Punkt nadziei - Widzew Łódź przełamał się na wyjezdzie

W sobotnim meczu 28. kolejki T-Mobile Ekstraklasy z Cracovią w Krakowie Widzew Łódź zdobył pierwszy (!) wyjazdowy punkty w sezonie.

Maciej Kmita
Maciej Kmita
We wcześniejszych 13 ligowych spotkaniach poza Łodzią Widzew poniósł 13 porażek. Nie dziwią zatem słowa trenera Artura Skowronka, który co prawda czuł niedosyt spowodowany stratą dwóch punktów, ale mecz w Krakowie uznał za dobry prognostyk na przyszłość.

- Zwycięstwa są nam bardzo potrzebne i tym razem trzech punktów nie udało się zdobyć, ale dopisujemy sobie punkt. To nie jest duża zdobycz, ale największym kapitałem mojego zespołu po tym spotkaniu jest siła mentalna - mówi Skowronek i dodaje: - Moi zawodnicy wreszcie uwierzyli, że mogą zagrać skuteczny, otwarty futbol i grać wysokim pressingiem. Jeśli wejdziemy na tę drogę, to cel, jaki mamy do zrealizowania, będzie absolutnie w naszym zasięgu.

- Pokazaliśmy charakter, bo wcześniej po stratach bramek podłamywaliśmy, a w Krakowie zdołaliśmy odrobić straty, dzięki czemu zdobyliśmy cenny, pierwszy wyjazdowy punkt. Do tej pory się to nie udało, a to już przecież koniec ligi - to słowa Mateusza Cetnarskiego , który podkreśla psychologiczne znaczenie sobotniego remisu: - W piłkę gra się nie tylko na boisku, ale też rozgrywa mecz w głowie. Mamy bardzo młody zespół i po takim meczu jak w Krakowie młodsi koledzy bardziej w siebie uwierzą.

Łodzianie zagrali w Krakowie odważnie i w I połowie nie pozwolili gospodarzom na wiele na ich terenie. - Czujemy niedosyt, bo mieliśmy nawet sytuacje na to, żeby wygrać ten mecz. Boli ta nieskuteczność, ale musimy się cieszyć z tego punktu. Sam miałem jedną dogodną okazję, ale nie potrafiłem jej wykorzystać - posypuje głowę popiołem Mariusz Rybicki.

Na dwie kolejki przed końcem sezonu zasadniczego Widzew ma 8 punktów straty do pierwszego bezpiecznego miejsca w tabeli, co po podziale dorobku zamieni się w tylko cztery "oczka".

- Walczymy do końca. Do końca sezonu zostało w sumie 9 kolejek, a to bardzo dużo punktów do zdobycia - mówi Patryk Wolański, który skapitulował w Krakowie po strzale Giannisa Papadopoulosa: - Zamarkował strzał w dłuższy róg i uderzył
perfekcyjnie w bliższy róg. Miałem nadzieję, że trafi w słupek albo obok bramki, ale uderzył perfekcyjnie i nie miałem nic do powiedzenia.

Przez ponad godzinę Wolański bronił z urazem stawu skokowego: - Masażyści szybko zadbali o to, żebym nie czuł bólu. Poza tym: emocje, adrenalina - mogłem grać normalnie. Widzimy się w sobotę na meczu z Wisłą!

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Widzew Łódź utrzyma się w T-Mobile Ekstraklasie?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×