Gwiazdy od kuchni: Luis Suarez

Ziemowit Ochapski
Ziemowit Ochapski
Gdy Suarez trafił do Groningen, holenderski klub rywalizował nie tylko w krajowych rozgrywkach, lecz również w Pucharze UEFA. Ekipa trenera Jansa pożegnała się jednak ze zmaganiami już w pierwszej rundzie, wyeliminowana przez Partizan Belgrad. W kampanii 2006/07 "El Pistolero" wystąpił łącznie w 37 spotkaniach teamu ze stadionu Euroborg, zdobywając w nich 15 goli. Przeprowadzka do Holandii okazała się dla Luisa także przepustką do drużyny narodowej. Klub nie chciał zwalniać napastnika na mecze eliminacyjne do mundialu U-20 w 2007 roku i zawodnik mógł zagrać jedynie w turnieju finałowym, w którym strzelił 2 gole w 4 meczach. Młodzieżowa ekipa Charruas została wyeliminowana przez USA w 1/16 finału. 8 lutego 2007 "Bandyta" zadebiutował natomiast w "dorosłej" kadrze. Jego drużyna pokonała Kolumbię 3:1, lecz on w osiemdziesiątej piątej minucie opuścił murawę po otrzymaniu drugiej żółtej kartki za dyskusje z arbitrem.

W ostatnich miesiącach głośno było o dyscyplinarnych wybrykach Luisa Suareza, ale jakby przyjrzeć się sprawie bliżej, Urugwajczyk miał problemy z utrzymaniem nerwów na wodzy od początku swojej kariery. Incydent z uderzeniem sędziego to potwierdza, a czerwony kartonik w debiutanckim spotkaniu w reprezentacji narodowej nie był pierwszym wybrykiem "El Pistolero" w 2007 roku. W samym styczniu piłkarz w barwach Groningen obejrzał trzy żółte kartki oraz jedno "czerwo".

Ekipa z północy Holandii w sezonie 2006/07 nie ugrała zbyt wiele, plasując się na ósmym miejscu w tabeli Eredivisie oraz żegnając się z krajowym pucharem już w trzeciej rundzie. Napastnik jednak z biegiem czasu przy pomocy Bruno Silvy zaaklimatyzował się w nowym miejscu i świetnie rozumiał się na murawie z Erikiem Nevlandem. - Na początku było naprawdę ciężko - wspomina. - W tamtym czasie nie potrafiłem się porozumiewać ani po holendersku, ani po angielsku, więc miałem ogromne problemy z komunikacją. Musiałem też przyzwyczaić się do tamtejszego stylu gry i w tym celu grałem w rezerwach. Zawsze jednak miałem w głowie myśl, że się nie poddam i w końcu będę miał okazje do wykazania się. Skupiałem się na pracy oraz walce. Ciężko było mi uwierzyć w to, że występuję w pierwszoligowym, holenderskim klubie. Kiedy spoglądałem w przeszłość i myślałem o moich przyjaciołach z dzieciństwa i o tych wszystkich obskurnych ulicach oraz boiskach w Montevideo, czułem dumę z tego, co udało mi się osiągnąć.

Choć Luisowi z biegiem czasu zaczęło podobać się w Groningen, występy w europejskim kopciuszku nie stanowiły szczytu jego ambicji. Suarez przecież od dziecka marzył o zdobywaniu goli dla jakiegoś topowego klubu. Talent pokroju "El Pistolero" nie jest w stanie umknąć czujnym skautom, więc do biura włodarzy FC Groningen wkrótce zapukali przedstawiciele Ajaksu Amsterdam i zaproponowali za zawodnika trzy i pół miliona euro. Szefowie zielono-białych nie zamierzali jednak pozbywać się zdolnego napastnika za grosze, więc ofertę triumfatora Ligi Mistrzów z 1995 roku zwyczajnie wyśmiali. Luis jak tylko usłyszał o możliwości przenosin na Amsterdam Arena, chciał zrobić wszystko, żeby transfer stał się faktem. Sprawa trafiła nawet do komitetu arbitrażowego ligi holenderskiej, lecz werdykt okazał się negatywny dla zawodnika i jego przyszłość zależała tylko i wyłącznie od władz FC Groningen. Szefostwo Ajaksu zwietrzyło swoją szansę w konflikcie zawodnika z klubem i zgłosiło się z kolejną ofertą, tym razem opiewającą na siedem i pół miliona euro. Dla sztabu zielono-białych bramkostrzelny napastnik wart był o wiele więcej, jednak szybko zdano sobie sprawę z tego, że z niewolnika nie ma pracownika i zdecydowano się podpisać stosowne dokumenty.

- Suarezowi na początku było bardzo trudno - opowiada, Ron Jans, były trener FC Groningen. - Nie był tu szczęśliwy i miał problemy z adaptacją. Po prostu chciał grać, a musiał występować w rezerwach. Był bardzo niecierpliwy i ciężko mu było przyzwyczaić się do tutejszych sędziów. Miał również lekką nadwagę i trochę czasu zajęło mu dojście do odpowiedniej formy fizycznej. Ale kiedy już wkroczył na właściwe tory, był prawdopodobnie najlepszym zawodnikiem z jakim miałem okazję pracować. To urodzony zwycięzca, który nie znosi przegrywać i dlatego czasem przekracza pewne granice. Pamiętam, że podczas jednego ze spotkań zdjąłem go z boiska i był tym tak niepocieszony, że nawet nie uścisnął mi dłoni, tylko od razu udał się w kierunku szatni. To mnie rozwścieczyło. Padał deszcz i rzuciłem w niego swoim parasolem.

Erik Nevland, partner "El Pistolero" z ataku holenderskiego kopciuszka, tak natomiast wspomina czas gry u boku słynnego Urugwajczyka: - Klub zapłacił naprawdę dużą kasę za zupełnie nieznanego piłkarza. On nie mówił ani po angielsku, ani po holendersku, więc musieliśmy porozumiewać się na migi. Miał niesamowitą zdolność wywalczania rzutów wolnych oraz karnych - wystarczyło, że ktoś go dotknął, a on już leżał. Tak się jednak gra. Na początku miał małe problemy, ale gdy się zaaklimatyzował, prezentował fantastyczny futbol. Wszyscy wiedzieli, że ma talent, lecz pierwsze kroki były naprawdę ciężkie. Groningen to małe, rolnicze miasto. Jest tu całkiem przyjemnie, ale nie ma zbyt wielu ciekawych rzeczy do roboty i trudno stąd gdziekolwiek się przemieścić. Luis miał dobry kontakt z hiszpańską częścią drużyny, a jego dziewczyna pojawiła się obok niego bardzo szybko. Wszędzie jej było pełno.

Liczący niewiele ponad osiemset tysięcy mieszkańców wielokulturowy Amsterdam przy metropoliach takich jak Londyn, Berlin czy Madryt nie jest może gigantem, lecz w porównaniu do zamkniętego Groningen stanowi zupełnie inny świat. To konstytucyjna stolica Holandii oraz główny ośrodek finansowo-handlowy tego państwa. W mieście znajdują się główne siedziby koncernów ABN Amro, ING Group, Ahold, Delta Lloyd Group czy Philips, wielka stocznia, fabryka Forda, filia IBM, browary Heinekena oraz fabryka samolotów Fokker. Rocznie Amsterdam odwiedzają aż cztery miliony turystów, którzy chętnie wybierają się na ponad pięćdziesięciotysięczny stadion przy Arena Boulevard 29, gdzie można podziwiać grę piłkarzy słynnego Ajaksu - wielokrotnego mistrza kraju i czterokrotnego zdobywcy Pucharu Europy.

Czerwono-białych barw w przeszłości bronili tacy piłkarze jak Johan Cruyff, Marco van Basten czy Dennis Bergkamp. W kampanii 2006/07 Ajax zdobył wicemistrzostwo Holandii, a urugwajski napastnik miał być jednym z ogniw, które pomogą ekipie z Amsterdamu wrócić na tron. Udało się to jednak dopiero "korespondencyjnie" w sezonie 2010/11, kiedy to Suarez spędził w holenderskiej ekipie zaledwie połowę rozgrywek, przenosząc się zimą do angielskiego Liverpoolu. Choć drużyna czerwono-białych z Urugwajczykiem w składzie często zawodziła, "Bandyta" w każdych kolejnych zmaganiach czynił znaczne postępy. W sezonie 2009/10 sięgnął ze swoim teamem po krajowy puchar, zdobywając przy okazji koronę króla strzelców Eredivisie (35 goli w 33 meczach) oraz nagrodę piłkarza roku w Holandii. Trafiał jak z automatu - w ligowym debiucie przeciwko De Garaafschap zanotował gola oraz trzy asysty, a we wrześniu 2009 roku zaaplikował cztery bramki ekipie VVV Venlo.

- Poza boiskiem Luis to bardzo dobrze zorganizowany facet, co nie jest częste w przypadku zawodników z Ameryki Południowej - komplementuje Suareza Herman Pinkster, menadżer Ajaksu. - Jeśli umawiasz się z nim na piętnastą, on przyjdzie dokładnie o piętnastej. To bardzo punktualny człowiek. Podczas przygody w Amsterdamie "El Pistolero" zalegalizował również związek ze swoją ukochaną Sofią. Ceremonia miała miejsce w Montevideo. - To była gigantyczna impreza - dodaje Pinkster. - Zaczęło się od kolacji, a potem tańcowanie aż do śniadania. Nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Sofia jest dla niego szalenie ważna. To chyba jedyna osoba, która potrafi go trochę utemperować.

Jadąc w 2010 roku na mundial do Republiki Południowej Afryki, Suarez był obok Diego Forlana prawdopodobnie najbardziej znanym piłkarzem reprezentacji Urugwaju. Charruas przez niektórych ekspertów nieśmiało nazywani byli czarnym koniem turnieju, lecz nikt nie spodziewał się, że ekipa pod wodzą Oscara Tabareza zajmie ostatecznie nielubiane przez sportowców, ale i tak bardzo dobre czwarte miejsce. "El Pistolero" strzelił jednego gola Meksykowi w fazie grupowej i dwie bramki Korei Południowej w jednej ósmej finału, lecz najważniejsze okazało się jego... zagranie ręką w ćwierćfinale przeciwko Ghanie. Urugwajczyk w czasie dogrywki nieprzepisowo zablokował na linii bramkowej uderzenie Dominica Adiyiaha, za co otrzymał czerwoną kartkę, a następnie został wykluczony do końca turnieju. Manewr ten uchronił jednak jego drużynę przed porażką i umożliwił jej późniejsze zwycięstwo w konkursie jedenastek. Postawa Suareza podzieliła fanów futbolu na dwa obozy - jedni uważali go za bohatera, który poświęcił się dla dobra drużyny, a drudzy twierdzili, iż zachował się bardzo niesportowo, a zawieszenie do końca imprezy to zbyt łagodna kara za takie przewinienie. - Ręka Boga teraz należy do mnie - chełpił się po meczu z Ghaną Luis, nawiązując do słynnego zagrania Diego Maradony. - Moja ręka jest prawdziwą ręką Boga. To najlepsza interwencja tego turnieju. Czasami na treningach wcielam się w rolę bramkarza i teraz to przyniosło efekt. Po prostu nie miałem innego wyjścia. Kiedy przestrzelili karnego, pomyślałem: "to cud, że jeszcze nie odpadliśmy z tego turnieju". - Szkoda, że Luis nie zagra w półfinale, ale popisał się kapitalną interwencją - komplementował swojego kolegę Diego Forlan. - Nie strzelił gola, ale od utraty jednego nas uchronił. Dostał "czerwo", lecz uratował nam mecz.

Suarez to zawodnik, w którym drzemią zwierzęce instynkty. Uderzenie sędziego w młodości jest tego znakomitym przykładem, a 20 listopada 2010 roku w starciu na Amsterdam Arenie pomiędzy Ajaksem a PSV Eindhoven tylko to udowodnił, gryząc w obojczyk Otmana Bakkala po krótkiej kłótni i przepychance. Arbiter nie ukarał zawodnika nawet żółtym kartonikiem, lecz klub nałożył na niego później karę dwóch spotkań zawieszenia. Sprawą zajęła się wkrótce Holenderska Federacja Piłkarska, która wydłużyła sankcję do siedmiu meczów. Piłkarz szybko przeprosił publicznie za swoje zachowanie, ale swoje i tak musiał pauzować. - Przed incydentem z ugryzieniem Luis był prowokowany przez zawodników PSV - tłumaczy wybryk Urugwajczyka Herman Pinkster. - Tuż po meczu lepiej było w ogóle nic nie mówić. Spojrzałem mu w oczy i powiedziałem: "jutro sobie porozmawiamy". No i tak właśnie zrobiliśmy.

"El Pistolero" na początku swojej przygody z Ajaksem występował na pozycji skrzydłowego, pełniąc rolę pomocnika Klaas-Jana Huntelaara. Dopiero po przenosinach Holendra do Realu Madryt zaczął grać pierwsze skrzypce w ataku czerwono-białych. "Napadziora" z krwi i kości uczynił z niego Martin Jol, który na początku kampanii 2009/10 przejął drużynę od Marco van Bastena. - Luis zawsze był znakomitym zawodnikiem - mówi trener. - To jeden z najwspanialszych wykańczaczy akcji. - Suarez ciągle miał również problemy z sędziami - dodaje Leander Schaerlaeckens, dziennikarz "World Soccer". - Kibice wybrali go najbardziej irytującym zawodnikiem Eredivisie, bo często nurkował, wywracał się i kłócił się z arbitrami.
Luis Suarez Luis Suarez
Syn Sandry i Rodolfo nie dokończył sezonu 2010/11 w koszulce Ajaksu z numerem "16", przenosząc się w styczniu 2011 roku do Liverpoolu za równowartość dwudziestu sześciu i pół miliona euro. W międzyczasie na świat przyszła jego córeczka Delfina, która szybko stała się oczkiem w głowie rodziców. - Przed każdym meczem Sofia do mnie dzwoni, daje do słuchawki małą, a ja całuję ją przez telefon - opowiada "El Pistolero", który prywatnie jest bardzo spokojnym człowiekiem. - Kiedy wychodzimy gdzieś z żoną, staramy się wracać jak najszybciej, bo tęsknimy za naszą dziewczynką. Ta mała istota wlewa mnóstwo radości do naszego życia.
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×