Obnażył w filmie całą karierę Najmana. Mamy stanowisko zawodnika

Ostatnie tygodnie nie są zbyt udane dla Marcina Najmana. Zawodnik przegrał w fatalnym stylu z patoinfluencerem Jackiem Murańskim, a dodatkowy cios wymierzyli mu producenci filmu "(Nie)Bokser". Najman pierwszy raz ustosunkował się do ich zarzutów.

Mateusz Puka
Mateusz Puka
Marcin Najman Newspix / PIOTR KUCZA/FOTOPYK / Na zdjęciu: Marcin Najman
O planowanej produkcji "(Nie)Bokser" głośno było już dwa lata temu, gdy pomysłodawcy pochwalili się swoimi planami i uruchomili w internecie zbiórkę na film mający na celu zdemaskować Marcina Najmana. Ostatecznie zebrano na ten cel blisko 10 tys. złotych. W weekend dokument miał premierę i faktycznie nie zabrakło w nim mocnych fragmentów.

- On najpierw wykupował sobie miejsce na karcie walk, a gdy miał już to miejsce, to bardzo często sam opłacał sobie rywali. W ten sposób nabijał sobie rekord. Wiadomo, że jak sam za coś płacisz, to nie robisz tego, by przegrać walkę. Wiadomo, że celem było stworzenie wizerunku Marcina Najmana jako pięściarza. Bardzo sztuczny i bardzo nieprawdziwy - mówi Wiktor Materan, menedżer bokserski.

Łączny bilans walk pierwszych rywali Najmana zdaje się potwierdzać teorię, że jedynym celem organizowania takich pojedynków było budowanie korzystnego wizerunku wśród niezorientowanych fanów. W pierwszych sześciu bokserskich walkach Najman zmierzył się z rywalami, których bilans zawodowych walk, to było w sumie 39 zwycięstw do 175 porażek.

- Każdy przeciętny mężczyzna, który zacząłby trenować boks, po trzech miesiącach byłby w stanie wygrywać z takimi rywalami. Wystarczy trochę gotówki, a uzyskanie korzystnego bilansu w boksie, to nie jest problem - dodawał Cezary Poray-Królikowski, dziennikarz sportowy i reżyser filmu "Nie(Bokser)" - jeszcze prawdziwsza historia Marcina Najmana.

ZOBACZ WIDEO: Brutalne słowa nt. polskiego pięściarza. "To powinien być absolutny koniec"

Odsłonięto także kulisy jednej z najsłynniejszych walk bokserskich w karierze Najmana, czyli pojedynku o pas mistrza Polski z Andrzejem Wawrzykiem.

- Ta walka nie powinna się odbyć! Zawodnik z praktycznie zerowym bilansem załatwił sobie walkę o mistrzostwo Polski. To trochę tak jakby ktoś przyszedł z przystanku autobusowego i chciał walczyć na zawodowym ringu. Dziś jest to jednak możliwe, bo wystarczy, że ma się parę groszy. Tutaj problemem jest to, że była to walka o pas mistrza Polski. Najman mógł się czuć wicemistrzem Polski, choć nie miał żadnych podstaw sportowych - twierdzi Zbigniew Raubo, trener i były mistrz Polski w boksie.

"To nie jest bokser"

Dziś niewiele osób pamięta słynną akcję części środowiska bokserskiego, która miała ostatecznie zdemaskować Najmana w oczach opinii publicznej. Apel przyniósł jednak efekt odwrotny do zamierzonego, a sam zawodnik tylko zyskał argumenty do kolejnych ataków. Warto jednak pamiętać, że była to pierwsza tego typu akcja w zawodowym sporcie.

- Zwracamy się z prośbą, aby nie pisać o Marcinie Najmanie i nie przedstawiać go jako pięściarza. Obraźliwe komentarze Marcina Najmana na temat czołowych polskich zawodników wypaczają obraz naszego środowiska. Najman nigdy nie był i nie będzie bokserem. Nigdy ciężko nie trenował, a jedyne dwie prawdziwe walki otrzymał dzięki autopromocji w tabloidach, obie zresztą szybko przegrał (z Wawrzykiem i Pudzianowskim). Wszystkie pozostałe jego pojedynki odbyły się z opłaconymi przez niego przeciwnikami, a jedyny z nich, który miał więcej zwycięstw niż porażek, urodził się w 1960 roku - napisano w liście opublikowanym w polskich mediach w 2010 roku.

Pod apelem podpisali się wtedy dołowi polscy zawodnicy, m.in.: Krzysztof Włodarczyk, Andrzej Wawrzyk, Dawid Kostecki, Krzysztof Głowacki, Maciej Zegan, Wojciech Bartnik, Albert Sosnowski, Mariusz Wach i Przemysław Saleta.

- Ten list dał mu rozgłos. Pozwolił mu się ustawić w kontrze - wspomina po latach Kacper Bartosiak, komentator TVP Sport.

Przypomnieli mu skandaliczny atak na Włodarczyka 

To właśnie w odpowiedzi na tę publikację Marcin Najman, by podważyć wiarygodność Krzysztofa Włodarczyka, wypowiedział szokujące słowa na temat jednej z prób samobójczych. - Ktoś, kto łyka tabletki i potem go reanimują, to nie jest poważny człowiek. To jest idiota, nie człowiek - mówił wiele lat temu w programie "As Wywiadu" Patryka Mirosławskiego.

Można być jednak pewnym, że podobnie jak w poprzednich przypadkach, te informacje nie zrobią na Najmanie wielkiego wrażenia. Twórcy filmu policzyli, że zawodnik już 11 razy kończył karierę, ale za każdym razem wracał silniejszy. Gdy Przemysław Saleta chciał go ośmieszyć, wręczając mu po walce w prezencie prezerwatywę, ten na tyle umiejętnie odwrócił całą sytuację, że z kontrowersyjnego prezentu zrobił symboliczny oręż do walki z przeciwnikiem w mediach.

- Z jednej strony kilkukrotnie oszukał kraj, a z drugiej strony cały czas o nim rozmawiamy. To fenomen. Jestem przekonany, że nasze dzieci będą jeszcze oglądać jego walki - przyznał na koniec filmu jego reżyser, Poray-Królikowski.

Jeszcze bardziej wymowna była ostatnia informacja. Fraza "Marcin Najman" jest od 2021 roku częściej wyszukiwana na google.pl niż choćby "Robert Lewandowski".

Najman... podziwia spryt autora filmu

Już wiadomo, że choć twórcy filmu zawarli w nim wiele kontrowersyjnych twierdzeń, to nie muszą obawiać się pozwu ze strony Najmana. - Kroki prawne przeciw youtuberowi, który postanowił pomanipulować na temat mojej sportowej kariery? Nie wygłupiajmy się. Wręcz przeciwnie. Ja podziwiam spryt gościa, bo zrobił zbiórkę na "film”, ludzie powpłacali mu pieniądze, a on na tym dobrze zarobił. Muszę przyznać, że to było kreatywne, choć to nie pierwszy raz, gdy ktoś chce robić sobie zasięgi mówiąc o Marcinie Najmanie. Przyzwyczaiłem się do tego - komentuje specjalnie dla nas Najman.

Zawodnik odniósł się także do konkretnych zarzutów. - Jeśli chodzi o opłacanie rywali, zaznaczam, że boksowałem z tymi samymi zawodnikami, z którymi mierzyli się choćby Krzysztof Włodarczyk, Mariusz Wach, Mateusz Masternak czy Andrzej Wawrzyk. Faktycznie byłem swoim menedżerem i promotorem, ale dlatego, że nie znałem wówczas lepszego menedżera od siebie - oświadcza. - Byłem również współorganizatorem mojej walki o mistrzostwo Polski wagi ciężkiej z Wawrzykiem. Nie brałem wynagrodzenia za tę walkę, a wszystko zostało zorganizowane w amerykańskim stylu. Narodowa Gala Boksu to była bardzo przyzwoita gala, ale celowo jej umniejszano, bo wynikało to z gry interesów. Mówił zresztą o tym Andrzej Wasilewski. Erik Molina nie przyleciał na galę, bo usilnie zabiegał o to promotor konkurencyjnej grupy wraz z dziennikarzem z wpływami w USA. Michaela Buffera oraz Dona Kinga znam od 2005 roku. Zorganizowałem 20 gal boksu zawodowego i MMA - dodaje.

- Trudno traktować poważnie wideo, w którym nie ma słowa o moich walkach na mistrzostwach Polski w boksie i kickboxingu. Zdobyłem w tych imprezach dwa srebrne medale. Poza tym sporo było tam o Jerzym Kuleju, a nikt nie przytoczył jego wypowiedzi, gdy na temat mojej wiedzy bokserskiej - odpowiada zawodnik.

Mateusz Puka, dziennikarz WP SportoweFakty


Czytaj więcej:
Fatalna wiadomość dla Unii Tarnów
Kolejny transfer do Canal+. To zaskoczenie

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×