Emocje tylko do przerwy - relacja z meczu Górnik Łęczna - GKP Gorzów Wlkp.

Niedzielny pojedynek miał stanowić przełamanie dla gospodarzy i po części spełnił swoją rolę. Górnik strzelił inauguracyjne bramki w bieżącym sezonie, jednak nie zapewniły one pierwszego zwycięstwa, gdyż goście rozważnie grali w defensywie.

Paweł Patyra
Paweł Patyra

Pierwsze minuty nie zwiastowały emocji, jakie czekały kibiców w dalszej części meczu. Górnik atakował nieco chaotycznie, a GKP nie zamierzał forsować tempa gry. Przed upływem kwadransa było już jednak 1:0 dla gospodarzy, choć nie zabrakło w tej akcji przypadku. Radosław Bartoszewicz zdecydował się na strzał z dystansu i trafił w nogi Pawła Grocholskiego. Piłka odbiła się od niego tak, że dotarła do Sławomira Nazaruka, a on nie zwykł marnować tak dobrych sytuacji.

Nie minęło 120 sekund, a Sławomir Janicki znów musiał sięgać do siatki. Mocnym strzałem pokonał go Prejuce Nakoulma, ale chwilę wcześniej sędzia zasygnalizował pozycję spaloną napastnika Górnika.

Goście starali się doprowadzić do wyrównania, a zagrożenie stwarzali albo po stałych fragmentach gry, albo po kontratakach. W 21. minucie Piotr Karwan podał wprost pod nogi Łukasza Maliszewskiego, ten odegrał jeszcze do Artura Andruszczaka, którego atomowe uderzenie zdołał obronić Jakub Wierzchowski.

Pięć minut później jeden z kontrataków przyniósł skutek. Piotr Bronowicki nie zdążył do Pawła Kaczorowskiego, a on przymierzył z 25. metrów. Golkiper myślał, że piłka przeleci nad poprzeczką i nie interweniował, a tymczasem ona wpadła idealnie w okienko. - Nie wiem co Kuba robił w tym momencie - mówi zdenerwowany trener Tadeusz Łapa. - Udało mi się strzelić ładną bramkę i jest z tego duża satysfakcja - przyznaje Kaczorowski.

Stracona bramka podrażniła gospodarzy i w 32. minucie było już 2:1. Janusz Surdykowski odegrał na środek do Nazaruka. On jeszcze nieco poślizgnął się przed oddaniem strzału z 15. metrów, czym kompletnie zmylił Janickiego i trafił w przeciwny róg.

Choć kibice obejrzeli już trzy bramki, to jednak boiskowe wydarzenia zapowiadały, że jeszcze obejrzą kolejne gole. GKP czyhał głównie na błędy przeciwnika i ta taktyka okazała się nad wyraz skuteczna. W 40. minucie Maliszewski dośrodkował z lewej strony boiska, futbolówka minęła Wierzchowskiego i Mateusza Piątkowskiego zdołał uprzedzić Wallace Benevente, bardzo pewnie interweniujący przez cały mecz.

Gdy kibice odliczali sekundy do końca doliczonego czasu gry w pierwszej połowie, gorzowianie wyrównali i znów nie popisał się Piotr Bronowicki. Tym razem ograł go Maliszewski i Piątkowski celnie uderzył z 8. metrów. - Nie można dopuścić do tego, żeby tak stracić bramkę - irytuje się trener Łapa.

Po zmianie stron tempo gry spadło. Podział punktów wyraźnie satysfakcjonował gości, którzy przewracali się w niemal każdym starciu z rywalem i podnosili się z murawy, gdy zbliżał się do nich masażysta, byle zyskać trochę na czasie. To zirytowało łęczyńskich kibiców, którzy na cel obrali Macieja Truszczyńskiego, brylującego w tego typu zagraniach.

W poprzednich meczach Górnika często brakowało strzałów z dystansu. W niedzielę gospodarze starali się ustrzec tego błędu. Szczęścia próbowali Bartoszewicz i Rafał Niżnik, ale z marnym skutkiem.

Do piątej kolejki musiał czekać Grzegorz Bronowicki, by móc zagrać w meczu ligowym. Pojawił się on na murawie w 65. minucie zajmując miejsce Veljko Nikitovicia. Przejął od niego nie tylko opaskę kapitana, ale także pozycję na boisku - grał w środku pomocy.

Na niecałe 10 minut przed ostatnim gwizdkiem sędziego kibice Górnika zadrżeli. Rozpędzony Piotr Bronowicki na 25. metrze wpadł na Adriana Łuszkiewicza i arbiter bez wahania podyktował rzut wolny. Do piłki poszedł sam poszkodowany, zaskakująco uderzył, ale Wierzchowski stanął na wysokości zadania.

Jak pierwszą połowę zakończył GKP, tak mecz mógł zwieńczyć Górnik, a przed szansą na zapewnienie gospodarzom zwycięstwa stanął Grzegorz Bronowicki. Truszczyński źle obliczył lot piłki i minął się z nią. Dopadł do niej zamykający akcję 14-krotny reprezentant Polski, jednak skończyło się tylko na strachu gości. Łęcznianie nadal pozostają bez zwycięstwa. - Strzelone bramki to marna pociecha - ocenia Nazaruk.

Górnik Łęczna - GKP Gorzów Wlkp. 2:2 (2:2)
1:0 - Nazaruk 13'
1:1 - Kaczorowski 26'
2:1 - Nazaruk 32'
2:2 - Piątkowski 45+2'

Składy:

Górnik Łęczna:
Wierzchowski - Kazimierczak, Karwan, Wallace, Piotr Bronowicki - Bartoszewicz, Niżnik, Nikitović (65' Grzegorz Bronowicki) - Nazaruk (77' Stachyra), Surdykowski, Nakoulma (65' Wójcik).

GKP Gorzów Wlkp.: Janicki - Topolski, Grocholski, Wojciechowski, Truszczyński - Kaczorowski, Obem, Łuszkiewicz, Maliszewski (78' Janusiński), Andruszczak - Piątkowski.

Żółte kartki: Nazaruk, Wallace (Górnik) oraz Obem (GKP).

Sędzia: Kenji Ogiya (Japonia).

Widzów: 1500 (gości: 6).

Najlepszy piłkarz Górnika: Sławomir Nazaruk.

Najlepszy piłkarz GKP: Łukasz Maliszewski.

Piłkarz meczu: Sławomir Nazaruk.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×