Białą Gwiazdę nawiedziły demony z przeszłości

Ostatnia minuta derbów Krakowa, dośrodkowanie ze stałego fragmentu gry, "główka" i stracony gol - kibiców i piłkarzy Wisły Kraków w niedzielę przy Kałuży 1 nawiedziły demony z przeszłości.

Maciej Kmita
Maciej Kmita
W ostatniej minucie doliczonego czasu gry 188. derbów Krakowa Cracovia wywalczyła rzut karny. Spod chorągiewki w pole karne Wisły piłkę posłał Mateusz Cetnarski, a tam Miroslav Covilo głową skierował ją do siatki Białej Gwiazdy. Po uznaniu gola sędzia Paweł Raczkowski nawet nie wznawiał gry od środka, tylko od razu odgwizdał koniec spotkania.
Kibice Wisły nie pierwszy raz w ostatnich latach musieli leczyć kaca po straceniu gola w ostatniej akcji derbów. Dokładnie taki sam scenariusz miały rozegrane 11 maja 2010 roku na Suchych Stawach 181. derby Krakowa. W 93. minucie spotkania Cracovia wywalczyła rzut wolny przed polem karnym Wisły, Aleksandr Suworow dośrodkował w pole karne Białej Gwiazdy, a tam Mariusz Jop posłał głową piłkę do własnej bramki, doprowadzając do remisu 1:1. Podobnie jak teraz Paweł Raczkowski, tak wtedy sędzia Dawid Piasecki tuż po golu zarządził koniec zawodów.

Choć tamta bramka miała większy ciężar gatunkowy, bo na ostatniej prostej pozbawiła Wisłę mistrzostwa Polski, a Cracovii zapewniła utrzymanie w ekstraklasie, to nie będzie nadużyciem stwierdzenie, że Białą Gwiazdę nawiedziły demony z przeszłości.

- Zupełnie tej sytuacji sprzed lat nie pamiętałem - mówi Arkadiusz Głowacki, który obok Rafała Boguskiego i Pawła Brożka jest jedynym zawodnikiem Wisły pamiętającym tamte nieszczęśliwe derby w Nowej Hucie. - Fakt jest taki, że ciężko powiedzieć cokolwiek pozytywnego. Jeśli dowieźlibyśmy 0:0, to byłby to cenny punkt, ale zrobiliśmy za mało. To Cracovia była nastawiona na walkę, a my chcieliśmy rozgrywać piłkarski mecz. Nie udało się nam to. Cracovia była agresywna i chcieliśmy się temu przeciwstawić. To był mecz na 0:0, no ale niestety... - dodaje "Głowa".
Michał Buchalik z piłką w bramce Wisły po strzale Miroslava Covilo Michał Buchalik z piłką w bramce Wisły po strzale Miroslava Covilo
Przed 181. derbami Krakowa Wisła była liderem ekstraklasy z jednym punktem przewagi nad Lechem Poznań. Legendarny samobój Jopa pozwolił Kolejorzowi przeskoczyć Wisłę i sięgnąć po mistrzostwo kraju, a beneficjentem tamtego wyniku był grający dziś przy Reymonta 22 Semir Stilić.

- Pamiętam, że właśnie tak było. Wtedy się cieszyłem, a teraz? Nawet nie wiem, co powiedzieć. Nie jestem w stanie opisać tego, co czuję - mówi Bośniak. - Pozwoliliśmy Cracovii na narzucenie stylu, który będzie jej pasował, czyli walkę. Nie mogliśmy uspokoić gry i dlatego tak wyszło. Ponieśliśmy trzy porażki w bardzo ważnych meczach. Taka jest piłka, takie jest życie - musimy się podnieść. Przed nami jeszcze wiele spotkań do końca sezonu - kończy Stilić.

Franciszek Smuda: Chyba byli pijani...

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×