Kibice Sandecji nie chcą Grzeszczyka, a trener nie wyobraża sobie bez niego drużyny
W meczu z Arką Gdynia grał, jak z nut. Mimo to z trybun znów usłyszał wyzwiska. Kibice nie mogą zapomnieć wpadki pomocnika i chcą, żeby odszedł. W jego obronie stanął trener Piotr Stach.
Krzysztof Niedzielan
Łukasz Grzeszczyk jest na cenzurowanym od maja, kiedy po golu strzelonym Termalice Bruk-Bet Nieciecza na stadionie Sandecji pokazał "elkę", czyli znak Legii Warszawa. Kibice obu klubów mają na pieńku. Od tego momentu nie ma łatwego życia. Kiedy do Nowego Sącza przyjechał w zeszłym sezonie GKS Tychy, na jednym z sektorów można było zobaczyć transparent z napisem: "11.05.2014, kontrakt z Łukaszem Grzeszczykiem wygasł". Zawodnik został też zwyzywany przez trybuny. Potrafił przyznać się do błędu, co również wyraził na łamach naszego portalu. - Bardzo przepraszam wszystkich, którzy poczuli się urażeni - powiedział wtedy.
Łukasz Grzeszczyk strzela bramkę na 3:1 w starciu z Arką Gdynia, fot. Jarosław Para, sandecja.com.pl
Sam zawodnik cieszy się z pokrzepiających słów płynących z ust szkoleniowca, a do sytuacji z niedzielnego meczu podchodzi z dystansem. - Każdy ma prawo do swojego zdania i może je wyrażać jak chce. Ja za swoje zachowanie przeprosiłem i zrobiłem to, co obiecałem w ramach zadośćuczynienia. Moim celem jest pomagać drużynie w zdobywaniu jak największej liczby punktów - podkreślił.
Wiadomo, że Sandecja chce zatrzymać jednego ze swoich najlepszych piłkarzy, który nie wyklucza pozostania w Nowym Sączu. - Rozmawiałem już z prezesem, ale też z trenerem. Ustaliliśmy, że decyzja zapadnie nie później, jak na koniec okresu roztrenowania - wyjaśnił Łukasz Grzeszczyk. Biało-czarni wybiorą się na urlopy po 12 grudnia.
Na wieści z Nowego Sącza czekają też inne pierwszoligowe kluby, które widziałyby 27-letniego pomocnika w swoich szeregach. Z naszych informacji wynika, że pojawiła się jedna konkretna oferta.