Ekstraklasa SA oczekuje na zdecydowane działania policji po meczu Wisła Kraków - Ruch Chorzów
Ekstraklasa SA zabrała głos w sprawie wydarzeń z sobotniego meczu 25. kolejki T-Mobile Ekstraklasy Wisła Kraków - Ruch Chorzów.
Po meczu prezes Wisły Jacek Bednarz potępił zachowanie kibiców i zapowiedział, że "tej wojny jego zdaniem nie wygrają". W niedzielę po stronie krakowskiego klubu opowiedziała się Ekstraklasa SA.
"Podczas meczu Wisły Kraków z Ruchem Chorzów Klub z Krakowa zastosował się do zaleceń Wojewody i literalnie wykonał decyzję Komisji Ligi, nie sprzedając biletów kibicom z tzw. "trybuny ultras". Jest to pierwsza tego typu sytuacja w rozgrywkach Ekstraklasy. Niestety w pierwszych minutach meczu doszło do bardzo groźnego incydentu. Część "kibiców" Wisły Kraków, zgromadzona POZA STADIONEM, wystrzeliła 10 rac na płytę boiska przy użyciu odpowiednich urządzeń, w skutek czego przerwano mecz" - pisze w specjalnym komunikacie Ekstraklasa SA.
- Jest to prowokacyjny, symboliczny akt agresji i niezwykłej wręcz bezmyślności. Dodatkowo stanowił bezpośrednie zagrożenie dla zdrowia osób obecnych na stadionie. Sprawcy tych czynów otwarcie kpią sobie z prawa - mówi wiceprezes Ekstraklasy SA Marcin Animucki.Władze Ekstraklasy SA zapowiedziały, że już w poniedziałek zwrócą się bezpośrednio do Ministra Spraw Wewnętrznych i Komendanta Głównego Policji z apelem o szybkie podjęcie działań przez Policję - zwłaszcza, że na odprawie przedmeczowej, 3 godziny przed meczem Policja była poinformowana przez Klub, iż tego typu fakty mogą mieć miejsce.
- Władze Ekstraklasy SA pozostaną niezłomne w realizacji programu "Bezpieczne Stadiony Ekstraklasy". Zwracamy się do wszystkich fanów piłki o wsparcie klubów podejmujących walkę z patologią oraz o zrozumienie, iż przejściowo możemy mieć miejsce z zakłóceniami porządku stanowiącymi reakcję na podejmowane przez nas kroki. Jest to jednak proces w dobrym kierunku - mówi Marcin Animucki.
- Takie działanie jak spotyka się z potępieniem 99 procent kibiców. Wąska grupa ludzi, dla partykularnych celów, szkodzi własnemu klubowi i jego wiernej publiczności. Tym bardziej, iż wczoraj mieliśmy do czynienia ze świetnym widowiskiem sportowym, ponownie zakłóconym przez głupotę i agresję grupki bezkarnych osób - kończy Animucki.