Analiza SportoweFakty.pl - Raczkując za Europą

Dosyć pesymistycznie wypadło zestawienie, jakie przygotowaliśmy dla Państwa tydzień temu, na temat reprezentantów krajów występujących w lidze polskiej oraz średniej klasy ligach europejskich. Tym razem postanowiliśmy docenić, chęci oraz działania polskich klubów, które są na dobrej drodze, by rozpocząć pościg za Europą. Przynajmniej organizacyjnie. Pod lupę wzięliśmy każdą sferę z wyjątkiem tej sportowej. Okazuje się, że polskie kluby dopiero raczkują. Mimo to, obrały dobry kierunek, by w przyszłości dogonić profesjonalne kluby europejskie. Na razie polskie zespoły rok po roku nie robią furory w Lidze Europejskiej, a wcześniej w Pucharze UEFA, nie mówiąc już o Lidze Mistrzów, w której nie było reprezentanta Polski już od 13 lat. Przegrywamy także na polu organizacyjnym, ale wbrew pozorom, to właśnie tu zdajemy się być bliżej Europy, niż na samym boisku.

Marcin Foltyn
Marcin Foltyn

Talent trzeba znaleźć


Wszelkie pozaboiskowe działania, które podejmuje klub, zmierzają do tego, by poprawić jakość sportową zespołu, zapewnić odpowiednie warunki do treningu a także zadbać o rozwój młodych zawodników. Bardzo dużą rolę w profesjonalnej piłce odgrywa skauting. Polega on na wysyłaniu ludzi w przeróżne zakątki świata, którzy na miejscu obserwują piłkarzy, którzy mogliby w przyszłości zasilić kadry ich zespołów. Największe kluby na świecie pilnie śledzą rozwój talentów nie tylko młodzieży, lecz także dzieci. Najnowsza historia futbolu zna niejeden przypadek, gdy czołowy klub starał się wyłuskać do swej szkółki dzieci w wieku nawet siedmiu lat. Kwestia moralności, nie będzie jednak przedmiotem naszej analizy. Skupmy się na tym, co w kierunku rozwoju skautingu robią polskie kluby. Niestety, na razie większość klubów ma zbyt wiele problemów innej natury, by zająć się poważnym monitoringiem młodych piłkarzy. Wyjątkami są tutaj trzy największe polskie kluby: Wisła Kraków, Legia Warszawa oraz Lech Poznań. Najszybciej skauting rozwinięto przy Bułgarskiej. Obecnie Kolejorz posiada dwunastu skautów, którzy pracują na to, by co sezon zasilać kadrę pierwszego zespołu nowymi, utalentowanymi piłkarzami. W rozmowie z portalem SportoweFakty.pl, dyrektor sportowy Lecha Marek Pogorzelczyk zwraca uwagę, że skauting przyniósł już poznaniakom kilka pociech. - Jak na razie pozytywnymi efektami naszych działań są Robert Lewandowski, Semir Stilić, Jasmin Burić, Tomasz Mikołajczak - zauważa Pogorzelczyk. Koronnym przykładem są zwłaszcza Robert Lewandowski i Semir Stilić. Obaj z miejsca stali się prawdziwymi gwiazdami polskiej ligi a Lewandowski szybko doczekał się debiutu w reprezentacji Polski, do której zresztą jest ostatnio regularnie powoływany. W meczu z Arką Gdynia świetnie w bramce trzeciego zespołu ubiegłego sezonu spisywał się Jasmin Burić, przed którym otwiera się szansa wywalczenia miejsca w podstawowym składzie. Skauci także jednak się mylą, czego przykładem są zwłaszcza Haris Handzić i Gordan Golik. Niechciani przez poprzedniego szkoleniowca Lecha Franciszka Smudę, zostali sprawdzeni przez Jacka Zielińskiego, po czym wylądowali w zespole Młodej Ekstraklasy. Lechici monitorują przede wszystkim rynek europejski. - Przede wszystkim interesują nas kraje bałkańskie, kraje zza wschodniej granicy, Słowacja oraz Czechy. W innych krajach skautów nie ma, lecz docierają do nas informacje na zasadach koleżeńskich - wymienia Pogorzelczyk. Dyrektor sportowy Lecha przyznaje także, że to nie koniec rozwoju tej gałęzi klubowej działalności. - Oczywiście pracujemy nad tym cały czas, żeby rozbudować tą działalność - zapewnia w rozmowie z naszym portalem Pogorzelczyk.


Przebudzenie giganta


W Poznaniu wszystko idzie w dobrym kierunku, natomiast skauting nie przynosi wielkich sukcesów warszawskiej Legii. Dla wicemistrzów Polski pracuje m.in. Marek Jóźwiak, były obrońca tego klubu. Jóźwiak zajmuje się w warszawskim klubie przede wszystkim monitoringiem rynku francuskiego. Tyle że jak na razie efektów jego pracy nie widać. Dużą rolę w monitoringu odgrywał także dyrektor sportowy Mirosław Trzeciak, jednak transfery jakich dokonał, spotkały się, całkiem słusznie zresztą, z ogromną falą krytyki. Żaden z piłkarzy wypatrzonych na Półwyspie Iberyjskim, w Polsce się nie sprawdził. Tito, Mikel Arruabarrena oraz Inaki Descarga prawie w ogóle nie grali a jeśli już pojawiali się na murawie, to zazwyczaj byli kompletnie bezproduktywni. W dodatku nieźle obciążyli swoimi kontraktami budżet warszawskiego klubu. Żadnego z nich w stolicy już nie ma, lecz niesmak nadal pozostał. Legia niebawem będzie mieć już w zasadzie wszystko na europejskim poziomie, lecz poziom sportowy szybko nie ulegnie poprawie. Przy Łazienkowskiej nie mają co marzyć o podboju Europy, po kilku latach nieudanych połowów. Pozostaje mieć jedynie nadzieję, że działacze Legii wyciągnęli z "hiszpańskiej" lekcji odpowiednie wnioski i następnym razem nie ściągną do stołecznego klubu piłkarskiego szrotu. Przebudził się za to piłkarski gigant w polskiej ekstraklasie. Po klęsce w eliminacjach Ligi Mistrzów z estońską Levadią Tallin, Bogusław Cupiał postanowił wstrząsnąć Wisłą Kraków. Doprowadziło to m.in. do powołania dwóch byłych szkoleniowców, którzy w krakowskim klubie będą pełnić rolę skautów. Stanowiska te objęli Edward Klejndinst, były szef banku informacji reprezentacji Polski za kadencji Jerzego Engela oraz szkoleniowiec m.in. reprezentacji Polski U-21 i Zagłębia Lubin, a także Czech Josef Csaplar, były opiekun płockiej Wisły. Klejndinst ma się zajmować wyszukiwaniem talentów w Polsce, natomiast Csaplar poza granicami kraju. Przede wszystkim będzie on szukał talentów na rynku, który sam zna doskonale a więc w Czechach i na Słowacji. Te kraje od dawna interesują krakowski klub. Obecnie w Wiśle gra Czech Tomas Jirsak oraz Słowak Peter Singlar a w ostatnim roku bliski przejścia testów był słowacki golkiper Lubos Hajduch. Efekty na razie nie są widoczne, bo być nie mogą. Obaj szkoleniowcy pracują pod Wawelem zaledwie kilka miesięcy i pierwsze efekty ich pracy poznamy najwcześniej dopiero podczas zimowego okienka transferowego.


Nowa jakość czy czarny charakter?


Dyrektor sportowy - kilka lat temu, takie stanowisko było nie do pomyślenia w polskim klubie. To już jednak przeszłość i teraz regułą jest to, że niemal każdy klub zatrudnia dyrektora sportowego, który dba o sportowy wizerunek klubu. To dyrektor sportowy sprawuje pieczę nad siecią skautów, zarządza poszukiwania konkretnych graczy. Nie zawsze robi to jednak w porozumieniu ze szkoleniowcem zespołu. Były już dyrektor sportowy Wisły Kraków Jacek Bednarz nie zawsze konsultował swoje posunięcia z Maciejem Skorżą. Choć trener często wspominał o tym, że potrzebni mu są zawodnicy na konkretne pozycje, to nie zawsze dostawał takich, jakich potrzebował. Te rozbieżności często prowadzą do rozmijania się wizji szkoleniowca oraz działaczy, których reprezentuje dyrektor sportowy. W Krakowie ten cichy konflikt przypłacił posadą Bednarz, jednak w Poznaniu tego lata było zupełnie odwrotnie. Mimo dobrego występu w Pucharze UEFA, zdobycia Pucharu Polski oraz trzeciego miejsca w lidze, z posadą szkoleniowca Lecha Poznań pożegnał się Franciszek Smuda. Za oficjalny powód podano właśnie rozbieżności pomiędzy działaczami a Smudą, który z natury nie idzie na układy, jeśli coś jest nie po jego myśli. Smuda miał żal do działaczy, za sprowadzenie do zespołu wspomnianych Buricia, Handzicia oraz Golika. Smuda nie chciał na nich stawiać i konsekwentnie przekonywał, że wszyscy ci piłkarze nie nadają się do polskiej ekstraklasy, gdyż są zwyczajnie za słabi. Historia częściowo przyznała mu rację, jedynie Handzić dobrze rokuje na przyszłość. Czyżby w Lechu wyciągnięto z tego wnioski? - Oczywiście wszystkie transfery są dokonywane za wiedzą trenera - zapewnia w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Pogorzelczyk. Wszystko wskazuje na to, że może mieć rację, bowiem Jacek Zieliński z pewnością jest bardziej układny niż poprzedni szkoleniowiec Kolejorza, który nie dał sobie w kaszę dmuchać. Obecność dyrektorów sportowych w strukturach polskich klubów, to z pewnością nowa jakość. Jak na razie sporo jest do dopracowania, przede wszystkim wzajemna komunikacja i chęć współpracy, zamiast rywalizacji i realizowania własnych ambicji. Gdy tego typu wojenki odejdą w niepamięć, polski futbol tylko na tym skorzysta.


Polska stadionami stoi


Piłkarze grają nie tylko dla siebie, lecz także dla kibiców. Choć tych na stadionach nie zawsze jest komplet, to rozbudowa piłkarskiej infrastruktury ruszyła w Polsce pełną parą. Kibiców trzeba na stadion przyciągnąć a jeśli już chce się to zrobić, trzeba ich gdzieś pomieścić. Niebawem w Polsce nowoczesne stadiony wyrosną jak grzyby po deszczu. Nowoczesne i bezpieczne obiekty, będą zachęcały coraz większą liczbę osób do przyjścia na stadion. Zupełnie zmieni to także wizerunek polskiej piłki w Europie. Dotychczas polskie stadiony kojarzyły się raczej z bagnami, kretowiskami i zniszczonymi reliktami minionej epoki. Teraz, między innymi dzięki EURO 2012, Polska wyjdzie z cienia i będzie dysponować nowoczesnymi obiektami. Pozytywnym zjawiskiem jest to, że nie tylko szczebel centralny jest zainteresowany budową obiektów. Przecież powstać mają nie tylko obiekty w Warszawie, Gdańsku i Wrocławiu. Trwa rozbudowa stadionu w Poznaniu a także w Krakowie przy Reymonta. Zresztą przy Kałuży także coraz śmielej mówi się o nowym obiekcie. Te również mają powstać w Białymstoku, Gliwicach i Zabrzu. Nowoczesne stoją już w Lubinie i Kielcach a niebawem przy Łazienkowskiej zostanie oddany do użytku kolejny obiekt. Także w innych miastach coraz częściej myśli się o tym, by drużyny ligowe również występowały na godnych ekstraklasy obiektach, na których podgrzewana murawa, światło i dach nie będą, jak jeszcze kilka lat temu, luksusem, lecz po prostu standardem. Być może cała ta otoczka wobec futbolu, bo i ta marketingowa jest już w pełni profesjonalna, spowoduje, że przełoży się to wreszcie na wyniki uzyskiwanie przez polską reprezentację oraz kluby. Niektóre kluby dysponują przecież własnymi periodykami, mają sklepiki z pamiątkami a nawet sieć własnych ubrań czy napoje energetyczne.


Odbić się od dna


To wszystko co zostało wymienione, od dawna jest standardem na zachodzie, jednak wypada się cieszyć, że Europa odwiedziła w końcu Polskę. Nie godzi się bowiem, by jeden z największych i najludniejszych krajów w Europie, co za tym idzie potencjalny gigant, był w ogonie europejskiej piłki. Na razie jednak nadal się w nim znajdujemy. Droga do europejskiej czołówki jest prosta ale za to czasochłonna i żmudna. Tylko solidna praca u podstaw w każdym polskim klubie, jest w stanie znacząco wpłynąć na wzrost poziomu polskiej ekstraklasy. Za tym już z pewnością pójdą sukcesy na arenie europejskiej. Potrzeba jedynie dalszej koncepcji, cierpliwości i dokładania kolejnych starań, by polska piłka nożna odrobiła w oczach fanów, to, co straciła poprzez aferę korupcyjną i ostatnie występy reprezentacji Polski. Czas wyjść z tej degrengolady, w jakiej znajduje się obecnie polska piłka. Tym jednak zajmą się już wszelakiej maści decydenci, którzy muszą zadbać o to, by już niebawem miał kto grać, gdzie grać i dla kogo grać. Ale już tak po europejsku...

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×