Piotr Stelmach: Gdybym został w Anwilu, to mógłby to być mój ostatni sezon w PLK

Piotr Stelmach w rozmowie z WP SportoweFakty przyznaje, że mógł zostać w Anwilu Włocławek na kolejny sezon. Tego nie zrobił, bo chciał odgrywać znacznie ważniejszą rolę. Zdecydował się na AZS Koszalin, do którego powraca po rocznej przerwie.

Karol Wasiek
Karol Wasiek

WP SportoweFakty: W okresie letnim zaskoczył pan swoją decyzję. Z zespołu walczącego o medale przeniósł się pan do ekipy, której celem będzie utrzymanie w PLK. Czym się pan kierował?

Piotr Stelmach: Przede wszystkim chciałem jeszcze trochę pograć w koszykówkę. Przy składzie, który budował Anwil Włocławek, moja rola w drużynie byłaby mała, a nawet mógłbym powiedzieć, że znikoma. Sprowadzili trzech ciekawych graczy podkoszowych, więc ja w rotacji byłbym piątym zawodnikiem. Co prawda nie czuję się gorszy od tych zawodników pod żadnym względem, ale powiedzmy sobie szczerze - trudno byłoby mi się przebić i grać regularne minuty. Z AZS-u otrzymałem fajną propozycję, tym bardziej, że wyszła ona od trenera, z którym wcześniej pracowałem.

Ale pana przewagą nad nowymi koszykarzami Anwilu byłaby znajomość systemu trenera Igora Milicicia, który podobno wcale taki prosty nie jest.

- To prawda, że jest to dość trudny system, ale sprawiał mi wiele przyjemności. Jednak chciałem odgrywać znacznie ważniejszą rolę w zespole w nowym sezonie. Tego w Anwilu na pewno bym nie miał.

ZOBACZ WIDEO Łukasz Fabiański: samobój Glika? To nie był błąd (Źródło: TVP S.A.)

Rozmawiał pan w ogóle z Igorem Miliciciem na temat przyszłości?

- Tak. Mój agent negocjował nawet z Anwilem. Trener Milicić zaraz po zakończeniu sezonu wyraził chęć dalszej współpracy, ale powiedział wprost, jak będzie wyglądała moja rola i na co mogę liczyć.

Czyli zagraliście w otwarte karty.

- Dokładnie. Cieszę się, że w ten sposób to się odbyło. Powiem szczerze - gdybym został w Anwilu Włocławek, to mógłby to być mój ostatni sezon w PLK.

Dlaczego?

- Przebywałbym większość czasu poza boiskiem i nie byłbym mocno zaangażowany w grę zespołu. W konsekwencji czego trudniej byłoby mi zdobyć dobrą propozycję w innym klubie.

Czyli teraz chciał pan nieco wykorzystać tę dobrą koniunkturę? Pytam, bo pytał pan jedną z kluczowych postaci w układance trenera Milicicia. Swoją postawą zaskoczył pan niektórych.

- Zauważyłem ostatnio, że tendencja do ocenienia zawodników zmieniła się na przestrzeni lat. Kiedyś polski gracz rzucał ponad 10 punktów to mówiło się o dobrym sezonie w jego wykonanie. Teraz rzuca 7,5 i mówi się w podobnym tonie. Chciałem wszystkim pokazać, że Piotra Stelmacha wciąż stać na dobrą grę. Czułem się dobrze fizycznie. Zależało mi na tym, by odgrywać ważną rolę w zespole. Nie chciałem oklaskiwać kolegów za dobre z ławki rezerwowych. Taka byłaby moja rola w nowym sezonie.

W nowym sezonie w AZS-ie czekają na pana nowe obowiązki. Mowa o roli kapitana. To dodatkowa odpowiedzialność.

- We wcześniejszych latach pełniłem już taką rolę i wiem, jak to smakuje. Mam nadzieję, że podołam zadaniu. Zdaje sobie sprawę z faktu, że bycie kapitanem AZS-u Koszalin to spora odpowiedzialność.

Czym musi zajmować się kapitan drużyny? Jakie są pana obowiązki?

- Wydaje mi się, że rola kapitana ma duże znaczenie podczas meczów. Wiadomo, że najpierw jest trener, później rozgrywający, którzy są przedłużeniem myśli szkoleniowiec. Następnie jest kapitan, gracz z doświadczeniem, który udziela wskazówek młodszym zawodnikom. Dochodzi także element motywacyjny. Czasami też trzeba opieprzyć. Myślę, że dużym atutem jest fakt, że znam już system trenera Ignatowicza i wiem, jak on dokładnie funkcjonuje. Łatwiej mi coś podpowiedzieć kolegom.

Nie jest trochę tak, że ten klimat koszaliński wokół koszykówki nieco się zmienia?

- To prawda. Przeszłość odcinamy grubą kreską i idziemy do przodu. Niemal cała drużyna została przemeblowana, zaszły zmiany w zarządzie klubu. Wszystko jest nowe.

Rozmawiał Karol Wasiek

Czy powrót Piotra Stelmacha do AZS-u Koszalin jest zaskoczeniem?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×