Marcin Sasal: Znowu płaczemy, ale jesteśmy sami sobie winni

Na zapleczu Ekstraklasy dojdzie do spotkania dwóch zespołów, które w tym sezonie odniosły najmniej zwycięstw u siebie. Dziesiąty w tabeli Dolcan podejmie Widzew Łódź.

Konrad Kaźmierczak
Konrad Kaźmierczak
Dla fanów drużyny z Mazowsza trudno wymarzyć sobie lepszego przeciwnika na przełamanie niż ostatni w tabeli zespół z Łodzi. Widzewiacy to w końcu zdecydowanie najsłabszy zespół w pierwszoligowych rozgrywkach, któremu widmo spadku zagląda coraz głębiej w oczy.
Z kolei podopieczni Marcina Sasala to zespół jedyny w swoim rodzaju. Ekipa z Ząbek na własnym terenie jest w tym sezonie niepokonana, ale z drugiej strony ma na koncie zaledwie jedno zwycięstwo. Mecze rozgrywane na Dolcan Arenie najczęściej kończyły się podziałem punktów - w ten sposób zakończyło się aż 8 ligowych potyczek.

Ząbkowianie najczęściej nie potrafią dowieźć korzystnego rezultatu do końcowego gwizdka, ponieważ bardzo często tracą bramki w ostatnim kwadransie gry. - Chyba sprzyjało Arce szczęście, skoro potrafiła przechylić szalę zwycięstwa na własną korzyść. Z przebiegu gry uważam, że mogliśmy pokusić się o remis. Mam pretensje do zespołu, ponieważ znowu straciliśmy bramkę w kuriozalnych sytuacjach. Znowu płaczemy, ale jesteśmy sami sobie temu winni - grzmiał po ostatnim spotkaniu trener Sasal.

44-letni szkoleniowiec nie potrafi jednoznacznie wskazać przyczyny słabszej gry ząbkowskiego zespołu w końcówkach. - Mam do tego dorobić jakąś ideologię? Mogę wbiec na boisko i chyba to zrobię jak tak dalej to będzie wyglądać. Nic innego w tej chwili nie potrafię wymyślić - tłumaczył niedawno w rozmowie z dziennikarzem SportoweFakty.pl opiekun Dolcanu.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×