Tomasz Dawidowski: Będzie to zespół, który powalczy o europejskie puchary

Tomasz Dawidowski wszedł na boisko w drugiej połowie meczu z Cracovią. Wystarczyły trzy minuty, a wychowanek Lechii wpisał się na listę strzelców! Była to pierwsza bramka w lidze od wielu lat po okresie, w którym był on nękany kontuzjami.

Michał Gałęzewski
Michał Gałęzewski

- W takich sytuacjach strzela się intuicyjnie i bramkarz też się tak zachowuje. Ja się cieszę, że piłka wpadła do bramki i zdobyliśmy trzy punkty - mówił piłkarz, który czekał na tą bramkę z utęsknieniem. Czy była ona więc dla niego kolejną motywacją na zimę? - Dla mnie motywacją był sam powrót na boisko po tylu kontuzjach. Cieszę się, że tak się stało. Postawiłem sobie za cel wywalczenie miejsca w jedenastce w zespole Lechii. Myślę, że nie będzie łatwo, bo Lechia to nie jest średni zespół, tylko na dzień dzisiejszy mamy szóste miejsce. Powoli stajemy się klasowym zespołem i mam nadzieję, że z rundy na rundę, albo z sezonu na sezon będzie to zespół, który powalczy o europejskie puchary. Nie wiem, czy ja jeszcze tego doczekam, bo mam już bliżej końca, niż dalej. Cieszę się jednak, że tutaj wróciłem, mogę grać i być z tymi chłopakami - skomentował zadowolony Tomasz Dawidowski.

Przez trzy kolejki ligowe oraz mecz w Pucharze Polski, Dawidowski był jokerem w talii trenera Tomasza Kafarskiego. Jak sam piłkarz ocenia tą rolę w zespole i swoją postawę w dotychczasowych meczach biało-zielonych? - Na pewno zawiedziony byłem występem z Bełchatowem, gdzie przegraliśmy 0:2 i wszedłem na 30 minut. Trener więcej oczekiwał od mojej osoby, ale stało się tak, jak się stało i wszyscy zagraliśmy słabo - przyznał krytycznie napastnik. - Nie lubię stwierdzenia joker. Przyszedłem tutaj na początku września i zacząłem się ruszać z chłopakami, a na początku listopada podpisałem kontrakt. W tym momencie nie mogłem sobie myśleć o tym, że wywalczę od razu miejsce w składzie. Mogę powiedzieć tylko tyle, że chciałbym grać od początku nowej rundy w pierwszej jedenastce. Musimy sobie jednak powiedzieć jasno - zespół nie składa się z jedenastu, czternastu, czy osiemnastu ludzi. Jest kadra 25-zawodników, którzy tworzą atmosferę i wyniki. Nie raz zawodnik numer 25 wchodzi i pokazuje, że jest warty zainwestowania we własną osobę. Cieszę się, że zagrałem w sobotę 20 minut i pomogłem drużynie. Apetyt rośnie w miarę jedzenia i mam nadzieję, że będę odgrywał większą rolę - powiedział z nadzieją w głosie wychowanek Lechii Gdańsk.

Czego brakuje Dawidowskiemu do wielkiej formy, którą prezentował choćby podczas gry w Amice Wronki? - Wszystkiego po trochu. Na pewno brakuje mi przygotowania fizycznego, aczkolwiek ostatnie badania pokazały, że jestem na średnim poziomie mimo, że nie grałem pięć lat w piłkę nożną. Po obozach to na pewno będzie wyglądało nieźle, muszę tylko uważać na moje urazy. Mam nadzieję, że nic się więcej przynajmniej z kolanami nie zdarzy, bo nie ukrywam, że cięższa kontuzja stawu kolanowego przekreśliłaby moje szanse dalszego treningu, czy grania w piłkę nożną - przyznał Tomasz Dawidowski.

Jak wygląda więc jego stan fizyczny? - Rozbudowaną czwórkę już mam po dwumiesięcznych zajęciach. Mam nadzieję, że będzie jeszcze mocniejsza po obozach przygotowawczych. Kluczem będzie też dobre przygotowanie fizyczne i psychiczne do walki na poziomie ekstraklasy. Jak wcześniej mówiłem, pewnych rzeczy się nie zapomina. W dużej mierze rolę odgrywa to przygotowanie i od marca może być już bardzo dobrze - zakończył Dawid.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×