opeldusowi z pobytu na Wyspach Brytyjskich pozostało wiele wspomnień i wielu przyjaciół. Dobrze się z miejscowymi dogadywał. - Pracowałem z samymi Irlandczykami. Grałem także na dużym boisku, również z samymi Irlandczykami - mówi. Bo oprócz futsalowych St. Patrick's Athletic i Blue Magic Dublin Opeldus ma w CV także trzy futbolowe zespoły: Verona FC Blanchardstown, Shangan Athletic i Ballymun United. W tym ostatnim wiodło mu się najlepiej.

- Obdarzyli mnie dużym zaufaniem. W Ballymun zostałem kapitanem drużyny. Prowadziłem także zajęcia z grupami dziecięcymi i młodzieżowymi. Gdy ogłosiłem, że wracam do Polski, urządzili mi pożegnanie. Na zakończenie zostałem wybrany najlepszym zawodnikiem ligi. To było wspaniałe podziękowanie. Nie zarabiałem w tym klubie pieniędzy, z dziećmi pracowałem charytatywnie. Klub za to załatwił mi pracę. Gdyby nie piłka, szybko wróciłbym do Polski - przyznaje nasz rozmówca, który w Irlandii pracował m.in. w dwóch drukarniach. Początkowo miał problem, by pogodzić to z treningami, później zamieniał się dyżurami i dwa razy w tygodniu stawiał się na zajęciach.

Ballymun United był zespołem z trzeciej klasy rozgrywkowej w Irlandii. Nawet w tych najwyższych dywizjach w Irlandii o "kokosy" jest ciężko. - Druga liga i praktycznie większa część ekstraklasy to drużyny półamatorskie. Piłkarze dostają pieniądze, ale chodzą do pracy. Za moich czasów tylko 4-5 zespołów z ekstraklasy było w pełni zawodowych - podkreśla Opeldus.

W Polsce "Opel" wciąż jest czynnym piłkarzem. Po powrocie z Irlandii grał w Polonii Poraj, a niedawno zasilił szeregi IV-ligowego Gwarka Tarnowskie Góry. Zadebiutował w nim 21 marca (1:0 na wyjeździe z Fortuną Gliwice). W najbliższy weekend miałby naprawdę duży problem... Na szczęście los mu sprzyja.

Kierowniczka się zgodziła, a rywal... wycofał

Otóż Opeldus w piątek wybiera się, razem z jednym z synów, do Dublina. Odwiedzi znajomych, powspominają stare czasy, a w niedzielny wieczór będą kibicować na Aviva Stadium reprezentacji Polski w meczu o punkty eliminacji ME 2016. Udało mu się załatwić wolne i w klubie, i w pracy. - Dopiero od tygodnia pracuję w katowickich wodociągach. Na szczęście pani kierownik dowiedziała się, że mam kupione bilety i zrobiła wszystko, żebym mógł polecieć do Dublina. A w Gwarku też nie będzie problemu. Wycofała się z ligi Pilica Koniecpol, z którą mieliśmy teraz zagrać. Gdyby było inaczej, do Irlandii poleciałbym dopiero po sobotnim spotkaniu ligowym - tłumaczy.

Weekend w Irlandii będzie pełen wrażeń. Nie może oczywiście zabraknąć grania. - Zabieram buty, bo w sobotę odbędzie się mecz organizowany przez polską ambasadę: kibice Polski na kibiców Irlandii. Ma być sporo fanów. Naszą drużynę - "Polskie Orły" - poprowadzi trener Krzysztof Wolak (w Polsce pracował m.in. w GKS-ie Bełchatów, Polonii Bytom czy Ruchu Radzionków - przyp. red.), którego kiedyś ściągnąłem do Irlandii. Został tam do dziś. Jestem po słowie z Wojtkiem Korzanem, który grał ze mną w St. Patrick's i Blue Magic. Dużo mi pomógł, to on zabrał mnie na pierwszy trening w Irlandii. Teraz powiedział, że nie odpuści. W sobotę muszę spać u niego, pewnie napijemy się dobrej whisky. To będzie ciekawy weekend połączony z piłką, ze sportem. Z tym, co kochamy najbardziej - uśmiecha się zawodnik z Rudy Śląskiej.

Jeden mecz Irlandia - Polska już zaliczył. W 2008 r., jeszcze za kadencji Leo Beenhakkera, Biało-Czerwoni zwyciężyli w Dublinie 3:2. - Pozakładałem się z kolegami Irlandczykami i udało mi się parę euro zarobić. Atmosfera była niesamowita, my podwójnie wymalowani - na jednym policzku flaga Irlandii, na drugim Polski, "połączone" szaliki - wspomina Opeldus, który tym razem założy już tylko polskie barwy.

Zaznacza jednak na koniec: - Jestem patriotą, pójdę na niedzielny mecz na biało-czerwono, ale w sercu zawsze będę miał zielony kolor i "Zieloną Wyspę". Irlandia to moja druga ojczyzna, która mi wiele pomogła - kończy mistrz i niedoszły reprezentant tego kraju.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×