Mógł grać w Zastalu, Vidin go chciał. Szlachetka mówi nam, dlaczego wybrał ofertę Trefla [WYWIAD]

- Zollner nie chciał na mnie stawiać, z kolei Vidinowi wiele zawdzięczam. Trener chciał mnie w Zastalu, ale wybrałem Trefl, tutaj mam świetne warunki do dalszego rozwoju - mówi nam Mateusz Szlachetka.

Karol Wasiek
Karol Wasiek
Mateusz Szlachetka WP SportoweFakty / Karolina Bąkowicz / Mateusz Szlachetka
22-letni Mateusz Szlachetka ma za sobą udaną drugą część sezonu 2020/2021. Koszykarz - po transferze do WKS-u Śląska Wrocław - wskoczył na wyższe obroty i pod ręką Olivera Vidina pokazał pełnię swoich umiejętności.

Inne kluby zaczęły się nim interesować po zakończeniu rozgrywek, zwłaszcza, że zawodnik miał zapisaną opcję przedwczesnego rozwiązania umowy.

Mocno Szlachetką zainteresowany był Enea Zastal BC Zielona Góra, do którego niedawno trafił wspomniany wyżej trener Vidin. Serb chciał ponownie współpracować z 22-latkiem, bardzo pozytywnie wypowiadał się na temat jego umiejętności. Finalnie rozgrywający wybrał propozycję Trefla Sopot.

ZOBACZ WIDEO: Patryk Dobek zdobył brązowy medal w Tokio. Po powrocie do kraju zdradził kulisy biegu finałowego
  - Dużo zawdzięczam trenerowi Vidinowi. Zaufał mi. Postawił mnie w takich sytuacjach, w których nawet nie sądziłem, że wyjdę na boisko. A on kazał mi... rozwiązywać różne sytuacje. To było duże wyzwanie i cenna lekcja na przyszłość. Myślę, że poprzez szansę w Śląsku, otworzyły się też inne opcje - np. możliwość transferu do Trefla - mówi Szlachetka w rozmowie z WP SportoweFakty. Karol Wasiek, WP SportoweFakty: Zacznę od koszykówki 3x3, bo coraz częściej widzimy tam Mateusza Szlachetkę. To nowy rozdział? Czy już pan patrzy pod kątem przyszłości?

Mateusz Szlachetka, nowy zawodnik Trefla Sopot: To coś nowego, interesującego. W trakcie przygotowań do sezonu otrzymałem powołanie do kadry Polski U-23. Długo się nie zastanawiałem. Uznałem, że warto spróbować i zobaczyć, jak to wygląda od środka.

Jaka jest koszykówka 3x3?

Na pewno nie można tego porównać do koszykówki halowej. To zupełnie coś innego. Liczą się tam zupełnie inne elementy. Nie ukrywam, że dla mnie to też super sprawa w kontekście odpowiedniego przygotowania do sezonu. Można tam nauczyć się wielu nowych rzeczy.

Szybko złapał pan nić porozumienia z Adrianem Boguckim. Słyszałem wiele zachwytów na temat waszych dwójkowych akcji, które były kończone mocnymi wsadami.

Z Adrianem znamy się już od lat. Byliśmy razem w liceum, graliśmy wspólnie w II lidze i tworzymy zgrany duet na boisku. Doskonale wiemy, jak ze sobą grać, ja też umiem mu podać piłkę w odpowiednim momencie. To akurat ważny element w kontekście koszykówki 3x3.

Przejdźmy do koszykówki 5x5. Ostatnie miesiące są nieco szalone w pana karierze. Najpierw GTK, później Śląsk, a teraz Trefl. Trzy kluby w ciągu kilkunastu miesięcy. Sporo.

To prawda, bardzo dużo zmian, ale myślę, że na lepsze. Najpierw odszedłem w trakcie rozgrywek z Gliwic do Wrocławia, tam udało się zrobić świetny wynik, brązowy medal był sporym osiągnięciem. Teraz Trefl. Mam nadzieję, że uda mi się znów powtórzyć taki wynik.

Zacznijmy od GTK Gliwic. W sezonie 2019/2020 był pan w rotacji, średnio grał 20 minut, a później przyszedł trener Matthias Zollner, u którego poszedł pan w odstawkę. Dlaczego?

Powiem uczciwie: nie dogadywaliśmy się z trenerem Zollnerem. Brakowało porozumienia, trener nie postawił na mnie, więc zacząłem szukać nowych opcji. Prezesi zachowali się bardzo w porządku, dali mi zielone światło na zmianę klubu. Wszystko potoczyło się błyskawicznie. Trafiłem do Wrocławia.

Jak do tego doszło?

Po meczu GTK - Śląsk odbyłem konkretną rozmowę z trenerem Oliverem Vidinem. Już wtedy byłem zdecydowany na zmianę klubu, nie mogłem sobie pozwolić na siedzenie na ławce przez pół roku. To byłaby tragedia! Ja w tym wieku muszę grać, to najlepsza droga rozwoju i łapania cennego doświadczenia. Poszedłem do Śląska.

Co okazało się strzałem w dziesiątkę?

Jak najbardziej! Dostałem sporo minut, a po treningach pracowałem nad swoimi słabościami z trenerem Grygowiczem (asystent Vidina w Śląsku). Szykowaliśmy się w ten sposób na grę w fazie play-off i wydaje mi się, że to była dobra droga, bo tam pokazałem się z naprawdę dobrej strony. Cieszy mnie też fakt, że drużyna mnie zaakceptowała, a gdy już złapałem wiatr w żagle, to poszło całkiem nieźle... Jestem z siebie zadowolony.

I niemal wszyscy - ja też - myśleli, że Mateusz Szlachetka pójdzie za trenerem Vidinem do Enea Zastalu BC.

Faktycznie pojawiła się taka opcja, dużo myślałem na jej temat. Dużo też rozmawiałem z trenerem Vidinem, z którym mam dobry kontakt. To nie były łatwe momenty, bo trzeba było wszystko dokładnie przeanalizować. Ostatecznie wybrałem propozycję z Sopotu.

Trener Vidin nie ukrywał, że chciał dalej z panem współpracować. Widział dla pana miejsce w składzie i w rotacji.

Wiem, i to jest bardzo miłe. Dużo mu zawdzięczam. Zaufał mi. Postawił mnie w takich sytuacjach, w których nawet nie sądziłem, że wyjdę na boisko. A on kazał mi... rozwiązywać różne sytuacje. To było duże wyzwanie i cenna lekcja na przyszłość. Myślę, że poprzez szansę w Śląsku, otworzyły się też inne opcje - np. możliwość transferu do Trefla.

Dlaczego Trefl Sopot?

Trener Stefański przedstawił mi konkretną wizję na mój dalszy rozwój. Tym mnie przekonał. Podobała mi się też koncepcja budowy składu. W Sopocie są świetne warunki do rozwoju, mam na myśli trenerów i infrastrukturę. Wszystko jest na miejscu. Nic tylko grać i trenować!

A w sztabie szkoleniowym Trefla jest trener, któremu chyba pan też sporo zawdzięcza. To Paweł Turkiewicz.

Oczywiście. Współpracowaliśmy w GTK Gliwice. To on wprowadzał mnie w struktury koszykówki zawodowej. Dał mi szansę w PLK, za co jestem mu ogromnie wdzięczny. Fajnie, że znów będziemy razem współpracować. To jest trener, od którego jestem w stanie wiele się nauczyć. Podobnie jak od Marcina Stefańskiego.

Pan w Sopocie, a do Śląska trafił Łukasz Kolenda. Sporo się o tym mówi. Eksperci już się zastanawiają, kto lepiej wyjdzie na tej transakcji.

Wiem, widziałem, że już powstały na ten temat artykuły. Wszyscy o to pytają. Z Łukaszem rywalizujemy już od lat, gdy graliśmy przeciwko sobie, to ludzie często o nas mówili, porównywali. To normalne, choć uważam, że jesteśmy inni.





Zobacz także:
Trener beniaminka PLK odkrywa karty. Cesnauskis mówi o budowie składu i wkurzonej żonie [WYWIAD]
"Nie jest typem gwiazdora", "nie musi nic udowadniać". Grecy mówią nam o wielkim transferze do PLK
Miał ponad 20 kg nadwagi! Szokujące kulisy przyjazdu gwiazdy do PLK
Znany duet wraca do Polski! Jeden na duży plus, drugi niewiadomą?

Mateusz Szlachetka - według Ciebie - powinien...

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×