Andrij Szewczenko - ukraiński fenomen cz. I

Ziemowit Ochapski
Ziemowit Ochapski
Po powrocie z Azowa Ołeksandr Szpakow nie przestał "chorować" na Szewczenkę. Trener postanowił zrobić wszystko, żeby sprowadzić chłopca do akademii Dynama Kijów. Przeszkodę wciąż stanowił jednak Mykoła, który nie uważał, żeby piłkarskie boisko było odpowiednią przyszłością dla Andrija. Szkoleniowiec posunął się więc do małego podstępu. - Udało mi się go przekonać, że dla jego syna treningi w szkółce będą dobre nawet jeśli nie zostanie on profesjonalistą, gdyż pozwolą zdobyć mu niezbędne w armii przygotowanie fizyczne oraz mentalne - opowiada.

Dynamo Kijów to najbardziej utytułowany klub na Ukrainie - trzynastokrotny mistrz tego kraju oraz trzynastokrotny mistrz Związku Radzieckiego. Gdy Andrij Szewczenko wkraczał w szeregi biało-niebieskich, trenerem pierwszej drużyny był legendarny, nieżyjący już Walery Łobanowski. - W tamtych czasach dla każdego dzieciaka Dynamo było najlepszą drużyną na Ukrainie - mówi Andrij. Chłopak miał wtedy jednak przed sobą jeszcze długą drogę do zespołu seniorów.

Po świecie krąży opinia, że młodych sportowców pozbawia się dzieciństwa, ponieważ niemal cały ich wolny czas pochłania uczestnictwo w treningach oraz zawodach. - To prawda - potwierdza "Szewa". - Zarówno w dziecięcych, jak i młodzieżowych zespołach tempo jest ogromne - wszystko zmienia się jak w kalejdoskopie. W takich warunkach człowiek dojrzewa o wiele szybciej i nagle okazuje się, że ma kompletnie inne cele oraz ambicje niż jego rówieśnicy. Czasem patrzę na uczniów i strasznie im zazdroszczę, bo ja nigdy nie miałem okazji, żeby poczuć się tak jak oni.

Mykoła nie pochwalał piłkarskich aspiracji Andrija, ale w pewnym momencie zrozumiał, że jego syn sam powinien wybrać życiową drogę. - Rodzice nigdy mi nie rozkazywali, że mam zrobić to czy tamto. Mówili jedynie, żebym dokonał wyboru najlepszego dla siebie – zaznacza Szewczenko. Gdy ojciec dostał wspomnianą wcześniej propozycję pracy w NRD, zrezygnował ze względu na dobro swoich dzieci. - Wtedy byłem już członkiem akademii Dynama, a moja siostra chodziła do prestiżowej szkoły o bardzo wysokim poziomie nauczania. Tata uważał, iż dostosowywanie się do niemieckiego systemu edukacji nie wyjdzie nam na dobre, więc zdecydował, że zostaniemy na Ukrainie. Myślę, że to była dobra decyzja, lecz mama musiała poszukać zatrudnienia, żeby dopiąć rodzinny budżet - dodaje.

Andrij miał smykałkę do futbolu, ale zdaniem Ołeksandra Szpakowa na początku pod względem umiejętności nie wyróżniał się niczym szczególnym. W szkółce było wielu innych chłopców, którzy sprawiali wrażenie bardziej utalentowanych. - "Szewa" był zwyczajnym dzieciakiem, lecz jeśli postawił sobie cel, to zawsze go osiągał - opisuje szkoleniowiec. - Mogę nawet powiedzieć, że Andrij początkowo wydawał się zagubiony, źle się ustawiał na boisku, jednak jego osobowość była naprawdę wyjątkowa.

W osiąganiu wyznaczonych celów młodemu Szewczence pomagała zdolność koncentracji oraz samodyscyplina. Właśnie te cechy charakteru napawały dumą jego ojca, ponieważ są charakterystyczne nie tylko dla wybitnych sportowców, ale i wojskowych. - Wszyscy w naszej rodzinie byli bardzo pracowici - mówi Mykoła. - Uczyliśmy nasze dzieci, żeby szanowały pracę, jakakolwiek by nie była, a także innych ludzi. Pracowitość jest bardzo ważnym elementem sukcesu Andrija.
Radziecka rzeczywistość końca lat osiemdziesiątych kompletnie odbiegała od tej zachodnioeuropejskiej. Pierwszą podróż do "lepszego świata" Szewczenko odbył w roku 1989, kiedy to wraz z juniorską reprezentacją swojego kraju wziął udział w turnieju w Kolonii. - Tam wszystko wydawało się inne - odzież, samochody, programy w telewizji oraz zachowanie ludzi. Każda rzecz zdawała się piękniejsza - wspomina "Szewa". - Różnica pomiędzy Związkiem Radzieckim a Niemcami Zachodnimi była ogromna. Szczególne wrażenie wywarły na mnie tamtejsze auta.

Koniec części pierwszej. Kolejna już w najbliższy poniedziałek.

Bibliografia: Deń, The Guardian, The Independent, wumag.kiev.ua.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×