Krystian Nowak: Każdy oddał swoje serducho w pełni

Po ośmiu porażkach z rzędu, Widzew Łódź znów zapunktował. Czerwono-biało-czerwoni zremisowali przed własną publicznością z GKS Katowice 1:1, a na listę strzelców wpisał się Damian Warchoł.

Bartosz Tarnowski
Bartosz Tarnowski
- Walczyliśmy o trzy punkty, co było widać od początku spotkania. Głupio stracona bramka nie podcięła nam skrzydeł, bo zaczęliśmy potem grać i zdobyliśmy wyrównującego gola. W drugiej połowie było widać, że nam bardzo zależy i że chcemy wygrać to spotkanie. Niemal cały czas siedzieliśmy na połowie przeciwnika. Nie wiem, ile dokładnie było wrzutek w pole karne, lecz wydaje mi się, że było ich koło piętnastu, a rywale nie mogli wyjść spod własnego pola karnego. Nie strzeliliśmy drugiego gola, dzięki któremu ostatnie spotkanie na tym stadionie byłoby o wiele lepsze. Tego wymagali od nas kibice i na pewno szkoda, że tak się stało. Ale było widać w naszej grze progres, a także duże zaangażowanie i wolę walki. Każdy z nas chciał zdobyć komplet punktów - przyznał po sobotnim spotkaniu Krystian Nowak, defensor Widzewa Łódź.
Czerwono-biało-czerwoni przystąpili do meczu z katowiczanami najmłodszym składem w tym sezonie, którego średnia wieku wynosiła nieco ponad 20 lat. - Na pewno było widać, że gramy młodym składem, a wszyscy zawodnicy mieli dużą ochotę do gry i pokazywali swoją ambicję. Był to młody skład, to każdy oddawał swoje serducho w pełni. Brak doświadczenia każdy chciał nadrobić swoją ambicję i zaangażowaniem, co było widać. Nikt nie odstawiał nogi i nie bał się robić wślizgów. Do pełni szczęścia zabrakło nam tylko bramki - powiedział 20-letni Nowak.

Sporo kontrowersji wywołała sytuacja z końcówki spotkania, a konkretniej z piątej minuty doliczonego czasu gry. Wówczas znajdujący się na czystej pozycji w polu karnym Marcin Kozłowski został sfaulowany, lecz sędzia - mimo interwencji całej drużyny, sztabu szkoleniowego i konsultacji z asystentem - nie zdecydował się na podyktowanie "jedenastki". - Od tyłu było widać, że Marcin wyszedł na pozycję do strzału i przeciwnik podciął mu nogę. Było widać, że nie może oddać strzału i to był pretekst ku temu, aby sędzia odgwizdał rzut karny. Wiadomo, że to była końcówka i bardzo nam zależało na zwycięstwie, a taka sytuacja dałaby nam szansę na zwycięstwo - mówił widzewiak.

Widzew Łódź rozegra tym roku jeszcze jedno ligowe spotkania, które będzie ostatnim meczem Rafał Pawlak w roli szkoleniowca czterokrotnych mistrzów Polski. W przyszły weekend widzewiacy zmierzą się na wyjeździe z Dolcanem Ząbki. - Na każdy mecz wychodzimy z planem, żeby zwyciężyć. W ostatnim czasie to nam się jednak nie udaje. Ale mecz z GKS pokazał, że możemy dobrze grać i mieć sytuacje. Także na pewno wyjdziemy w Ząbkach z nastawieniem, żeby zwyciężyć i poprawić nasz bilans punktowy - zakończył.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×