W Nowym Sączu sypnęło rzutami karnymi
Aż 4 strzały z jedenastego metra zobaczyli kibice oglądający mecz Sandecji z GKS-em Tychy. Trzykrotnie do karnych podchodzili gospodarze, ale musieli zadowolić się tylko remisem.
Pomocnik Sandecji znów uderzył charakterystyczną podcinką, ale tym razem golkiper gości wyszedł obronną ręką. - Najpierw chciałem rzucić się w prawą stronę, ale kiedy Matej brał rozbieg pomyślałem, że poczekam do końca i zobaczę co zrobi. Cieszę się z dobrej decyzji. Jesteśmy kolegami, znamy się już parę lat. On przechytrzył mnie w pierwszej połowie, a ja odpłaciłem się przy drugim strzale - powiedział Marek Igaz.
Zanim Słowak złapał piłkę, na boisku zrobiło się małe zamieszanie. Ochotę na uderzenie miał Fabian Fałowski, ale zapędy 21-letniego napastnika zostały ostudzone. - Fabian chciał uderzać, ale z ławki krzyczeli że to ja mam być wykonawcą jedenastki. Nie miałem z tym żadnego problemu. Poszedłem, uderzyłem, ale nie trafiłem. Niestety, takie jest życie. Gdybym strzelił, moglibyśmy świętować. Trudno było by w to uwierzyć, jeśli trafiłbym dwa karne w stylu Panenki. Pozostaje podnieść głowę do góry i w następnym meczu odrobić to w Gdyni - skwitował Nather. Jak się okazało, chętnych do strzelenia tego rzutu karnego było więcej. W tym gronie był także Senegalczyk Cheikh Niane.