50. rocznica niezwykłego meczu. Sędzia dwa razy rzucał monetą

24 marca 1965 r. Liverpool i FC Koeln walczyli o półfinał Pucharu Europy. W dodatkowym, trzecim meczu - po dogrywce - padł remis. Arbiter sięgnął po przedmiot, który miał wyłonić zwycięzcę, ale...

Michał Fabian
Michał Fabian

W Anglii o tym spotkaniu opowiadają z wypiekami na twarzy. W Niemczech mówią o jednej z najbardziej gorzkich porażek w europejskich pucharach. 24 marca mija 50 lat od niesamowitego zakończenia rywalizacji Liverpoolu i 1.FC Koeln w ćwierćfinale Pucharu Europy Mistrzów Krajowych (obecnie Liga Mistrzów) edycji 1964/65.

W pierwszy meczu w Kolonii padł bezbramkowy remis. Rewanż na Anfield Road w pierwszym terminie (3 marca) się nie odbył. Ponad 50 tysięcy było już na trybunach, gdy rozpętała się śnieżyca. Sędzia długo się wahał, w końcu odwołał potyczkę. Udało się ją rozegrać dwa tygodnie później, ale znów nie padła żadna bramka (fenomenalnie grał bramkarz FC Koeln Anton Schumacher).
Obecnie zarządzony zostałby konkurs jedenastek i po kilku minutach poznalibyśmy półfinalistę. Wtedy jednak przepisy były inne. Wyznaczono trzeci mecz na neutralnym terenie - w Rotterdamie.

Drużyny w końcu zaczęły strzelać bramki. Liverpool prowadził 2:0 po golach St. Johna i Hunta. Do tego poważnej kontuzji doznał jeden z rywali. Jak się później okazało, Wolfgang Weber złamał kość strzałkową. Kontynuował jednak grę. - Nie można było robić zmian - zauważył.

FC Koeln jeszcze w I połowie (Thielen) strzelił bramkę kontaktową. W przerwie koledzy namawiali Webera, by zacisnął zęby i się nie poddawał. - W szatni dostałem zastrzyk. By sprawdzić, czy mogę grać dalej, zeskoczyłem ze stołu do masażu. Wytrzymałem - wspominał po latach. - Dopingowało nas 20 tysięcy kibiców z Kolonii. Nie chciałem zawieść ich i mojego zespołu - dodał. Przez prawie 100 minut kuśtykał po murawie.

Ten problem zmobilizował jednak Niemców. Po zmianie stron Loehr doprowadził do remisu. W regulaminowym czasie gry znów nie udało się wyłonić zwycięzcy. Nie pomogła także dogrywka. Wreszcie, po 300 minutach rywalizacji, sędzia z Belgii sięgnął po monetę.

Robert Schaut zaprosił do siebie kapitanów: Rona Yeatsa z "The Reds" i Hansa Sturma z FC Koeln. W Polsce padłoby hasło "orzeł czy reszka", po angielsku była to komenda "heads or tails".

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×