Kobe Bryant - w blasku purpury i złota cz. VIII
Nic tak nie pozwala zapomnieć o problemach jak rzucenie się w wir pracy. W przypadku Kobego rozwiązanie to chyba jednak nie do końca się sprawdziło. 10 lutego 2002 roku w hali First Union Center odbył się tradycyjny Mecz Gwiazd. Dla Bryanta był to dzień szczególny, gdyż mógł zaprezentować się przed publicznością ze swego rodzinnego miasta i uczynił to w sposób szczególny, prowadząc Zachód do triumfu 135:120. Jego dorobek w postaci 31 "oczek", 5 zbiórek oraz 5 "asyst" został nagrodzony statuetką MVP oraz... buczeniem kibiców. To strasznie bolało po tym jak zaledwie kilka dni wcześniej w liceum Lower Merion miała miejsce uroczysta ceremonia zastrzeżenia koszulki z numerem, którego używał.
- Byłem naprawdę bardzo zbulwersowany tym faktem. Takie coś strasznie boli, a ja pragnąłem po prostu wyjść na parkiet i zagrać najlepiej jak potrafię. Oni buczeli, ale ja nadal czuję się w tym mieście jak w domu i mimo wszystko lubię tu grać - powiedział Bryant. "Czarna Mamba" na parkiecie i poza nim nie posiadał wielu przyjaciół, ale każdy prawdziwy sportowiec potrafił docenić jego wyjątkowe umiejętności oraz niesamowitą wręcz wolę ciągłego zwyciężania. - Strasznie mu współczułem. W takim momencie człowiek chce się podzielić ze wszystkimi swoją radością, a wielka część tej radości została w nim zabita, bo przecież to chłopak z tego miasta - skomentował Allen Iverson. - Próbowałem znaleźć wytłumaczenie na to, dlaczego publiczność buczała i nagle mnie oświeciło, że jestem w Filadelfii, a tutaj takie zachowanie to niemal tradycja - dodał Ray Allen. - Kobe to typ gracza, który wychodzi na parkiet i za każdym razem daje z siebie sto procent. Jestem przekonany, że to buczenie nie zniechęci go do koszykówki. Mnie na pewno by nie zniechęciło. Wydaje mi się, że ta sytuacja da mu dodatkowy zastrzyk energii - spuentował Michael Jordan.
Sezon regularny 2001/02 Lakersi zakończyli z bilansem 58-24, który zapewnił im trzecią lokatę w Konferencji Zachodniej. W zespole nadal trwały sprzeczki pomiędzy Bryantem a O'Nealem o to, któremu z nich należy się rola przywódcy, a kibice podzielili się przez to na dwa obozy wsparcia. To wszystko jednak schodziło na dalszy plan, kiedy na parkiecie trwała walka o trzeci z rzędu mistrzowski tytuł oraz zapisanie się w księgach jako jeden z najlepszych teamów w historii ligi zawodowej. W pierwszej rundzie play-off's podopieczni Phila Jacksona spotkali się z Portland Trail Blazers i zakończyli serię bez porażki. Następną ofiarą Kobego i spółki byli San Antonio Spurs, którzy zdołali wygrać tylko jedno spotkanie z pięciu. Czas na prawdziwy bój przyszedł dopiero w finale Zachodu, który okazał się zwycięskim dla Jeziorowców, siedmiomeczowym horrorem z dogrywką w decydującym starciu.
W porównaniu do serii wyłaniającej finalistę reprezentującego Konferencję Zachodnią, starcia rozstrzygające o trofeum im. Larry'ego O'Briena były dla Los Angeles Lakers jedynie spacerkiem. New Jersey Nets dysponowali takimi zawodnikami jak Kenyon Martin, Jason Kidd, Kerry Kittles, Keith Van Horn czy Todd MacCulloch, ale to nie pozwoliło im wygrać nawet jednego spotkania z teamem, na czele którego stali Kobe Bryant i Shaquille O'Neal, mający za sobą m.in. Dereka Fischera, Ricka Foxa, Roberta Horry'ego, Deveana George'a, Briana Shawa i Samakiego Walkera. Three-peat stało się faktem, a statuetka MVP finałów po raz kolejny wylądowała w rękach "Shaqa". "Black Mamba" musiał zadowolić się nominacjami do pierwszej piątki NBA oraz drugiej piątki obrońców za dostarczanie w kampanii zasadniczej średnio 25,2 punktu, 5,5 zbiórki, 5,5 asysty oraz 1,5 przechwytu.
- Pierwszy tytuł zawsze smakuje wyjątkowo, bo to coś zupełnie nowego w twoim życiu - opowiada Kobe. - Ten pierwszy zawsze będzie tym najlepszym. Ten drugi również jednak był niezapomniany, ponieważ w drodze do niego musieliśmy przezwyciężyć wiele trudności. Dzięki temu trzeciemu dopisaliśmy się do listy najwybitniejszych teamów w historii. To znakomite uczucie. W serii przeciwko Sacramento przegrywaliśmy już 2-3, ale podjęliśmy rękawice i ostateczny triumf uczyniliśmy jeszcze bardziej wyjątkowym.
Koniec części ósmej. Kolejna już w najbliższy poniedziałek.
Bibliografia: Chicago Tribune, Los Angeles Times, New York Times, Newsweek, Sports Illustrated, nba.com, basketball-reference.com.
Poprzednie części:
Kobe Bryant - w blasku purpury i złota cz. I
Kobe Bryant - w blasku purpury i złota cz. II
Kobe Bryant - w blasku purpury i złota cz. III
Kobe Bryant - w blasku purpury i złota cz. IV
Kobe Bryant - w blasku purpury i złota cz. V
Kobe Bryant - w blasku purpury i złota cz. VI
Kobe Bryant - w blasku purpury i złota cz. VII
Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.