Kowalczyk wie o koszykówce tyle co moja siostra - rozmowa z Patrickiem Okaforem, byłym koszykarzem Atlasa Stali Ostrów

Patrick Okafor miał być jednym z liderów Atlasa Stali Ostrów. Andrzej Kowalczyk zrezygnował jednak z jego usług z powodu problemów finansowych. Teraz Nigeryjczyk ma wiele do zarzucenia ostrowskiemu klubowi. Były środkowy Stali twierdzi nawet, że Ostrów był najgorszym miejscem, w jakim grał w dotychczasowej karierze.

Jarosław Galewski
Jarosław Galewski

Jarosław Galewski: Przed początkiem tego sezonu zdecydowałeś się na grę w Ostrowie. Czy była to dobra decyzja?

Patrick Okafor: Kiedy decydowałem się na ten ruch, byłem przekonany, że to dobra decyzja. Uważałem tak, ponieważ Milja Bogicevic, który jest moim znajomym, miał pracować w tym klubie. Nie wiedziałem jednak zbyt wiele o Andrzeju Kowalczyku.

W pewnym momencie ostrowski klub zrezygnował z twoich usług. Jak opisałbyś te wydarzenia ze swojej perspektywy?

- Ostrowski klub miał problemy finansowe, ponieważ moja pensja była najwyższa w całym zespole. Zamiast to powiedzieć, Kowalczyk wymyślał jakieś bzdury i twierdził, że nie grałem wystarczająco agresywnie. Jednak najbardziej zdenerwował mnie tekst, który pojawił się na Eurobaskecie. Nie wiem, czy ktoś uwierzy w szczerość osoby, która to napisała.

Z tego co mówisz wynika, że bardzo zmieniłeś opinię na temat ostrowskiego klubu...

- To prawda. To najgorsze miejsce, w jakim do tej pory przyszło mi grać w Polsce! Trener Kowalczyk myśli, że koszykówka to jakiś żart, w którym wszyscy będą brać udział.

Żart?

- Tym żartem były treningi. Przez cały czas nie miało znaczenia, jak bardzo żaliłem się naszemu drugiemu trenerowi, że robimy zbyt mało, by przygotować się do kolejnych pojedynków. W końcu, co on mógł poradzić, skoro był tylko drugim trenerem. Nasz szkoleniowiec traktował nas źle, tak że wielu zawodnikom odechciewało się grać. Trener zarzucał mi, że ciągle z nim rozmawiam i mam jakieś uwagi. Tymczasem ja robiłem to, ponieważ Kowalczyk był tutaj szefem, aczkolwiek o koszykówce wiedział tyle co moja siostra.

Opisujesz Andrzeja Kowalczyka, jak najgorszego trenera, z którym współpracowałeś. Czy to nie przesada?

- Nikt nie jest w stanie nawet równać się z Andrzejem Kowalczykiem. Każdego roku uczyłem się czegoś od trenera, z którym przyszło mi współpracować. Od Kowalczyka nie nauczyłem się niczego, no może poza cierpliwością i grą w imię jakiejś głupoty.

Niektórzy uważali jednak, że twoje zaangażowanie pozostawia naprawdę wiele do życzenia. Byłeś obarczany winą za wiele porażek ostrowskiego zespołu...

- Nie zdziwiłbym się, gdyby to były te same osoby, które nauczyły Andrzeja Kowalczyka trenowania. Grałem agresywnie w każdym spotkaniu. Nie było meczu, żeby nie byłoby przy mnie dwóch obrońców. Wszystkim osobom, które mają takie zdanie, mogę powiedzieć jedynie tyle, że nie są wiele mądrzejsze od trenera. Zgoda, być może były pojedynki, w których grałem źle, ale zawsze starałem się wygrywać.

Wspomniałeś wcześniej o tekście, który pojawił się na portalu Eurobasket. Kto mógł być jego autorem i dlaczego komentarz tego typu w ogóle się pojawił?

- Nie mam pojęcia, kto mógł to zrobić. Czy znasz jakieś państwo, którego korespondenci podają takie informacje bez kontaktowania się z zawodnikami? To jest jakaś komunistyczna metoda działania.

Nie masz żadnych podejrzeń?

- Spójrz na całą sprawę inaczej. Jeżeli wynik testu na obecność narkotyków w organizmie jakiegoś koszykarza jest nie taki, jak powinien być, to po prostu o tym napiszesz. W takiej sytuacji wcale nie trzeba kontaktować się z zawodnikiem. Ale jeżeli oskarża się kogoś o nieprzykładanie się do meczów, to dlaczego czeka się prawie do końca sezonu, żeby go zwolnić? Zresztą, ta sprawa dotyczyła trzech graczy. Według mnie mógł to napisać ktoś z Ostrowa.

Krytykujesz Andrzeja Kowalczyka, który jest ikoną ostrowskiej koszykówki. Zdajesz sobie sprawę, co mogą pomyśleć o tobie fani jego zespołu?

- Ja mam tylko nadzieję, że ten trener poprowadzi zespół w przyszłym roku. Jeżeli wtedy przyjadę do Ostrowa, to osobiście pozbawię go nadziei, że ma dobrą drużynę.

Chcesz coś udowodnić trenerowi Kowalczykowi?

- Jaki sens ma udowadnianie czegokolwiek? Wiem, że jestem dobrym zawodnikiem i taką świadomość posiadają wszystkie inne osoby w Polsce. Chciałbym tylko wrócić, zagrać przeciwko temu trenerowi i go po prostu ośmieszyć. W sumie jestem w pewnym sensie szczęśliwy z powodu mojego zwolnienia. Można nawet powiedzieć, że to prezent od Boga. Teraz gram w ekipie z Rygi i mam szanse na zdobycie złotego medalu. W najgorszym wypadku na mojej szyi zawiśnie medal srebrnego koloru.

Ciekawi mnie tylko, jak wytłumaczysz fakt, że Ostrów bez Okafora, Danielsa i Rivery grał tak świetnie i był o krok od wyeliminowania Asseco Prokomu Sopot...

- To rzeczywiście interesujące. Ta drużyna miała jednak nadal w swoim składzie kilku dobrych graczy. Zawodnicy walczyli z całych sił, jak to zwykle bywa w tak trudnej sytuacji.

A może atmosfera bez Okafora, Rivery i Danielsa uległa poprawie i dlatego zespół zaczął wygrywać?

- Nie sądzę, że tak było. Przez cały czas byłem w kontakcie z kilkoma zawodnikami tego zespołu i wiem, że ci gracze nie otrzymywali pieniędzy za grę. Nie wiem więc, dlaczego atmosfera miałaby być lepsza. Może po prostu koszykarze, którzy zostali w drużynie, mieli pewność, że w przypadku ich słabszej gry nie ma dla nich zastępstwa, ponieważ trzej podstawowi gracze opuścili już zespół. W takiej sytuacji gra się znacznie łatwiej.

Czy ostrowski klub uregulował względem ciebie wszystkie zobowiązania?

- Nie, ale tymi sprawami zajmuje się mój agent. Według Andrzeja Kowalczyka złamałem zasadę, jaka funkcjonowała w zespole. Miałem trzy faule techniczne w trakcie całego sezonu i z tego powodu klub chciał rozwiązać ze mną kontrakt. W mojej umowie nie widniał jednak taki zapis. Poza tym, nie rozumiem, jak można robić coś takiego, kiedy zalega się komuś już z miesięczną wypłatą. Po prostu wymyślono jakiś powód.

Wiele mówi się o tym, że gracze zza granicy są bardzo niecierpliwi i niespecjalnie tolerują nawet najmniejsza opóźnienia w płatnościach. Jak jest z tobą?

- To nieprawda. Kiedy gram, nie myślę o swojej pensji. Gdy miałem spotkanie z trenerem Kowalczykiem, powiedziałem mu, że rozumiem kryzys, do którego doszło i jeśli opóźnienia będą tygodniowe lub niewielkie, to z mojej strony nie ma żadnego problemu. W odpowiedzi usłyszałem, że będę pierwszą osobą, która zostanie poinformowana w wypadku jakiś poważniejszych kłopotów. Innymi słowy, trener kłamał mnie prosto w twarz. To naprawdę bardzo ciężka sytuacja. Koszykówka to coś, co kochamy. Otrzymujemy za to pieniądze, dzięki którym możemy ubrać dzieci czy zapłacić rachunki. Takie sprawy nie mogą czekać.

Wyobraź sobie, że otrzymujesz ofertę z polskiej ligi. Klub oferuje ci pieniądze, których nigdy nie zarabiałeś, ale trenerem tego zespołu jest Andrzej Kowalczyk. Czy przyjąłbyś taką propozycję?

- Odwróć sytuację. Nigdy nie ubija się po raz drugi interesu z diabłem.

Więc?

- Nie zagrałbym dla tego trenera.

Po opuszczeniu Ostrowa występujesz w ekipie z Rygi. Jak się odnajdujesz w nowym zespole?

- Jak na razie wszystko jest w porządku. Moja w rola w drużynie jest nieco mniejsza, ponieważ ten zespół był już skonsolidowany znacznie wcześniej, jeszcze zanim do niego dołączyłem. Bardzo jednak polubiłem to miejsce. W tej chwili jesteśmy w finale, gdzie walczymy o złoto z bardzo silnym rywalem.

Przed początkiem naszej rozmowy zapytałeś mnie, czy pracuję dla Ostrowa. Powiedziałeś również, że nie rozmawiasz z mediami z tego miasta. Dlaczego?

- Wydaje mi się, że ostrowskie media piszą to, co każdy chce usłyszeć lub co chce przeczytać Andrzej Kowalczyk. Zachowują się, jakby byli w Rosji a Kowalczyk byłby Putinem.

Sugerujesz jakieś powiązania ostrowskich mediów z klubem?

- Tak, wydaje mi się, że tak właśnie jest. W klubie dochodzi do wymiany 50 graczy, a i tak nigdy winny nie jest trener. Wszystko spada zawsze na zawodników. To zupełnie inny świat od tego, który widziałem w pozostałych miejscach w Polsce. Jest wiele miast, które mają swoje drużyny i są to małe ośrodki. Nie widziałem jednak jeszcze, żeby ktoś działał w ten sposób. Winne są obie strony. Zawsze, kiedy coś się dzieje, dotyczy to dwóch stron. Wiem o tym doskonale, ponieważ grałem w więcej niż jednym polskim klubie.

Czy w przyszłym sezonie ponownie zagrasz w Polsce?

- Zobaczymy. Czas pokaże, jak potoczą się sprawy. W tej chwili skupiam się na walce o złoto z moim obecnym zespołem.

Czy na koniec chciałbyś powiedzieć coś ostrowskim kibicom, którzy będą czytać całą rozmowę?

- Kibice z Ostrowa są naprawdę dobrymi fanami. Życzę im wszystkiego dobrego.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×