Gramy lepiej niż sugerowałyby osiągane przez nas rezultaty - rozmowa z Januszem Białkiem, trenerem Stali Stalowa Wola

Sytuacja Stali Stalowa Wola nie jest najlepsza. Nie dość, że zielono-czarni mają ogromne problemy finansowo-organizacyjne, to jeszcze w przyszłym sezonie zagrają w drugiej lidze, co na pewno nie pomoże w znalezieniu potencjalnych sponsorów. Piłkarze z hutniczego miasta chcą jednak w ostatnich kolejkach w pierwszej lidze pokazać się z jak najlepszej strony.

Kamil Górniak
Kamil Górniak

Kamil Górniak: Stal czeka w niedzielę rywalizacja z Górnikiem Zabrze. Pożegnaliście się już z ligą i teraz właściwie gracie już tylko o godne zakończenie sezonu.

Janusz Białek: Dokładnie tak. Myślę, że w Nowym Sączu ten mecz wyglądałby lepiej, gdybyśmy na samym początku nie stracili bramki. Może drużyna byłaby podbudowana szybkim wyrównaniem, ale Iwan Litwiniuk w idealnej sytuacji przestrzelił. Widziałem, że jesteśmy w tym momencie takim zespołem, który gra do momentu, kiedy ma korzystny wynik i ma o co walczyć. Zdecydowanie lepiej wtedy wyglądamy. W Szczecinie także nie było źle. Gdyby nie ten karny, który można nazwać miękkim jak kiedyś mówiono, to na pewno zdecydowanie lepiej byśmy grali. Teraz możemy być bardziej zmotywowani tą transmisją telewizyjną ze spotkania w Zabrzu. Uważam, ze chłopcy będą chcieli się zaprezentować i na to też liczą. Faktem jest, że gramy lepiej niż osiągane przez nas rezultaty. Okazuje się, że to tego żeby robić wyniki z takimi ekipami jak Pogoń czy Sandecja jeszcze nam trochę brakuje.

W środę przegraliście z Sandecją. Czy liczyliście, że ten spadek nie nastąpi już po tych zawodach, tylko dopiero w kolejnych spotkaniach?

- Ja się nie zastanawiam nad tym. Nasza sytuacja jest trudna od momentu, kiedy tu przyszedłem. Nie liczę i nie kalkuluje. Chce w każdym meczu osiągnąć korzystny wynik. Nie ma co ukrywać, że od miesięcy sytuacja zespołu jest zła. Te ruchy kadrowe w zimie, które nastąpiły na pewno nie gwarantowały dobre i skutecznej postawy szczególnie w defensywie. Mówię tu o odejściu Bartłomieja Piszczka, który pokrzyżował mi plany. Takich przyczyn jest kilka. Chcemy walczyć o punkty i sprawiać niespodzianki. Taką przyjemność zrobiliśmy kibicom w meczu ze Zniczem Pruszków. Nie wiele na nas stawiało w tych zawodach. Chciałbym, żeby tak było w Zabrzu.

Stal faworytem na pewno nie będzie.

- Zdecydowanym faworytem jest Górnik i nie ma co ukrywać. Pokazali, że są mocni wygrywając w Szczecinie z Pogonią. Ta drużyna potrafi wykorzystać każde potknięcie rywala niezależnie od tego gdzie gra. Górnik na pewno będzie pod presją, gdyż muszą nas ograć i zdobyć komplet oczek. Od początku zapewne zaatakują nas. Mam nadzieję, że w końcu przyda nam się szybkość Kamila Gęśla. W dobrej formie jest też Paweł Wasilewski, do gry wraca po egzaminach maturalnych Piotrek Gilar. Atuty jakieś mamy, ale nie wiem czy one wystarczą na Górnik. Tanio skóry jednak nie sprzedamy.

Będzie miał pan pewne problemy z kadrą na spotkanie w Zabrzu.

- Na piątkowym treningu miałem do dyspozycji 15 zawodników z Markiem Drozdem, który wraca dopiero po rehabilitacji i nie jest jeszcze przygotowany na grę w pełnym wymiarze czasowym. Do problemów jesteśmy przyzwyczajeni. Na pewno tymi kłopotami nie będziemy się tłumaczyć ani przed, ani po meczu z Górnikiem Zabrze.

Stal korzystne rezultaty osiągała w momencie, kiedy strzelała szybko gola, bądź jako pierwsza. Czy to nie jest metoda na sukces?

- Pozycja w tabeli jakoś pomaga w takiej sytuacji. Wiadomo, że zespół, który ma korzystny wynik jest podbudowany, mocniejszy psychicznie i chce mu się grać. Gorzej jest w sytuacji, kiedy traci się bramkę. Np. po drugim trafieniu Sandecji zauważyłem, że powietrze z niektórych chłopaków zaczęło schodzić. Nie było już takiego grania, jak jeszcze w pierwszej połowie, nawet po stracie pierwszego gola. Mogliśmy doprowadzić do wyrównania. Mobilizuję chłopaków żeby grali pewnie, bez jakiś większych błędów, prosto i skutecznie aby utrzymywać jak najdłużej korzystny wynik. Potem przeciwnik zaczyna się denerwować i popełniać błędy. Nam brakuje pewności siebie i pewniaków w składzie jak Longinus Uwakwe czy Krzysiek Trela. Szczególnie brakuje mi Uwakwe, gdyż nie mam drugiego takiego piłkarza o takich umiejętnościach, predyspozycji do gry w defensywie, do odbioru piłki. Ciężko jest zastąpić tego gracza. W Nowym Sączu mimo porażki 3:0 dostaliśmy pochwały za otwartą grę. W Zabrzu piłkarze Stalówki dzięki transmisji telewizyjnej będą mogli pokazać się z dobrej strony, wypromować się i udowodnić, że słaba postawa w lidze, to nie jest efekt ich słabych umiejętności, ale szereg innych aspektów.

W poprzednim sezonie, szczególnie na wiosnę Stal można powiedzieć była postrachem dla czołowych drużyn. Obecna kadra w porównaniu z tamtą praktycznie się nie zmieniła. Wydaje się, że 75 proc. tych zawodników jest w obecnym składzie. Dlaczego więc Stalówka gra tak źle? Czy to przez brak pieniędzy, czy może złe przygotowanie czy jakieś zawirowania inne wokół drużyny?

- Wszystko po kolei ma znaczenie. Zespół żeby osiągać wyniki musi mieć zapewnione dobre warunki i zajmować się tylko treningami i grą. Wiadomo, że mamy nie tylko w Stali, ale w klubach całej Polski problemy finansowo-organizacyjne. Widać to po ŁKS-ie, który w tamtym roku zdobył siódme miejsce w tabeli ekstraklasy, pewnie utrzymał się i o mało nie wywalczył prawa gry w europejskich pucharach. Zostali zdegradowani i w obecnym sezonie raczej nie będą w stanie wrócić do najwyższej klasy rozgrywkowej. To, że ktoś w tamtym sezonie stracił jednego gola u siebie w jednej rundzie, a w tym kilkanaście to nie ma żadnego znaczenia. Sezon sezonowi nie równy. Wszystko się zmienia, czas biegnie nieubłaganie do przodu.

Drużynę trzeba jakoś motywować, a jak pan kiedyś wspomniał najlepszym sposobem są pieniądze, których niestety w Stalowej Woli zbyt wiele nie ma.

- Sport wymaga dużych nakładów finansowych, zabezpieczeń przygotowań i wiele innych czynników. Widać to po naszych olimpijczykach jak Justyna Kowalczyk. Sztab ludzi pracuje na sukces jednego zawodnika. U nas jest tak jak jest. W piłce nożnej potrzeba przynajmniej 11 graczy, aby poziom był odpowiedni, żeby wymagać jakiś efektów. W Stalowej Woli były zdecydowanie inne plany jeśli chodzi o okres transferowy. w efekcie odeszło siedmiu zawodników, którzy na początku sezonu byli podstawowymi graczami. Nie przyniosło to jednak odpowiednich punktów. Kiedy przyszedłem do klubu problemem okazał się m.in. brak drugiego zespołu. Odbiło się to niekorzystnie. Piłkarz, który długo siedział na ławce, to potem, gdy trzeba było z niego skorzystać, to nie był ten sam zawodnik co wcześniej. Brakowało mu ogrania, przygotowania, kontaktu z grą ligową. W zasadzie przy tych zawirowaniach jakie powstały, kłopotach finansowych, to wszystko nie pomagała w budowaniu atmosfery wokół drużyny

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×