Artur Wiśniewski: Spowiedź "Wdowca" jakby nieszczera

Nie jestem spowiednikiem i w żadnym wypadku nie chciałbym nim być. Zwłaszcza, gdyby w konfesjonale zawitał taki penitent, jak Wdowczyk. Udzielić rozgrzeszenia, czy nie udzielić? Niby sprawę przemyślał, niby postanowił poprawę, grzechy wyznał i zadość uczynił. Ale czegoś mi tu brakuje… Czego? Szczerego żalu.

Artur Wiśniewski
Artur Wiśniewski

Gdy ujrzałem zwiastun programu Tomasza Lisa, stanąłem na głowie, odwołując wszystkie plany, by zobaczyć część właściwą. Umoczonych w korupcji w polskim futbolu jest w chwili obecnej trzystu (pewnie dojdzie jeszcze kilkadziesiąt), ale mało kto ma na sumieniu tyle, co Wdowczyk, mało kto osiągnął w piłce nożnej tak wiele i w końcu mało kto otrzymuje tak wyrazistą szansę, by móc wytłumaczyć się publicznie ze swoich występków. Powodów do obejrzenia tego telewizyjnego "show" było naprawdę wiele. Również osobista, empiryczna znajomość formuły programu, gdzie wiele pytań wychodzących od prowadzącego wynika z przebiegu rozmowy i gdzie publiczność reaguje zupełnie spontanicznie.

Już sam fakt, że Wdowczyk po wejściu do studia otrzymał gromkie brawa, wydał się trochę zaskakujący. Rzadko się bowiem zdarza, by jakikolwiek oszust był gdziekolwiek witany owacyjnie. Ale najwidoczniej publiczność doceniła, że szkoleniowiec z "podniesionym czołem" (jak sam to ujął) zdecydował się pokazać na oczach milionów Polaków niedługo po tym, kiedy otrzymał wyrok skazujący go na 3 lata w zawieszeniu na 5 lat.

Samą obecność młodego, choć posiwiałego już trenera trzeba pochwalić, jednak to, co mówił, pozostawiało wiele do życzenia. Oczekiwania społeczne wobec ludzi zamieszanych w korupcję są jednoznaczne - każdy z nas chciałby, by winni przestali szukać usprawiedliwień, a przeciwnie: mocno uderzyli się w pierś i umieli w pełni wziąć odpowiedzialność na siebie za zaistniałą sytuację. Trener Wdowczyk mówił o presji wyniku, o panujących układach oraz niemożności rywalizacji na płaszczyźnie czysto sportowej. Gdyby okoliczności te wyjawił w 2003 roku, dziś uznawany by był za autorytet, a tak postrzegany jest jako Wielki Pan Nikt pod względem uczciwości.

Spośród tych paruset skazanych większość mówi o chorym systemie, o mafii, jaka zawładnęła polskim futbolem. Ale to właśnie ci ludzie tworzą tę chorą strukturę, a dzięki milczeniu przyczyniają się do jej rozrostu. Wdowczyk należy do szerokiego grona osób, które "robiły źle, ale dlatego, że inne też źle robiły". Gdyby sprawa nie wyszła na jaw, były szkoleniowiec Korony Kielce pewnie do dzisiaj trenowałby jakiś zespół, bez żadnych moralnych oporów.

Czy dożywotnie wykluczenie z działalności w futbolu osób związanych z korupcją to dobre wyjście? Każdy powinien sam sobie na to odpowiedzieć. Z jednej strony żywimy urazę względem tych, którzy nas oszukali. Z drugiej jednak istnieje zasada, że nigdy nie można osądzać człowieka raz na zawsze.

Z takiego założenia wyszło parę polskich klubów, w których występują zawodnicy powiązani z tym procederem. Jakub Zabłocki zakłada dziś koszulkę Lechii Gdańsk, Kamil Kuzera jest podstawowym zawodnikiem zespołu Korony.

Kto wie, czy absolutna eliminacja wszystkich nieczystych piłkarzy i szkoleniowców nie doprowadziłaby do sytuacji, że w Polsce po prostu nie miałby kto zajmować się futbolem.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×