Sebastian Szałachowski: Doping nas niósł

Po raz pierwszy od lat trybuny stadionu w Łęcznej zapełniły się niemal w siedemdziesięciu procentach. Górnik nie zawiódł kibiców i zremisował z Wisłą Kraków 1:1.

Paweł Patyra
Paweł Patyra
Ze względu na nikłe zainteresowanie meczami w ostatnich sezonach dla publiczności była otwarta tylko jedna trybuna kryta oraz trybuna za bramką, którą zajmowali fani prowadzący doping. Po awansie do T-Mobile Ekstraklasy sytuacja uległa zmianie. W piątkowy wieczór ponad pięciotysięczna rzesza kibiców stworzyła dobrą atmosferę. Jak w tych warunkach czuli się gospodarze? - Wspaniale. Ten doping nas niósł. Bardzo cieszę się, że na całym stadionie fani nam kibicują i pomagają - nie ukrywa Sebastian Szałachowski.
30-letni zawodnik jako jedyny obok Veljko Nikitovicia grał już w ekstraklasie w zielono-czarnych barwach przed niemal dekadą. Teraz nie ma pewnego miejsca w składzie i w piątek w 55. minucie pojawił się na murawie. Zmienił wówczas Pawła Buzałę i zaprezentował się zdecydowanie lepiej od letniego nabytku Górnika. - Prowadziliśmy 1:0 po pięknej bramce Tomka Nowaka. Przed przerwą niestety daliśmy strzelić sobie bramkę na 1:1. Może zabrakło trochę koncentracji. Wisła zaskoczyła nas jedynie stałymi fragmentami gry - analizuje były piłkarz Legii Warszawa.

Przeciwko Wiśle Kraków łęczyńska drużyna rozegrała niezły mecz, lecz nie powaliła na kolana swoją postawą. Górnik nie narzucił rywalowi swojego stylu gry i przeprowadził mało składnych akcji, bazując głównie na szybkich indywidualnych zrywach. - Dopiero wchodzimy w rytm meczowy. Myślę, że z meczu na mecz będziemy coraz lepiej się rozumieć - tłumaczy Szałachowski.
Tomasz Nowak: Brakowało wykończenia
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×