Krzysztof Kotorowski: Drugi raz z rzędu odpadliśmy w III rundzie, może to nie przypadek
Nietęgie miny mieli piłkarze Lecha po odpadnięciu z Ligi Europejskiej. Do Krzysztofa Kotorowskiego tym razem nie można mieć pretensji, mimo to golkiper unikał jakichkolwiek usprawiedliwień.
Doświadczony golkiper przyznał, że przyczyn klęski Lecha trzeba szukać wcześniej niż tylko w czwartkowym rewanżu. - Wystarczyło przywieźć z Wilna minimalnie lepszy wynik, np. remis 1:1 i sytuacja byłaby zupełnie inna. Przez to, że tam przegraliśmy, mieliśmy dużo trudniej, a gdy jeszcze Żalgiris trafił do siatki w Poznaniu, to jego położenie było już komfortowe.
Decydująca dla losów czwartkowej potyczki okazała się bramka Rytisa Leliugi w 29. minucie. Padła ona po płaskim strzale z 15 metrów. "Kotor" był bez szans, nie popisali się za to obrońcy, którzy pozostawili rywalowi za dużo miejsca. - Zawodnik Żalgirisu zbyt łatwo "wjechał" w nasze pole karne, to nie ulega wątpliwości. Ostrzeżenie dostaliśmy już chwilę wcześniej, gdy miał miejsce podobny strzał, ale wtedy udało mi się obronić. Jeśli chodzi o samego gola, to skróciłem kąt, lecz miałem mało czasu na reakcję - przyznał.
Obraźliwy transparent, przepychanki po meczu - w takiej atmosferze Lech odpadł z LE (foto, wideo)
Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.