Qyntel Woods: Atak nie był najważniejszy
Amerykański skrzydłowy był jedną z wiodących postaci Akademików w wygranym 85:81 spotkaniu z Rosą Radom. Po zakończeniu meczu szczegółowo go zanalizował oraz opowiedział o swojej sytuacji zdrowotnej.
Piotr Dobrowolski
Amerykański snajper był najlepszym strzelcem AZS-u w szlagierowym pojedynku 24. kolejki Tauron Basket Ligi z Rosą. Zdobył 16 punktów i zebrał 7 piłek, a jego ekipa pokonała rywali 85:81, dzięki temu "odskakując" im na 2 "oczka" w tabeli i awansując, przynajmniej do momentu rozpoczęcia spotkania Stelmetu Zielona Góra z Energą Czarnymi Słupsk, na pozycję lidera.
Woods był najlepszym strzelcem AZS-u w piątkowym meczu
Akademicy zdobyli na wyjeździe aż 85 punktów. To imponujące osiągnięcie, zważywszy na fakt, iż wcześniej przez własną publicznością Rosa przegrała tylko raz. - Atak był ważny, ale nie wydaje mi się, żeby był decydujący dla końcowego wyniku. Najbardziej istotny był kolektyw, to, że graliśmy razem, jak drużyna, nawzajem się wspieraliśmy. Ponadto wykorzystaliśmy słabość rywali w defensywie, a sami przyzwoicie zaprezentowaliśmy się w tym elemencie. W kluczowych momentach zebraliśmy ważne piłki - zwrócił uwagę 34-latek.
W spotkaniu z Polskim Cukrem Toruń skrzydłowy pauzował z powodu kontuzji. Przed rozpoczęciem piątkowego pojedynku z obozu koszalinian również docierały wieści na temat możliwej absencji jednej z gwiazd ligi. - Nie, nie były to żadne specjalne zagrywki z naszej strony. Rzeczywiście narzekam na uraz, trochę mi on doskwiera - zdementował pogłoski sugerujące celowe wprowadzenie w błąd.
Woods, za czasów trzyletnich występów w zespole z Gdyni, zdobył wiele tytułów i nagród indywidualnych. Mówi się o tym, iż AZS jest kandydatem do medali w bieżących rozgrywkach. Jaki jest zatem cel Amerykanina? - Wygrywanie. Nie patrzę na swoje statystyki czy to, ile rzucę punktów w danym meczu. Najważniejsze jest dobro drużyny. Zawsze będę dawał z siebie wszystko, aby to ona korzystała na tym jak najwięcej - zapewnił.