Trener Stawowy zaprogramował nas na awans - rozmowa z obrońcą Cracovii, Adamem Marciniakiem

- Szybko złapaliśmy, o co chodzi w filozofii trenera Stawowego i myślę, że głównie dzięki temu awansowaliśmy do ekstraklasy - mówi w rozmowie ze SportoweFakty.pl filar Cracovii - Adam Marciniak.

Maciej Kmita
Maciej Kmita
25-letni Marciniak jest podstawowym zawodnikiem beniaminka T-Mobile Ekstraklasy i wszystko wskazuje na to, że w niedzielnym meczu 1. kolejki z Piastem Gliwice to on będzie nosił na ramieniu opaskę kapitańską Pasów. Dla SportoweFakty.pl opowiada o swoich poprzednich awansach do ekstraklasy, krytykowanym często niesprawiedliwie stylu Cracovii i szansach drużyny Wojciecha Stawowego w ekstraklasie.


Maciej Kmita: Tak jak Ryszard Tarasiewicz jest trenerem-specjalistą od awansów do ekstraklasy, tak ty jesteś piłkarzem-specjalistą w tej dziedzinie. Ten z Cracovią jest już twoim czwartym w karierze, a masz dopiero 25 lat.

Adam Marciniak: - (śmiech) To fakt, ale to w Cracovii miałem największy udział w awansie. W poprzednich z moim macierzystym Łódzkim Klubem Sportowym, Śląskiem Wrocław i Górnikiem Zabrze nie byłem tak bardzo podstawowym zawodnikiem jak teraz.

Jako stary wyjadacz w tej kwestii jeszcze przed rozpoczęciem sezonu mówiłeś, że droga do ekstraklasy nie będzie usłana różami. I nie pomyliłeś się.

- Z tymi trzema klubami też awansowałem z drugiego, a nie z pierwszego miejsca i to też zawsze były dramatyczne rozstrzygnięcia. Wiedziałem po prostu, czego się spodziewać po I lidze. Emocje mieliśmy do samego końca. Wielu w trakcie sezonu nas skreślało, ale najważniejsze, że my wierzyliśmy do końca. W podobnych okolicznościach co teraz z Cracovią, awansowaliśmy ze Śląskiem. Przed ostatnią kolejką nie byliśmy na miejscu awansowym, ale Znicz przegrał niespodziewanie swój mecz z Podbeskidziem Bielsko-Biała, które wcześniej walczyło o awans, ale straciło na niego szanse. "Górale" zagrali jednak do końca tak jak teraz Flota z Termaliką, a my wygraliśmy swój mecz z Wartą w Poznaniu tak, jak teraz wygraliśmy z Miedzią w Legnicy.
Adam Marciniak Adam Marciniak
Idźmy po kolei. Awans z ŁKS-em...

- Sezon 2005/2006. Nie miałem jeszcze 18 lat i wchodziłem powoli do pierwszej drużyny. W szatni byli Igor Sypniewski, Bodzio Wyparło, Dzidek Leszczyński, Artek Kościuk czy Łukasz Madej. Stara gwardia. Byłem młody, ale nie byłem "kotem". Starsi koledzy mnie fajnie przyjęli. W ŁKS-ie zawsze była dobra atmosfera w szatni - przyjacielska, serdeczna. Starzy piłkarze dobrze mnie przyjęli jako 17-latka. Fajne czasy.

Z ŁKS-u po rozegraniu jednej rundy w ekstraklasie wykupił cię Górnik Zabrze.

- I w Górniku byłem tylko pół roku. Zagrałem wtedy tylko jeden mecz. To był taki okres w moim życiu, że w kwietniu 2007 roku umarł mój tata, a w czerwcu tego samego roku wyjechałem do Zabrza. Wszystko potoczyło się bardzo szybko. Nie wywalczyłem sobie miejsca w składzie - w Górniku była wtedy niezła drużyna. Nie powiem - to był ciężki okres, ale nie ma tego złego, co na dobre by nie wyszło. Zbierałem doświadczenie. Po pół roku Górnik wypożyczył mnie do II-ligowego Śląska, w którym zagrałem 8 spotkań, a jesienią sezonu 2008/2009 byłem wypożyczony do ŁKS-u, gdzie grałem już regularnie.

Masz szczęście do charyzmatycznych, wyrazistych trenerów - Marek Chojnacki, Ryszard Tarasiewicz, Adam Nawałka i teraz Wojciech Stawowy.

- Każdy z nich jest innym człowiekiem, ale każdy z nich ma mocną osobowość i jest po prostu dobrym trenerem. Mam szczęście do trenerów. Nie ma pracowałem jeszcze w seniorach z gościem bez wyrazu albo z kimś, kto się minął z powołaniem. Od każdego z tych wymienionych dużo się nauczyłem i to nie jest pusty frazes.

Kiedy rok temu przychodziłeś do Cracovii, nie chciałeś się wycofać z podpisanej jeszcze z ekstraklasowymi Pasami umowy? Wydaje mi się, że o twoim przejściu do Cracovii zadecydowały też sprawy czysto bytowe.

- Kiedy związałem się z Cracovią, przed klubem była cała runda w ekstraklasie. Miałem wtedy nadzieję, że kluby się dogadają i zagram w Cracovii rundę wiosenną. To się nie udało. Liczyłem na ekstraklasę w Cracovii, więc po spadku był taki zimny prysznic. Ale w Górniku - jak w wielu polskich klubach - pewne organizacyjne sprawy nie zawsze są na najwyższym poziomie, a jak ktoś ma rodzinę i dzieci, to musi też myśleć o innych rzeczy niż tylko o tym, żeby grać w ekstraklasie za wszelką cenę. Nie miałem jednak momentu zawahania. Powtarzałem sobie, że jeśli wrócimy do ekstraklasy już po roku, to nic wielkiego się nie stanie. Rok szybko minął i znów jesteśmy z Cracovią w ekstraklasie.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×