Janusz Filipiak: Nie chcemy sprowadzać byle kogo
Na czwartkowym treningu Cracovii pojawił się prezes Janusz Filipiak. - Przed każdym meczem składam wizytę piłkarzom, żeby uścisnąć rękę i życzyć powodzenia. W końcu jestem prezesem - uśmiecha się.
Sternik Pasów od razu po pojawieniu się w centrum treningowym klubu udał się na boisko, by porozmawiać z trenerem Wojciechem Stawowym. Rozmowa trwała kilka minut.
- Ciągle są wyszukiwani zawodnicy i muszę mieć zdanie trenera. On musi zaakceptować zawodnika, ale nawet jeśli zaakceptuje, to nie jest powiedziane, że on do nas trafili. Tak ostatnio było z tym Hiszpanem (Kiko Olivasem - przyp. red.). W ostatniej chwili poinformował nas, że nie przyjedzie. Nawet nie wiemy, dlaczego - mówi Filipiak.Ostatnio na giełdzie nazwisk pojawił się słowacki napastnik Filip Sebo. - Lepiej nie komentować tych spraw. Trzeba mieć świadomość, że zawodnicy prowadzą rozmowy z kilkoma klubami - jest to nieprofesjonalne, ale tak jest. On później wybiera jedną ofertę, a reszcie mówi "spadajcie". Póki się coś nie sfinalizuje, nie ma co ruszać opinią publiczną. Domknięcie transferu to nie jest prosta sprawa, tym bardziej, że nie chcemy sprowadzać byle kogo - podkreśla Filipiak.
Latem Pasy zasilili Marcin Kuś, Dawid Nowak, Tomasz Wełna i Bartosz Żurek. Z klubu odeszli natomiast Michał Zieliński, Mate Lacić, Marcin Skrzeszewski i Bruno Żołądź.
Poza drużyną jest też Bojan Puzigaca, z którym Cracovia jest w sporze. Sprawą ważności jego kontraktu z klubem zajmuje się Izba ds. Rozwiązywania Sporów Sportowych PZPN. Nie ma opcji jego powrotu do zespołu. - Sprawy zaszły za daleko. To kosztowny zawodnik. Końcówkę I ligi miał dobrą, bo wiedział, że będzie temat jego odejścia. Miał kilka ładnych gestów w kierunku publiczności... Pamiętamy, że w ekstraklasie zbierał negatywne opinie. Grał słabo, mieliśmy z nim problem - mówi Filipiak.Z kolei Andraż Struna zgłosił chęć odejścia z klubu. Jego kontrakt jest ważny jeszcze przez rok, ale Słoweniec chciałby rozwiązać umowę za porozumieniem stron, na co Cracovia się nie godzi. Reprezentant Słowenii na własną prośbę trenuje z IV-ligowymi rezerwami. - Nie możemy puścić zawodnika za darmo, bo każdy by sobie przyszedł i powiedział później, że chce odejść za darmo. To by była taka sytuacja, że my płacimy, a później zawodnik ma muchy w nosie i nie chce grać, bo ma lepszą ofertą i mamy go puścić. Tak nie może być. Nie jest to dobre wszystko. My jako klub wywiązujemy się z kontraktu, a często mamy przypadki, że zawodnicy jak chcą odejść, to udowadniają, że nie będą grać - wyjaśnia Filipiak.