Święta Wojna: bramki bez siatek, bijatyka pod siedzibą SS, wspólne piwo

W sobotni wieczór piłkarski Kraków znów wstrzyma oddech. Nie tylko Kraków, ale cała piłkarska Polska. Przecież spotkanie Wisły z Cracovią to dla naszego futbolu odpowiednik np. meczu Celtic-Rangers.

Marek Bobakowski
Marek Bobakowski

W sobotni wieczór piłkarski Kraków znów wstrzyma oddech. Nie tylko Kraków, ale cała piłkarska Polska. Przecież spotkanie Wisły z Cracovią to dla naszego futbolu odpowiednik Gran Derbi, rywalizacji Interu z AC Milan czy derby Glasgow (Celtic vs Rangers). Sportowe święto, niezwykłe emocje i bogata historia.

20 września 1908 roku na krakowskich Błoniach spotkało się 22 piłkarzy, ustawiono dwie bramki bez siatek, a wokół linii bocznej stawiło się kilkuset kibiców. To pierwszy oficjalnie odnotowany przez dziennikarzy mecz derbowy w tym mieście. I właśnie od tego dnia oficjalnie notuje się historię meczów Wisły i Cracovii. Choć to niemal pewne, że piłkarze rywalizowali już wcześniej. Przecież oba kluby powstały w 1906 roku.
- Właśnie w tym roku organizowaliśmy turniej z udziałem 16 zespołów. Wygrali turniej biało-czerwoni przed Cracovią, czerwonymi i Wisłą. W tymże samym roku biało-czerwoni połączyli się z Cracovią, zaś czerwoni z Wisłą. Nie ulega dla mnie wątpliwości, że także w 1907 roku graliśmy z Wisłą, ale wtedy prasa pracowała na zupełnie innych zasadach, dokumentacja nie była rzeczą najważniejszą. Dlatego nie ma możliwości odnalezienia opisanych źródeł tych spotkań. Pamiętajmy, że nie mieliśmy wtedy jeszcze państwowości polskiej, a austriackim zaborcom wcale nie zależało na rozwoju sportu w Galicji - pisał były piłkarz Cracovii, dr. Józef Lustgarten.

Święta Wojna
Najstarsze derby w Polsce mają swoją specjalną nazwę - "Święta Wojna". Określenie w okresie międzywojennym wymyślił obrońca Cracovii - Ludwik Gintel, który przed meczem z Wisłą krzyknął do kolegów: - No to chodźmy panowie na tę świętą wojnę.

Z pewnością nie spodziewał się, że to określenie przejdzie do historii i wpisze się na stałe do piłkarskiego języka. Tak się spodobało nie tylko piłkarzom, ale przede wszystkim kibicom, że używają tego określenia do dzisiaj. I pewnie używać będą do końca świata.

Warto wspomnieć jeszcze jedną wypowiedź. Tym razem autorstwa legendy Wisły -Henryka Reymana. W maju 1925 roku po I połowie "Biała gwiazda" przegrywała aż 1:5. Reyman poprosił w szatni o ciszę i powiedział: Nikt nie wymaga od was samych zwycięstw, czasem i przegrać przychodzi. Ale każdy ma prawo żądać od was ambitnej i nieustępliwej walki. Nie dopuście tego, aby ludzie uznali was za niegodnych podania ręki.

Zapadła cisza. Piłkarza bez słowa wrócili na murawę i... Mecz zakończył się remisem 5:5.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×