Wojciech Stawowy: Nieutrzymanie tego zespołu będzie wielkim grzechem

- Najważniejsze powinno być utrzymanie tej drużyny, a nie uczenie nowych zawodników tego samego od zera - mówi trener Cracovii Wojciech Stawowy. Z końcem czerwca wygasają kontrakty jego 18 piłkarzom!

Maciej Kmita
Maciej Kmita
Na tej długiej liście są zarówno gracze pierwszego planu jak - w kolejności pozycji - Krzysztof Pilarz, Milos Kosanović, Sławomir Szeliga, Marcin Kuś, Krzysztof Danielewicz, Rok Straus, Vladimir Boljević, Saidi Ntibazonkiza, Edgar Bernhardt czy Dawid Nowak, zawodnicy zaplecza jak Matko Perdijić czy Marek Wasiluk, dochodzący do siebie po urazach Krzysztof Nykiel i Marian Jarabica oraz młodzi wchodzący do drużyny Przemysław Kita, Bartosz Kapustka, Krzysztof Szewczyk czy wypożyczony z prawem wykupu z Legii Warszawa Bartosz Żurek. To całkiem niezła meczowa "18", która 1 stycznia będzie mogła związać się z nowymi klubami. Dodajmy do tego jeszcze trenera Wojciecha Stawowego, którego kontrakt również wygasa 30 czerwca 2014 roku.

- To jest prośba do ludzi, którzy w klubie działają, żeby naprawdę coś z tym zaczęli robić. Zawsze można budować nową drużynę z nowych zawodników, ale po co burzyć to, co jest i co może funkcjonować jeszcze lepiej. Najważniejsze powinno być utrzymanie tej drużyny, a nie uczenie nowych zawodników tego samego od zera - mówi opiekun Pasów.

- W życiu taki bywa, że coś docenia się dopiero wtedy, gdy się to straci. Proszę przypomnieć sobie, co się działo jeszcze parę sezonów temu, kiedy Cracovia jadąc na wyjazd, musiała się martwić, ile razy będzie wyjmować piłkę z siatki. Cracovia wielokrotnie sama grała tak, jak teraz rywale grają z nami - stawała przed "16" i się rozpaczliwie broniła. Dzisiaj Cracovia dominuje, potrafi iść do przodu i nie utrzymać tego zespołu to będzie wielki grzech. Dla mnie zimą najważniejsze będzie utrzymanie tych piłkarzy, a nie sprowadzenie nowych graczy. Żeby nie przepadła ciężka praca, którą wykonaliśmy - podkreśla Stawowy, który w powszechnej opinii w 12 miesięcy od zera zbudował zespół, który ma swój rozpoznawalny i chwalony zewsząd styl.
Na rozpoczęcie rundy rewanżowej sezonu zasadniczego krakowianie zremisowali z Piastem w Gliwicach 1:1. - Pierwsza połowa była absolutnie pod nasze dyktando. Graliśmy swoją piłkę, dominowaliśmy nad rywalem i stworzyliśmy sobie dwie bardzo dobre sytuacje do tego, by wyjść na prowadzenie. Ale całe zło wydarzyło się w przerwie. Gdzieś w podświadomości chyba zlekceważyliśmy rywala i było to widać. Piast nas przycisnął i zdobył bramek. Trzeba było to odrabiać i jedyne za co mogę pochwalić drużynę, to odrobienie strat. Przed porażką uchronił nas kunszt Krzyśka Pilarza - komentuje Stawowy, mając na myśli obroniony przez golkipera Pasów rzut karny wykonywany przez Wojciecha Kędziorę.

Dla Cracovii to jeden zyskany czy dwa stracone punkty? - Po analizie ten remis nie może cieszyć, bo powinniśmy postawić kropkę nad "i". W pierwszej połowie nie wypuszczaliśmy Piasta z jego połowy. Ale jak się patrzy na okoliczności, to według powiedzenia: jak się nie da wygrać, to trzeba zremisować.

W Gliwicach przerwana została zwycięską seria krakowian. Pasy wygrały cztery kolejne wyjazdowe spotkania, wyrównując klubowy rekord z 1948 roku.

- Cieszymy się z tego, ale trzeba ustanawiać nowe rekordy. Cracovia jest ciągle w budowie, mamy pokorę, twardo stąpamy po ziemi, ale chcemy już teraz grać dobrze i zdobywać punkty. Chciałbym w końcu zacząć serię na własnym stadionie - to jest takie życzenie moje i drużyny - kończy Stawowy.

Pilarz w dobrym stylu wszedł w wiek chrystusowy. "Po to stoję w bramce" (wideo)

Priorytetem dla Cracovii jest:

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×